wtorek, 30 czerwca 2015

190. Dziś inaczej - ta młoda dama robi wrażenie :)



Dziś inaczej - Victorię oglądam od dłuższego czasu, nie do końca jest to może moja bajka pod względem makijażowym ale lubię ją oglądać / słuchać, co ma do powiedzenia.
Ten filmik jest wyjątkowy, nie tylko dlatego, że to powiedziała jest przemyślane, mądre, inne.
Inne od tych wszystkich (ok. nie wszystkich uogólniam) pięknych dziewczynek, mówiących okrągłe zdania bez widocznego zagłębiania się w temat. Ale również dlatego, że zgadzam się z tym co powiedziała i podoba mi się, że ma tyle sił, chęci i odwagi by o tym mówić (i tak się pokazać reszcie "świata").....

Angielski wymagany, mam nadzieję że i Wam się spodoba.



Bardzo luźne tłumaczenie kilku pierwszych minut:
Kto nie chce być / czuć się pięknym?
Kto nie chce by mu mówiono, że jest piękny?
Ale czy zastanawiałaś się kiedyś – po co? Dlaczego?
Dlaczego, tak bardzo zależy nam na tym wszystkim?
Dlaczego nie doceniamy makijażu jako sztuki / formy ekspresji?
Dlaczego, jest w porządku, kiedy mężczyźni oceniają mnie i
myślą, że noszę makijaż by im się przypodobać, lub by przykuwać uwagę do swojej osoby. Albo dlaczego mówią, że nie lubią dziewczyn, które noszą makijaż ale jeśli tylko wyjdziesz ze spożywczaka w nieskładnym koku i bez makijażu, szepczą za twoimi plecami ze swoimi znajomymi jak to niektóre dziewczyny są flejtuchami i że to smutne, że niektóre dziewczyny nie mają chłopaków, dla których mogłyby się wystroić.
Dlaczego ciągle jest mi mówione, że nie jestem wystarczająco ładna i że marnuję czas próbując zaistnieć w świecie artystów makijażu?
Dlaczego ludzie wykorzystują moją wagę, wygląd, nos, kości policzkowe itp. Do sprawienia bym poczuła się mała?
Dlaczego próbują mnie zdołować? …. bo odczuwam pasję do tego co robię?
Dlaczego w wieku 23 lat jestem przerażona, że zaczynam wyglądać staro…
Dlaczego mam bardziej restrykcyjną rutynę pielęgnacji skóry anty-aging niż własna matka?
Dlaczego jestem zadowolona z siebie ale cały czas czekam na negatywizm
i nienawiść?
Piękno powinno być odczuciem / uczuciem, na które inni ludzie nie powinni mieć wpływu.
Ale wszyscy wiemy, że to nieprawda , zawsze czekamy na pochwały ale oczekujemy nienawiści. Czy to nie jest nienormalne? że te słowa są tak powiązane z pięknem..
Dlaczego media kładą taki nacisk na to jak wyglądamy, a nie na to kim jesteśmy i co robimy dla świata
…..
"Co dla mnie znaczy piękno, kiedy jestem piękna, kiedy czuję się piękna?
Czy jest to wtedy kiedy jestem z kimś kto namiętnie całuje mnie w usta zarówno wtedy kiedy mam pełny makijaż i tak samo kiedy rano jestem bez niego?
Czy kiedy jestem z moimi znajomymi na mieście i dobrze się bawię i czuję się niepokonana?
Czy kiedy pracuję i jestem chwalona za swoją pracę?
Czy kiedy jestem sama i nie ma nikogo kto by mnie osądzał
Może czuję się piękna we wszystkich tych sytuacjach a może czuję się najpiękniejsza kiedy jestem szczęśliwa?"

poniedziałek, 29 czerwca 2015

189. Wyczekiwany gość

Czaiłam się na niego od dawien dawna, nie mogłam go dorwać ale na moim radarze był przez długi czas. Znalazłam go wreszcie podczas promocji -49% i kiedy okazało się, że nie obejmuje go obniżka (cytat pracownicy: "bo to nie produkt pielęgnacyjny tylko jest kolorówką bo jest w szafie razem z inną kolorówką") i tak wylądował w moim koszyku, pokusa była zbyt wielka.....

BELL

Hypoallergenic 
płyn micelarny

Informacje podstawowe

Pojemność: 200 ml
Opakowanie: plastikowa butelka z otwarcie na klik
Kolor i zapach: przeźroczysty /delikatnie apteczny, prawie niewyczuwalny
Info dodatkowe: wzburzony lekko się pieni (ale nie na waciku)
Skład:



Informacje od producenta:




Moja ocena
  • Producent zapewnia, że niewielka ilość płynu wystarcza do demakijażu twarzy, oczu itp. - niestety w tym przypadku nie mogę się zgodzić, o ile lekki makijaż i większość tuszy do rzęs zejdzie przy standardowej ilości płynu o tyle np. wodoodporny eyeliner czy tusz MACa wymagał ode mnie i większej ilości płynu i dłuższego czasu przytrzymania płatka jak i w końcu większej ilości samych płatków;
  • wydajność określiłabym jako poniżej normy, nie jest może kompletnie niewydajny ale mistrzem w tej kategorii z całą pewnością nie można go nazwać;
  • micel jest niezmiernie delikatny, nie szczypie w oczy, nie podrażnia ich, nie wywołuje innych sensacji na skórze;
  • powiedziałabym wręcz, że uspokaja skórę twarzy; po jego użyciu cera jest delikatna, miękka i przyjemnie nawilżona;
  • micel delikatnie się pieni ale nie przenosi się ona na sam wacik.

Uważam, że płyn micelarny z Bell Allegenic może być bardzo dobrym kosmetykiem dla osób z mega wrażliwymi oczami, czy cerą. Mam wrażliwe oczy, a po ostatnim produkcie (bebeauty), który narobił sporo szkód, okazał się wybawieniem.
Należy jednak brać pod uwagę fakt jego zmniejszą wydajność. Mnie ona akurat to nie za bardzo przeszkadza (choć biorąc pod uwagę stosunek ceny do wydajności to jest to spory wydatek) ale jeśli ktoś nie ma dużych problemów z oczami, nosi dość mocny makijaż po zakupie może być lekko rozczarowany.

piątek, 26 czerwca 2015

188. Czerwcowe śmietnisko - czyli hity i kity minionych miesięcy

Witam, dziś nadeszła pora pokazania swoich kosmetycznych śmieci :P.
Spodobała mi się podział na produkty:
  • dobre, godne polecenia;
  • dobre ale mające jakiś minus/ defekt,  który obniżają ich wartość;
  • złe, buble, przeze mnie niepolecane;

więc i tym razem przedstawię Wam denko właśnie w ten sposób.



PRODUKTY DOBRE, GODNE POLECENIA


Trzy z tych produktów skończyłam dwa miesiące temu, od tamtej pory leżały sobie w szufladzie czekając na recenzję zbiorczą.

1. Eveline - argan i mleko kozie - krem na noc - genialny bardzo bogaty krem. Dość intensywnie mlecznie pachnie, ma konsystencję masła do ciała. Jest to najlepszy krem jaki miałam. Więcej o nim tu.

2. Eveline - argan i mleko kozie - krem na dzień - fantastyczny, lekki i bardzo wydajny krem na dzień. Nadaje się pod makijaż, przepięknie (choć intensywnie) pachnie. Więcej o nim tu.

3. Ava - olej arganowy - serum do twarzy - mój ukochany śmierdziuszek. Bardzo fajny, niezwykle wydajny produkt. Miałabym go jeszcze bardzo długo ale wykorzystałam go w połączeniu z mleczkiem z Tołpy, o którym później. Wspaniały kosmetyk, genialnie wpływał na moją skórę twarzy i ciała.

4. Eveline - argan - krem pod oczy. Genialny produkt. Przegrywa co prawda z Avą, ale jeśli macie niezbyt duże sińce pod oczami i suchą, zmęczoną skórę, to ten kosmetyk może okazać się idealny. Fantastycznie nawilża skórę okolicy oczu, nie pachnie, nie podrażnia. Jest bardzo wydajny.



5. Bielenda - brązujące masło do ciała - genialny, genialny, genialny. Pisałam o nim tu. Jeśli ktoś potrzebuje dobrego, długotrwałego nawilżenia i niemalże natychmiastowego przybrązowienia się ten produkt jest strzałem w 10. Świetny, wydajny produkt. Zdecydowanie będę do niego wracać.

6. Delia - peeling solny z arganem - następny ulubieniec. To już chyba moje trzecie opakowanie. Bardzo wydajny, mocny zdzierak. Ma dość specyficzny zapach ale to co robi ze skórą, to bajka. Pisałam o nim tu.

7. Ziaja Med - emulsja do ciała - mocznik 5%. Przepiękny zapach, fantastyczne działanie. To mój pierwszy produkt (nieapteczny), który nie tylko odżywiał moją skórę ale jeszcze ją koił, uspokajał. Jedyny problem to jego wydajność, ta jest mizerna. Mimo to, ja jestem kupiona, będę wracać do tego produktu i z całą pewnością wypróbuję inne z tej serii.

8. Physiogel - emulsja do twarzy - matko boska jaki to jest wydajny produkt - kupiłam go w lutym, używałam go niemalże cały czas. To idealny kosmetyk dla osób z cerą bardzo wrażliwą, skłonną do podrażnień. Przepięknie myje twarz. Teoretycznie zmyje również makijaż twarzy (ale trzeba go użyć w większej ilości), dobrze zmiękcza skórę, jest delikatny, nie pachnie. Genialny.



9. Alterra - pomarańcza i wanilia - żel pod prysznic  - żel mojej córy. Nieziemski zapach, dobrze się pieni i nie wysusza. Więcej pisać o nim nie trzeba, żele są znane ze swojej jakości.

10. Lirene - 20% mocznika - krem do stóp - oooo lubię go i to bardzo. Genialny mały wydajny produkt. Nie mam mu nic do zarzucenia. Zmiękcza, zabezpiecza i pielęgnuje.

11. Ziaja Med - szampon przeciw wypadaniu włosów - on też mi się gdzieś zagubił i znalazłam go po opublikowaniu zeszłego denka. Ma bardzo przyjemny lekko mentolowy zapach, dobrze oczyszcza skórę i włosy, nie wysusza ich, nie powoduje puszenia czy plątania. Wydajny jak diabli.

12. AVA - krem pod oczy - jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się kupić drugiego opakowanie tego samego kremu pod oczy - w tym przypadku odstąpiłam od tej reguły. Jest genialny - rozjaśnił moje cienie, pięknie odżywia i pielęgnuje okolice pod oczami. Ma jednak dwa minusy - po pierwsze dość długo wsiąka i się świeci (nie brokat ani nic z tych rzeczy ale widać go) i pod koniec opakowania miałam problem z wydobyciem resztek produktu. Mimo to, jest to ideał.



13. Cleanic - płatki kosmetyczne - moje ulubione - nie rozdwajają się, są zrobione z dobrej jakości bawełny.

14. Life - patyczki do uszu - patyczki z Superpharm dodane do jakichś zakupów za 1 grosz. Nie spodziewałam się wiele, ale to naprawdę porządne patyczki za niewielkie pieniądze.

15. Rossmann - myjka - niby głupotka ale jednak ważna rzecz. Wypróbowałam już kilka z różnych firm i te z Rossmanna są najlepsze. Inne np. z Hebe czy Carrefoura szybko rozpadają  się, te trzymają formę bardzo długo.

16. Oral B - końcówka do szczoteczki elektrycznej - to też taki mały bonus - ta żółta gumowa część genialnie domywa i jest bardzo delikatna dla dziąseł. Widziałam a raczej czułam różnicę na swoich zębach już po pierwszym użyciu.



17. Isana - miód i mleko - płyn do rąk - bardzo przyjemnie pachnie, nie za słodko, nie za mdło. Nie wysusza rąk, jest gęsty przez co nie ucieka przez palce.

18. Essence - cień do powiek. Nie pamiętam jak nazywa się ten odcień. Cień ma już prawie 2 lata i niestety to już nie jest to - pigmentacja drastycznie się zmniejszyła, potrafi zniknąć / osypać się z oka. Nadszedł jego czas. Kiedy był dobry bardzo go lubiłam i regularnie po niego sięgałam.

19. Eveline - lakier do paznokci - produkt z mojego projektu pan, zużyty leżał sobie prawie miesiąc. Piękny kolor przy dwóch warstwach. Może nie jest zbyt trwały na paznokciach ale to akurat nigdy nie było dla mnie najważniejsze.



DOBRE ALE COŚ W NICH NIE GRA I NIE FURCZY


1. Isana - aloes z jogurtem - żel pod prysznic. Ten żel znalazł się tu tylko dlatego, że tak sobie pachniał, aromat był odrobinę zbyt mdły.

2. Palmolive - makadamia i ekstrakt z kakao - żel pod prysznic.  Przyjemny produkt ale trochę niewydajny no i zapach, jak dla mnie był zbyt słodki i mdły, co jest uciążliwe w szczególności przy dużej pojemności. No i jeszcze jedno, nie jestem chemikiem i nie wiem jakie stężenia poszczególnych półproduktów są wystarczające, by działały na naszą skórę ale jeśli ekstrakty z kakao, makadamii czy migdałowca są na 18 - 21 na 26 składników, to chyba coś jest nie tak...

3. Ziaja - sopot spa - peeling wygładzający - bardzo wydajny produkt i naprawdę niezły. Znam jednak lepsze i ich będę się trzymać. Działać, działa (jest lepszy od Ziai Ulga) ale trudno go zmyć, i zawsze miałam wrażenia jakbym nakładała klej.

4. Gillette - desodorant w żelu -  trzymał poziom. Nie przepadam za tą formą, nie lubię czekać, aż produkt się wchłonie ale był niezły. Tu znalazł się dlatego, że znalazłam coś o wiele lepszego - Old Spice.. :)



5. Gorgio Armani - Acqua di Gioia - przyjemny zapach, dla mnie odrobinę zbyt kwiatowy i jednowymiarowy. Acqua di Gio jest bardziej w moim guście. Zapach jest dość trwały, dobry na lato.

6. Hean - wild cat eyes - tusz do rzęs. Dobry codzienny tusz, dający naturalny wygląd rzęsom. Znalazł się tu bo: a) nie wyróżnia się niczym szczególnym, b) nie przepadam za jego suchą formułą. To zdecydowanie nie jest zły produkt, tylko po prostu jest wiele, równie dobrych tuszy, na rynku.

7. Mr. Nail - odżywka do paznokci z witaminami - ta odżywka działa przepięknie ALE tak dłuuuuugo schnie a pędzelek jest tak rachityczny, że jestem w szoku, że udało mi się go zużyć.


PRODUKTY ZŁE, BUBLE, KTÓRYCH JA NIE POLECAM


1. Isana - szampon do włosów - cholernie wysuszał włosy moich córek, plątał je, włosy po nim były matowe i nieprzyjemnie tępe. Moje pędzle też nie za bardzo się z nim polubiły. Zapach dość przyjemny, wydajny.

2. Evree - krem do stóp - pod koniec zmuszałam się, by go użyć. Na początku jeszcze coś tam robił dla moich stóp ale pod koniec nie było różnicy czy go użyłam czy też nie. Więcej o nim tu.

3. Rossmann - przyrząd do skórek. Badziew kompletny. Druga strona, służąca do wycinania skórek była tak tępa i nieprzyjemna w użyciu, że ten egzemplarz szybko wylądował w koszu.



4. Tołpa - nawilżająca mleczko łagodzące - nie sprawdził mi się, zużyłam tylko dzięki temu, że łączyłam go z olejkiem arganowym. Dość intensywny (i dla mnie na początku mdlący) zapach, przeciętne właściwości nawilżające (mam bardzo suchą skórę). By wydobyć produkt trzeba rozciąć opakowanie. Nie jest to produkt dla mnie.

5. Catrice - cień do oczu - pisałam o nim tu. Znika, kruszy się, blenduje do zera. "Zeswatchowany" wygląda pięknie ale na oku to porażka. Szkoda.

6. Bebeauty - płyn micelarny. Pisałam o nim tu. Dla mnie to bardzo zaskakujący bubel. Strasznie podrażniał moje oczy, trudno wykonywało mi się demakijaż. Na pewno więcej go nie kupię.


Uff tyle, napiszcie proszę jak Wam się czytało i czy któryś z tych produktów miałyście przyjemność / nieprzyjemność używać.


Miłego weekendu.

środa, 24 czerwca 2015

187. Owocowy Garnier

Do produktów Garnier nigdy mnie specjalnie nie ciągnęło, w sumie to nawet nie wiem jaki był tego powód. Moim ostatnim podejściem do tej marki był sławny i bardzo lubiany płyn micelarny. Niestety dla mnie okazał się przeciętniakiem i dość szybko powędrował do mojej znajomej.
W drogerii szukałam Ziai lub AA, nie znajdując ani jednego ani drugiego sięgnęłam po:

Garnier

Czysta skóra
żel peelingująco-rewitalizujący



Informacje podstawowe

Pojemność: 150 ml
Konsystencja: standardowa
Zapach: owocowy, orzeźwiający
Info od producenta: żel peelingująco-rewitalizujący; przeciwko niedoskonałościom; daje efekt rozświetlenia; do cery tłustej z niedoskonałościami; posiada wyciąg z grejpfruta i granatu oraz pochodną witaminy C


Moja ocena

  • żel przepięknie pachnie, zapach jest owocowy, pobudzający;
  • w produkcie nie ma widocznych drobinek peelingujących, znajdziemy małe, drobniutkie białe "coś";
  • żel jest dość ścisły, więc jeśli nie chcemy uczucia "zaklejenia", twarz musi być mocno wilgotna;
  • przy zetknięciu w wodą żel po kilku chwilach zmienia się w dość gęstą, "mięsistą" pianę;
  • peeling oferuje bardzo delikatne i subtelne złuszczanie;
  • ponieważ właściwości peelingujące są mizerne używam go więcej niż przy innych tego rodzaju produktach, co w konsekwencji powoduje widoczny ubytek po każdym użyciu i dużo mniejszą wydajność;
  • nie wysusza, nie ściąga, ale też nie nawilża;
  • jestem już przy końcówce i nie zauważyłam, by moja cera była bardziej rozświetlona;
  • używam go do zmycia makijażu twarzy, radzi sobie z tym bardzo dobrze.

Uważam, że komuś pomyliło się z etykietowaniem tego produktu. Mając cerę tłustą z niedoskonałościami produkt powinien mieć więcej właściwości peelingujących, tu jest bardzo delikatnie i subtelnie. Moim zdaniem produkt mógłby okazać się idealny dla osób z cerą normalną, lubiących małe złuszczanie mechaniczne. Bardzo możliwe, że osoby z cerą delikatną mogłyby go również polubić.

Ostatecznie to miły akcent przy porannym prysznicu, miły ale niewystarczający, ja czułam niedosyt po każdej aplikacji.


wtorek, 23 czerwca 2015

186. W poszukiwaniu idealnej codziennej maskary - Hean wild cat eyes


Postów z tej serii było już kilka, pisałam już o Big Volume Lashes (Eveline), 3D Glam mascara effect (Eveline) oraz o Magnetic look ultra Volume mascara (Eveline).

Dziś zapraszam na recenzję tuszu z:

HEAN

Wild cat eyes
long lashes mascara


Informacje podstawowe

Pojemność: 14 ml
Rodzaj / typ maskary:  tusz wydłużający rzęsy
Szczoteczka: przypomina choinkę, włosie naturalne
Opakowanie: dobrej jakości / przyciąga wzrok
Konsystencja: jest dość suchy, nie musimy czekać aż przeschnie



1 warstwa tuszu



2 warstwy tuszu



Moja ocena

  • przy jednej warstwie:
    •  tusz jest mało widoczny na rzęsach, coś się tam dzieje ale jest to dość naturalny efekt;
    • ładnie rozdziela i podnosi rzęsy (nie używam zalotki);
    • tusz jest dość suchy i na początku trudno się go nakłada; jednak im dłużej czeszemy rzęsy tym jest aplikacja staje się łatwiejsza;
    • tusz nie odbija się ani na górnej ani na dolnej linii rzęs;
  • przy dwóch warstwach:
    • efekt jest już bardziej widoczny, rzęs wydaje się więcej i są mocniej zaakcentowane;
    • delikatnie odbija się powyżej linii rzęs;
    • na rzęsach osadzają się małe grudki, ale z większej (normalnej) odległości ich nie widać;
Ogólnie:
  • tusz nie osypuje się w ciągu dnia;
  • nie kruszy się;
  • dobrze się zmywa, nawet bardzo delikatnymi micelami;
  • mam wrażenie, że odrobinę zanika - nie osypuje się, tylko właśnie zanika w ciągu dnia.

To mój pierwszy tusz z tej firmy i nie miałam żadnych oczekiwań. Moim zdaniem, nie jest to najgorsza maskara jaką miałam, nie jest również powalająca na kolana. Wild cat eyes reklamowany jest jako tusz wydłużający, i w tej kwestii nie można mu nic zarzucić, rzęsy są wydłużone i podkręcone ( choć jak tak pomyślę to nie jest aż taki wyczyn, nasze rzęsy na końcach są prawie przezroczyste więc nałożenie jakiegokolwiek tuszu czerni je i opytycznie wydłuża).
Nie podoba mi się jednak dość sucha formuła; to, że w ciągu dnia jakby mi go ubywa, no i mimo wszystko nie pogniewałabym się gdyby choć troszkę pogrubiał rzęsy (choć zdaje sobie sprawę, że o pogrubieniu nie ma słowa ani na maskarze ani na stronie producenta :) ).

Jeśli lubicie lekko podkreślone rzęsy lub szukacie drugiej maskary, która typowo wydłuża rzęsy i  nie przeszkadza Wam formuła, to ta maskara może Wam się spodobać.

A czy Wy miałyście jakąś maskarę od HEAN, która Was oczarowała?


poniedziałek, 22 czerwca 2015

185. Kiedy myślisz, że to już koniec.....

Kiedy myślałam, że to już koniec... kiedy byłam przekonana, że przez najbliższe miesiące będę mogła pić żel pod prysznic litrami a kremem do rąk będę maziać siebie i resztę bloku, dzwoni do drzwi listonosz i przynosi zapomnianą przez mnie i Boga przesyłkę.....


Dawno, dawno temu dostałam zapytanie o testowanie kosmetyków, zgodziłam się i zapomniałam... jeszcze nigdy się nie zakwalifikowałam więc myślałam, że i tym razem nic z tego nie wyjdzie.

Ku mojemu zaskoczeniu tym razem było inaczej i otrzymałam takie oto kosmetyki:



1. Soraya - balsam do opalania - SPF 10
2. Soraya - rozświetlający balsam utrwalający opaleniznę - na trzecim zdjęciu trochę widać drobinki brokatu, które występują w tym balsamie. Jeszcze go nie używałam na całe ciało ale już wiem, że skubaniec się klei.
3. Soraya - przyspieszacz, balsam utrwalający
4. Bio-oil - ten kosmetyk najbardziej mnie interesuje
5. Salvequick - plastry na pęcherze.


Miałyście, lubicie czy wręcz przeciwnie?

piątek, 19 czerwca 2015

184. Moje nowości z ostatnich miesięcy

Przyznam od razu, że ilość zakupionych produktów w ostatnich 3 miesiącach mnie przeraża. Po przeszło roku bardzo oszczędnego kupowania taka ilość jest porażająca (wiem, że się powtarzam, trudno). Długo zastanawiałam się czy w ogóle to pokazywać ale to będzie taka "terapia wstrząsowa" - najwyraźniej mi potrzebna.....




Bell Hypoallergenic - korektor pod oczy 01
Podczas promocji w Rossmannie kupiłam najpierw jeden, tak na próbę, następnego wróciłam po następny - jest świetny, kremowy, kryjący, długotrwały. Idealny. Ten odcień jest bardzo jasny, jeśli szukacie czegoś bardzo jasnego ten może być strzałem w 10.


Golden Rose - szminka matowa nr 27
Nie wiem co o niej powiedzieć, jednego dnia uważam, że to najlepszy odcień z możliwych, następnego nie jestem w stanie zdzierżyć jej na swoich ustach.


Garnier - żel peelingujaco-rewitalizujący
Żel przeznaczony dla cery tłustej z niedoskonałościami. Przepięknie pachnący, niezbyt wydajny kosmetyk. W najbliższym czasie planuję recenzję.


Eveline - luksusowy balsam odżywczo-energizujący
Szukałam tego w złotym opakowaniu, był tylko ten. Z tej linii miałam już masło. Balsam jest niezmiernie  podobny w działaniu i identyczny w zapachu. Nieznośnie niewydajny ale jednak przyjemny kosmetyk.

Lovely - rozświetlacz (gold)
Przepiękny rozświetlacz w cholernie badziewnym opakowaniu, po miesiącu użytkowania rozpadło mi się w rękach.

Eveline - arganowa oliwka do paznokci 8 w 1
Na razie nie powiem dużo o tym produkcie, zbyt krótko go używam. Na pewno pięknie pachnie i całkiem szybko się aplikuje i wysycha na płytce.

Bielenda -aktywny tonik korygujący
Jeden z niewielu kosmetyków tutaj, który czeka na swoją kolej. Tonik z Ziai już dogorywa ale chciałam już coś mieć. Obietnice producenta: redukcja porów i błyszczenia skóry; rozjaśnienie przebarwień; dodanie blasku i korekta jakości skóry.


Bandi - delicate care - krem z algami morskimi na dzień
Kupiony z jakąś gazetą, na pamiętam którą. Nówka nie śmigana ale to już niedługo się zmieni. Obietnice producenta: krem nawilżający koi i łagodzi podrażnienia.


Bandi - +35 - energetyzujący krem na noc
Też dorwany w jakiejś gazecie (chyba Avanti). Używam od prawie dwóch tygodni i na razie nie wiem, co o nim sądzić. Obietnice producenta: krem przeciwzmarszczkowy o bogatej formule, wspomaga w nocnej regeneracji komórek skóry.


Ziaja - kremowe mydło pod prysznic - pomarańcza
Genialny kremowy żel o wściekle pomarańczowym kolorze. Zapach jest przepiękny, umila mi czas pod prysznicem :)

AA - oil infusion - olejek do twarzy
Nówka sztuka, raz jeżdżona. Na razie jedynie zauważyłam, że pipeta nie dochodzi do końca buteleczki, więc najpewniej będzie problem z wydobyciem wszystkiego pod sam koniec.

Ava - krem pod oczy
Moja druga buteleczka, mój ulubieniec. Więcej o nim tu. Jak na razie to najlepszy krem pod oczy jaki miałam, nie zamierzam szukać niczego innego.


Elfa Pharm - szampon łopianowy przeciw wypadaniu włosów
Miła, gęsta konsystencja i ziołowy zapach. Szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy i skalp i niestety wysusza moje końcówki. Mimo, że zmniejsza ilość wypadających włosów po jego skończeniu wracam do Ziai med.



Ziaja - krem łagodzący dla dzieci i dorosłych z 10% d-pantenolem
Produkt dla moich dzieciaków. Miła lekka formuła, widocznie zmniejsza uczucie pieczenia i swędzenia skóry.


Old Spice - desodorant
Moje odkrycie. Genialny produkt. Pachnie ale na tyle subtelnie, że nie koliduje z perfumami. Zmniejsza potliwość i całkowicie eliminuje przykry zapach. Niezwykle wydajny, nieklejący kosmetyk.


Bell Hypoallergenic - płyn micelarny
O nim też chce napisać. Zużyłam prawie pół opakowania i wart jest osobnego posta. Informacje od producenta: płyn przeznaczony do skóry wrażliwej, skłonnej do podrażnień skóry. Wzbogacony aktywnym kompleksem roślinnym.


Fuss wohl - krem do stóp złoju jelenia
Jeszcze go nie użyłam, ale słyszałam wiele dobrego o tym produkcie. Zobaczymy. Informacje od producenta: produkt przeznaczony do skóry suchej i popękanej z olejem migdałowym, alantoinę, wyciąg z białej herbaty.


Ziaja liście zielonej oliwki - płyn dwufazowy
Już go oddałam, nie polecam. Bubel a więcej przeczytacie tu.


Biały Jeleń - płyn pod prysznic
Leżał sobie samotny, przeceniony. Bardzo lubię tą serię a żeli pod prysznic nigdy nie za dużo :). Informacje od producenta: delikatnie oczyszcza skórę, bez podrażniania jej. Nawilża, łagodzi.

Biały Jeleń - żel pod prysznic
Miałam kilka próbek, które przypadły mi do gusty, zarówno pod względem działania jak i zapachu. Dobrze się pieni, nie wysusza skóry, ma bardzo przyjemne miękkie opakowanie.


AA oil infusion - żel peelingujący
Mój kolejny ulubieniec. Pisałam już o nim tu . Bardzo przyjemnie pachnie, jest wydajny i nadaje się do codziennego stosowania.


Evree - olejek do ciała
Skusiłam się, mimo że mam czym się maziać. Dziś będzie jego premiera i mam nadzieję, że się sprawdzi.

Yoskine - płyn micelarny
O nim również słyszałam dużo dobrego, kupiłam podczas promocji w Rossmannie. Jak tylko skończę płyn z Bell ten będzie miał swoje pięć minut. Obietnice producenta: oczyszcza, nawilża, wygładza, skutecznie orzeźwia i łagodzi podrażnienia.


Pytanko: czy Wy lubicie czytać takie posty? Czy dla Was jest to interesujące?

czwartek, 18 czerwca 2015

183. Och te oliwki....

Bez owijania w bawełnę, to nie będzie pozytywna recenzja. Płyn dwufazowy z Ziai mnie wkurzył, zirytował i już dzisiaj leci w przestrzeń - może któraś z moich koleżanek go przygarnie - mimo, że jest niemalże nowiutki, nie chce mi się z nim bawić a raczej męczyć.



ZIAJA 
liście zielonej oliwki
oliwkowy płyn dwufazowy 
demakijaż oczu i ust

Informacje podstawowe

Pojemność: 120 ml
Zapach: brak 
Konsystencja: to dwufazówka, wylany na płatek kosmetyczny dobrze się w niego wchłania (nie spływa)



Moja ocena

Na zdjęciu z nr 1 pokazałam jak wygląda płatek po demakijażu jednego oka, niby tragedii nie ma ale po pierwsze musiałam bardzo długo trzymać go przy oku (po standardowym, dla mnie czasie, płatek był niemalże czysty) a po drugie, jak widać na zdjęciu z 2 on nie rozpuszczał tego tuszu, tylko jakby go grudkował, skawalał, co wkurzało mnie jeszcze bardziej. Te nieszczęsne kawałeczki wchodziły mi w oko /  pod powiekę i czułam się jakbym dostała piaskiem po oczach.
Na zdjęciu ostatnim po lewej stronie jest wacik z płynem micelarnym i resztkami tuszu, który już nie chciał zejść przy użyciu dwufazówki. Tak dla wyjaśnienia, wacik był brudny po obydwu stronach.


Staram się nie pastwić nad tym produktem, wiem że jest spora rzesza ludzi, którzy lubią ten produkt ale jak dla mnie to bubel. Jeśli kosmetyk, który ma zmywać tusz szybko i bezproblemowo, nie dość, że robi to bardzo mizernie i niedokładnie, to jeszcze powoduje podrażnienie oczu, to dla mnie taki produkt jest spalony na całej linii.

Ostatecznie nie polecam i teraz już wiem, że z tej serii odpowiada mi tylko tonik i to przy nim zostanę. Nie będę już testować tej linii, mam dość.






    środa, 17 czerwca 2015

    182. Trochę kolorówki z Bell Hypoallergenic

    Ostatnio mało było tutaj postów około kolorówkowych, uwielbiam pielęgnację i to ona bardziej mnie kręci, dziś jednak mały zwrot akcji i chce pokazać Wam krem CC z Bell Hypoallergenic.



    Informacje podstawowe

    Pojemność: 30 ml
    Kolor: to jest 01 porcelain - jeśli miałyście krem CC z Under 20 to ten jest bardzo podobny, ma niemalże identyczny odcień (inne wersje)
    Konsystencja: normalna, standardowa niezbyt zbita, nielejąca
    Zapach: niewyczuwalny

    Opis od producenta: 
    • lekka nawilżająca formuła. 
    • wyrównuje koloryt skóry. 
    • kryje niedoskonałości.
    • dodaje cerze blasku.
    Skład:





    Moja ocena

    • bardzo podoba mi się aplikator w tym produkcie, przede wszystkim dlatego, że dzięki niemu opakowanie nie brudzi się a ja mogę wycisnąć tylko tyle ile potrzebuję; żałuję, że inne nie mają takiego rozwiązania;
    • produkt z Bell jest bardzo lekki i przyjemny w użyciu; 
    • jest wydajny;
    • nie smuży się, nie waży, nie podkreśla suchych skórek;
    • nie podrażnia, nie zapycha;
    • genialnie łączy się z cięższymi / ciemniejszymi podkładami;
    • mam wrażenie również, że zmniejsza widoczność moich porów;
    • na początku, na twarzy daje spory błysk (widać to na środkowym zdjęciu), po kilku chwilach staje się satynowy, widać lekką poświatę ale bardzo naturalną i miłą dla oka;
    • jak widać na powyższych zdjęciach krycie, przy jednej warstwie, jest widoczne ale dość subtelne;
    • krycie można budować;
    • położenie drugiej warstwy nie powoduje wałkowania, ważenia czy innych negatywnych konsekwencji;
    • produkt bardzo ładnie wyrównuje kolor i jak dla mnie, wystarczająco przykrywa moje piegi i niedoskonałości;
    • przepięknie wtapia się w skórę, jest niesamowicie naturalny;
    • trwałość standardowa dla kremów CC, przypudrowany trzyma się widocznie dłużej (spokojnie 3/4 dnia);
    • wyciera się równomiernie.

    Przez długi czas szukałam idealnego kremu CC. Większość moich zdobyczy było totalnie przeciętnych. Miały albo zerowe krycie, albo świeciłam się jak sztuczne słońce, albo były za ciemne (nawet po opaleniu się).
    Krem CC z Bell Hypoallergenic okazał się strzałem w 10. Kolor jest jaśniutki i bardzo naturalny; ukrywa co ma ukrywać, daje przepiękne naturalne wykończenie, jest wydajny jak diabli. Ten produkt to idealne rozwiązanie dla osób, które potrzebują lekkiego produktu na upały lub mają mało do ukrycia.

    Jest to produkt, który zdecydowanie warto wypróbować i który mogę z ręką na sercu polecić każdemu.


    poniedziałek, 15 czerwca 2015

    181. Ulubieni ulubieńcy - twarz

    Z moimi włosowymi ulubieńcami mieliście możliwość zaznajomić się w tym poście, dziś przyszła pora na drugą odsłonę. Dziś po krótce przedstawię Wam produkty, którymi maziam się po mojej pięknej facjacie :) Zapraszam.

    KREMY




    1. Eveline - krem na dzień - argan i mleko kozie

    Już kilka razy zabierałam się do napisania osobnego postu na temat tych kremów, zawsze wychodziło to zbyt długie, zbyt lukrowane, nie byłam przekonana.
    Bezapelacyjnie jest to genialny produkt: lekka formuła, momentalnie się wchłania, jest absurdalnie wydajny.
    Składniki aktywne: olej arganowy, mleko kozie, mocznik, olejek z pestek winogron, ekstrakt z rumianku, ekstrakt z żeń-szenia, witamina A.


    2. Eveline - krem na noc - argan i mleko kozie

    Bardzo dobry i równie wydajny, jak ten na dzień, krem. Konsystencją przypomina gęste masło do ciała, lekko matowi skórę. Fantastycznie odżywia, skóra po nim jest miękka, jędrna.
    Składniki aktywne: olej arganowy, mleko kozie, masło shea, bioHyaluron Complex, naturalna betaina, d-panthenol, witamina E.

    Informacje dodatkowe:
    • Idealny dla osób z cerą mieszaną i normalną;
    • ma dość silny zapach, coś jak słodkie mleko;
    • przy drugim opakowaniu zauważyłam, że moje zmarszczki na czole widocznie się zmniejszyły.

    3. Ava - krem-serum pod oczy - rozjaśniający cienie pod oczami

    To moje drugie opakowanie. Pisałam o nim tu. Fantastyczna lekka formuła, dość długo się wchłania i na początku trzeba się przyzwyczaić do zapachu ale jako jedyny, do tej pory, rozjaśnił moje cienie i to w stopniu tak dużym, że w normalne dni nie potrzebuję korektora pod oczy (co nigdy mi się nie zdarzało).

    DEMAKIJAŻ




    1. AA - żel peelingujący

    Moje drugie opakowanie, o nim również już pisałam. Bardzo przyjemnie pachnie, drobiny peelingujące są dla mnie wystarczające - stosuje go codziennie i nie odczuwam ani ściągnięcia ani podrażnienia. Jest wydajny i mimo, że testuje inne produkty ten jest jedynym, do którego wracam i wiem, że będę zadowolona.


    2. Delia - żel odświeżający

    To druga lub trzecia butelka. Jest potwornie wydajny, ma delikatny bardzo przyjemny zapach. Zmywa makijaż (oprócz oczu), nie szczypie, nie podrażnia, nie ściąga skóry.


    3. Bandi - płyn micelarny

    Już kilkakrotnie się nad nim rozpływałam. Rozpuszcza wszystko - tusz, produkty wodoodporne; nie szczypie, nie podrażnia. Nie umiem się nad nim nie rozpływać, moim zdaniem jest najlepszy na rynku... no dobra nadal cena mi nie odpowiada ale w promocji zawsze się na niego skuszę.


    4. Ziaja - oliwkowa woda tonizująca z witaminą C

    Przepiękny lekki zapach, fantastycznie tonizuje i współgra z moją cerą. To pierwszy produkt, który przekonał mnie, że toniki coś robią i mają sens.


    DODATKI





    Produktów tych używam tylko od czasu do czasu, to moje takie małe dodatki, ważne w pielęgnacji ale tylko w sytuacjach awaryjnych.


    1. Bandi -maska drożdżowa

    O niej pisałam już milion razy. Czasowo zwęża moje pory, jest idealny do oczyszczania skóry policzków i nosa. Jest tak wydajny, że chyba umrę i nadal go będę miała. Jedyne co to mam mu za złe to zapach - śmierdzi jak rozgnieciona witamina C....


    2. AVA - olej arganowy

    Ukochany śmierdziuszek - przepięknie wpływał na moją skórę. Teraz jest dla mnie zbyt ciężki ale na pewno do niego wrócę jak nie będzie już tak gorąco. W połączeniu z mleczkiem do ciała z Tołpy genialnie działał na moją suchą skórę ciała. Fantastyczny produkt, którego im dłużej używałam tym bardziej go doceniałam....


    3. Bandi - krem złuszczający na noc

    To drugi tutaj produkt, którego nie mam w tym momencie ale jedyny, którego bardzo, bardzo mi brakuje. Próbowałam już wielu podobnych produktów i jak na razie tylko ten tak dobrze wpływał na moją skórę. Zaaplikowany wieczorem nie dość, że delikatnie złuszczał moją skórę to jeszcze ją odżywiał. No i nie musiałam go zmywać, pamiętać o nim itp. Dodatkowo nie podrażniał, nie szczypał i był bardzo wydajny. Jak tylko zużyję to co mam z całą pewnością kupię ponownie.


    4. The Body Shop - olejek z drzewa herbacianego

    Śmierdzi jak cholera, genialnie rozprawia się ze wszystkimi pryszczami. Sięgam po niego rzadko ale jeśli tylko widzę, że coś się dzieje olejek rozprawia się z tym z szybkością światła.


    5 i 6 - Golden Rose i Eveline - pomadki do ust

    Teraz używam ich kilka razy w tygodniu, obydwie są niezastąpione - ta z GR jest bardzo dobra na dzień. Ta z Eveline bardzo dobrze sprawdza się na noc - nałożona wieczorem zostaje na ustach do rana. 

    Macie, znacie, lubiecie?

    piątek, 12 czerwca 2015

    180. Spotkanie trzeciego stopnia

    O Evree mówi się ostatnio sporo... olejek do ciała, olejki do twarzy czy balsam do ciała przewija się na wielu blogach i kanałach youtuba.... powyższe produkty z czasem najpewniej zagoszczą w mojej łazience, na razie jednak potrzebowałam innych produktów i to właśnie o nich będzie dzisiejszy post.


    EVREE

    Regenerujący krem do stóp 
    Odżywczy krem do rąk
    Krem ratunek dla rąk



    Regenerujący krem do stóp
    do bardzo suchej i szorstkiej skóry


    Informacje podstawowe

    Pojemność: 75 ml
    Konsystencja i kolor: biały i dość gęsty krem
    Zapach: dość silny, widoczny, eteryczny
    Składniki czynne: alantoina, urea d-pantenol, witamina E, lawendowy olejek eteryczny, emolienty;


    Moja ocena

    • nie będę czarować i się rozpisywać - to zwyklak - jest widocznie gorszy od kremu do stóp np.  z Lirene;
    • trochę nawilża i odżywia stopy ale rezultaty ani nie są powalające ani długotrwałe - stopy rano posmarowane po kilku godzinach wyglądają tylko poprawnie;
    • nie odpowiada mi również do końca zapach - czuć tu olejek eteryczny - dla mnie to zdecydowanie nie lawenda, bliżej mu eukaliptusa. Kiedy za pierwszym razem posmarowałam stopy ledwo zdzierżyłam - można się przyzwyczaić ale to nie moja bajka;
    • zostawia lekką powłoczkę na stopach, nie do końca wsiąka albo robi to bardzo długo ... z jednej strony to dobrze, zabezpiecza stopy ale z drugiej strony kiedy kilka razy zdarzyło mi się szybciej wstać i pójść do innego pokoju to nie dość, że zostawiłam ślady na drewnianej podłodze to jeszcze o mało się nie zabiłam na zakręcie;
    • ostatecznie uważam, że nie jest to krem do stóp suchych czy bardzo suchych (które ja posiadam) to może być idealny produkt dla osób bez większych problemów... tylko czy takie osoby kupują tak opisane produkty?


    Krem ratunek dla rąk
    natychmiastowa ulga dla mocno przesuszonej i popękanej skóry


    Informacje podstawowe

    Pojemność: 75 ml
    Konsystencja i kolor: dość zwarty biały krem
    Zapach: bardzo delikatny, niemalże niezauważalnie owocowy
    Składniki aktywne: gliceryna, masło mango, tlenek cynku, alantoina


    Moja ocena

    • mam wrażenie, że nie wsiąka całkowicie w skórę, nie nadaje się gdy pracujemy przy komputerze (z całą pewnością zostawimy tłustą warstewkę na klawiaturze);
    •  używam od przeszło dwóch tygodni i nie zauważyłam, by poprawił stan mojej skóry - nie widzę trwałego odżywienia
    • nie zauważyłam również, by koił moją skórę - raczej utrzymuje constans


    Odżywczy krem do rąk
    do bardzo suchej i wrażliwej skóry


    Informacje podstawowe:

    Pojemność: 100 ml
    Konsystencja i kolor: biały standardowy krem
    Zapach: wyczuwalny ale nie nachalny, lekko wyczuwalny olejke makadamia
    Składniki aktywne: olejek makadamia, olejek migdałowy, kompleks witamin (E i F), emolienty roślinne


    Moja ocena
    • szybko się wchłania
    • nie zostawia filmu, dłonie nie lepią się
    • nawilża i odżywia skórę rąk na całkiem niezłym poziomie;
    • dłonie po użyciu są przyjemnie gładkie i jedwabiste;
    • przyjemnie pachnie;
    • dobrze się rozmarowuje, nie zostawia smug.


    Mam mieszane uczucia co do tych trzech gagatków. Z tej gromadki tylko ten w różowym opakowaniu  poleciłabym innym.... choć też nie w 100%....  jest niezły ale znam lepsze - np. Ziaja z ceramidami, 4 pory roku czy Eveline.  Różnica nie jest dramatyczna ale jednak widoczna...
    Odczuwam lekki zgrzyt czytając również o wydajności. Krem do stóp w mniejszej ilości jest dla mnie niewystarczający a w większej ilości w ogóle i absolutnie nie wsiąka w skórę. Biały krem do rąk bardziej zabezpiecza dłonie niż je odżywia no i w mniejszej ilości pozostawia ręce suche, a w większej wszystko się mazia, klei i nie jest to efekt, którego szukam.

    Rzadko odczuwam tak mieszane odczucia. Intryguje mnie ta firma i chciałam, by te produkty mnie oczarowały...tak niestety się nie stało.... szkoda....

    Miałyście może kogoś z tej trójcy, może u Was się bardziej sprawdziły?

    czwartek, 11 czerwca 2015

    179. Miłości z tego nie będzie. Czyli youtubowe hity, które u mnie nie zagrzeją miejsca. Odsłona nr. 2

    Dawno, dawno temu był już post o tym tytule - wtedy myślałam, że to jednorazowa historia, czas jednak zweryfikował mój tok rozumowania.


    źródło: demotywatory.pl


    1. Szczotka tangle teezer


    Kupiłam a jakże - było to w czasach, kiedy włosy leciały mi zawsze i wszędzie. Zawiał zefirek i mogłam zbierać pukiel włosów z podłogi, szczotkowanie było traumatyczne. Przez wiele miesięcy starałam się odkryć fenomen tej szczotki, po roku go nie odkryłam, szczotka się zużyła i teraz służy moim kotom.
    Absolutnie nie twierdzę, że to bubel, nie twierdzę, że jest do d...py ale nie rozumiem tej ekstazy, tych wszechobecnych ochów i achów....



    2. Płyn micelarny - Bebeauty



    Tak naprawdę to właśnie ten produkt skłonił mnie do napisania postu. Kupiłam go coś koło dwóch tygodni temu, niestety od pierwszego użycia nie polubiliśmy się.  Zmyć zmywał (wcale nie tak genialnie jakbym się spodziewała po tym trylionie postów i filmików, które widziałam) ale dodatkowo piekł jak skurczysyn, z oczu płynęły mi łzy jakich chyba nie wylałam nawet zobaczywszy swoje córy po narodzinach.....
    W przypływie irytacji wylałam go do zlewu... nie przypominam sobie bym postąpiła tak z innym produktem.



    3. Płyn na skórki - Sally Hansen



    Większość moich skórek jest bardzo łatwych w użyciu, niestety ze 3 z nich to totalna porażka. Są szerokie, twarde i mocno przylegają do płytki. Kupując, osławiony już płyn, miałam nadzieję, że moje problemy właśnie się skończyły. Płyn rzeczywiście pomaga ale taki sam skutek osiągnę trzymając dłonie w ciepłej wodzie przez kilka minut więc trochę się rozczarowałam....


    No i  taki mały dodatek - to w sumie dość szczególny przypadek = jedni je zachwalają inni wręcz przeciwnie.



    4. Cienie liquid metal /  pure chrome - Catrice





    Dwa z nich zostały wyrzucone przeze mnie w ostatnim denku. Wczoraj zdecydowałam się wyrzucić ostatni z nich - srebrny.
    Wszystkie z nich mają przepiękne kolory, zeswatchowane wyglądają niesamowicie, konsystencję mają genialną.... niestety na powiece giną, kruszą, zbierają w załamaniu bez względu na użytą bazę.... Szary dodatkowo potrafi całkowicie zniknąć podczas blendowania... same minusy... są niemalże nowe ale nie chce już się z nimi bawić.


    No dobra tyle, więcej nie mam..... A Wy macie takie produkty u siebie w toaletce?

    środa, 10 czerwca 2015

    178. Moje zabawy z Joybox'em - cz. 2

    Ostatnio nie potrafię wyrobić się z postami, zawsze coś... Dziś obiecana druga część mini recenzji produktów, które znalazłam w swoim Joyboxie... Miłego czytania :)





    1. Timotei - odżywka z olejkiem arganowym

    Zanim powiem jak mi się sprawdziła, jeśli będziecie miały możliwość albo macie ten podukt spójrzcie na tył - ten kto wymyślił tak mikroskopijną czcionkę na tej butelce powinien spędzić wieczność na odczytywaniu tych mrówek - normalnie można "połamać" mózg i oczy próbując cokolwiek odczytać.

    No dobra, jeśli chodzi o moje włosy to odżywka była słabiutka, coś tam robiła ale efekt był mizerny. Natomiast moja córa ją po prostu uwielbia, po zastosowaniu jej włosy są jedwabiste, podniesione, genialnie się rozczesują i przepięknie pachną.

    Ocena: dla mnie mizeria, wg córy duża 6



    2. Elair - lakier do paznokci

    Przepiękny kolor, długo utrzymuje się na płytce, nie odpryskuje, nie ściera się. Jedna warstwa wystarcza, by pokryć paznokieć. Same plusy.


    Ocena: genialny produkt, jak będę potrzebować większej ilości albo będę mogła podpiąć się pod czyjeś zamówienie na pewno skorzystam. Polecam



    3.  Stenders - krem na dzień

    Pisałam o nim w denku. Tak sobie nawilżał, nadawał się pod makijaż. Cena jednak nadal mnie odstrasza i po próbce (jak prawie zawsze) nie zauważyłam niczego tak zarąbistego, by wydać tyle kasy, na przeciętny krem.

    Ocena: przeciętniak



    4. Rimmel - podkład - Lasting finish 25 hr






    Muszę się przyznać, że za pierwszym razem trochę z nim popłynęłam i jak zobaczyłam się w lustrze pobiegłam do łazienki, by natychmiast umyć twarz - całkowicie i z lekką ręką zrobiłam sobie totalną tapetę.
    Następnym razem byłam już bardziej świadoma i zakochałam się w tym podkładzie. Jest genialny: dobrze się rozprowadza, nie smuży, jest długotrwały. Jego krycie można budować (na górze widzicie kawałek mojego polika bez i z jedną dość cienką warstwą); nie podkreśla suchych skórek. No i dodatkowo daje mat ale nie ten płaski, tapetowaty (który czasami można było sobie sprawić przy Revlon colorstay) tylko taki przyjemny, lekko satynowy. Przy chłodniejszych dniach nie muszę go w ogóle przypudrować, twarz zostaje przez cały dzień miła dla oka.

    Ocena: genialny produkt, bardzo mi się podoba


    5. MAC - tusz do rzęs



    Tusz ma dość mokrą formułę i szczoteczka wyjęta z opakowania zawsze jest umazana dużą ilością tuszu. Sama szczoteczka jest silikonowa, dość duża z małymi kolcami.


    Góra - bez tuszu; środek - 1 warstwa tuszu; dół - 2 warstwy tuszu



    Góra - bez tuszu; środek - 1 warstwa tuszu; dół - 2 warstwy tuszu


    Góra - bez tuszu; środek - 1 warstwa tuszu; dół - 2 warstwy tuszu

    Mam "love - hate relationship" z tym produktem - raz go lubię i cenię, raz nienawidzę. Jednego dnia szybko i bezproblemowo mogę się nim pomalować: ładnie podkreśli, podkręci, nie sklei ani nie zostawi grudek, których nienawidzę. Następnego dnia cholera mnie bierze, nie dość, że ubrudzę się jak dziecko przy malowaniu, to wyczesanie grudek i sklejonych rzęs zajmuje mi milion minut i po czymś takim mam ochotę wyrzucić tusz do kosza.

    Same możecie ocenić czy efekt Wam się podoba czy nie - uważam, że przy jednej warstwie jest całkiem nieźle.


    Ocena: niezły produkt ale nie jest wart prawie 100 pln. Taki efekt mogę uzyskać o wiele tańszymi maskarami


    A i jeszcze jedno - nie wiem czy tak też macie - ale zmycie tego tuszu jest długim procesem. Zmywając go miałam wrażenie, że on nigdy się nie kończy - po 2-3 wacikach czarnych jak węgiel  maskara nadal była widoczna na i pod oczami.



    Podsumowanie

    Bardzo przyjemne produkty trafiły się w tej części :) Jestem zadowolona. Każdy z nich znalazł swoje miejsce i swoje użycie.
    Bardzo pozytywnie, bardzo przyjemnie i zdecydowanie spojrzę na następne pudełko Joy.

    Część 1




    poniedziałek, 8 czerwca 2015

    177. Na brązowo

    Swoją przygodę z produktami brązującymi zaczęłam dwa lata temu. Na pierwszy ogień poszedł produkt z Lirene. To była totalna porażka, nie oczekując wiele dostałam wielkie NIC. Żadnego, nawet odrobinę ciemniejszego koloru, przyjemnego zapachu i czy jakiegokolwiek nawilżenia. Rok później spróbowałam analogicznego produktu z Dove. Poza pojawieniem się lekkiego koloru na moim odnóżach reszta była taka sama jak u poprzednika... chociaż nie, zapach a raczej smrodek był większy i po prostu nieznośny. Wyrzuciłam go przed skończeniem opakowania.....

    Do brązującego masła z Bielendy podchodziłam więc bardzo sceptycznie. Zaryzykowałam, miałam cichą, totalnie cichutką nadzieję, że coś z tego będzie ale oczywiście pewności nie miałam.


    BIELENDA
    Ultra nawilżające brązujące masło do ciała
    3 drogocenne olejki


    Informacje podstawowe

    Pojemność: 200 ml
    Konsystencja: klasyczne masło do ciała
    Zapach: dość słodkie, trudne do zdefiniowania
    Kolor: mleczny z lekkim brązowym odcieniem
    Olejki: makadamia, marula i kukui.
    Obietnice producenta oraz skład:



    Moja opinia

    • zmianę w kolorze skóry zauważyłam już po drugim użyciu, nie była może dramatyczna ale była widoczna dla mnie i moich znajomych;
    • producent pisze o pięknym, naturalnym odcieniu opalenizny... tu długo się zastanawiałam - ja opalam się na brązowo/czekoladowo, to masło oferuje odcień bardziej w stronę brązowo-żółtego - jest inny niż mój naturalny kolor opalenizny ale nie mogę powiedzieć,  że jest to kolor, który dają niektóre samoopalacze czy solarium;
    • fantastycznie dba o moją suchą skórę, skóra jest nawilżona przez cały boży dzień;
    • opalenizna utrzymuje się 4-5 dni - nie znika w 100% ale po tym czasie (bez systematycznego używania masła) moja skóra robiła się coraz jaśniejsza;
    • balsam dobrze się nakłada i o ile równo go rozsmarujemy (np. w zgięciach łokcia) nie ma zagrożenia, że będziemy mieć ciemniejsze plamy;
    • dobrze się wchłania (standardowo jak na masło) - jeśli jednak nałożymy większą ilość to możemy czekać nawet 15 minut zanim całkowicie wtopi się w skórę;
    • wydajność jest standardowa, nie ma się do czego doczepić,
    • zapach jest dość słodki, trudny do określenia czuć trochę makadamię trochę pozostałe olejki;
    • aromat utrzymuje się do momentu wchłonięcia w skórę, nie przenosi się na ubrania.




    Jak widać zużycie jest bardzo duże, jeszcze 3-4 razy i będzie po maśle. Jestem z niego bardzo zadowolona - robi co ma robić: daje ładny kolor, nie śmierdzi i trwale nawilża skórę. Gdybym miała się do czegoś przyczepić, to wolałabym by kolor na skórze był bardziej brązowy... ale to tylko moja preferencja.
    Masło kosztuje w granicach 14 pln jest więc odrobinę droższy niż Dove czy Lierene, bije je jednak na głowę we wszystkich kategoriach. Jeśli więc macie ochotę przybrązowić się tyćkę i nie przeszkadza Wam masło (albo macie suchą skórę jak ja) polecam przyjrzenie się właśnie temu produktowi.

    piątek, 5 czerwca 2015

    176. Wyrzucone zdjęcia ale czy i pieniądze?

    Nie wiem czy Wy również tak macie ale mnie od czasu do czasu nachodzi przemożna chęć i potrzeba sprzątania - ostatnio robiłam porządki w komputerze, które okazały się na tyle skutecznie, że teraz hula jak stara malutka na wzmocnionej czekoladzie :) Dobrałam się również do zdjęć i wyrzuciłam wszystkie, które były: kiepskiej jakości lub niepotrzebne. Jednymi z tych, które nie przeszły selekcji były również zdjęcia mojego czerepu po 3 tygodniach używania produktu, o którym chce dzisiaj napisać.


    Herbal Care - Farmona

    Wzmacniająca odżywka do włosów w sprayu

    dla włosów zniszczonych i wypadających


    Informacje podstawowe
    Pojemność: 200 ml
    Zapach: przyjemny, ziołowy
    Od producenta: "Spektakularne efekty: zdrowe, gęste i mocne włosy, zmniejszona łamliwość i rozdwajanie końcówek; zwiększa grubość i objętość; lśniące, pełne życia włosy".




    Moja opinia

    Przez pierwsze trzy tygodnie kompletnie nic się nie działo. Włosy nie rosły mi szybciej, nowe nie pojawiały się nawet w ilości detalicznej, nie zauważyłam też, by mniej mi wypadało. Pomyślałam, że to kolejny nietrafiony produkt (wtedy też wyrzuciłam zdjęcia mojego skalpu z komputera). Nie wiedziałam czy go wyrzucić czy dać kolejną szansę. Ponieważ jestem uparta pryskałam się nadal. Zmianę zauważyłam po kolejnych dwóch tygodniach. Włosów może nie było dużo więcej ale były one zdecydowanie grubsze, bardziej twarde, sztywniejsze. Ja generalnie nie mam cienkich włosów ale te, które teraz zaczęły się pojawiać były zdecydowanie inne niż reszta.
    Nigdy nie borykałam się z łamliwością czy rozdwojeniem końcówek więc tu się nie wypowiem ale widać, że są one bardziej błyszczące i lśniące.
    Sam preparat nie powoduje ani obciążenia, sklejania czy innych negatywnych skutków.


    Ostatecznie uważam, że warto go wypróbować. Zdecydowanie wolę go od Apteczki Agafii, która poległa w każdym aspekcie ale nie do końca umiem zdecydować jak go potraktować względem toniku z Orientany, po którym miałam / mam cała rzeszę małych włosków. Sądzę, że jeśli Wasze włosy są słabe, łamiące się i generalnie rachityczne to ten z Farmony może jest powolny ale będziecie bardziej zadowolone a jeśli szukacie szybkiego i dużego wzrostu to powinnyście poszukać Orientany...

    ....Ciekawa jestem jak wyglądałoby połączenie tych dwóch kosmetyków.... może kiedyś w przyszłości Wam o tym napiszę