czwartek, 30 kwietnia 2015

160. Ulegając szałowi - WIosenny Joy Box.

Jak wszyscy to i ja!
Uległam szałowi i postanowiłam zobaczyć o co w ogóle chodzi, kupiłam sobie Joy Boxa. Nie obyło się bez długiego oczekiwania, lekkiego poślizgu w punkcie Ruchu i całkiem sporego spaceru ale nareszcie mam go już w domu.


Mimo, że najpewniej już każda z Was zna / rozpoznaje poszczególne produkty, pokrótce je opiszę.


  1. AA - Hydro Algi - krem matujący intensywnie nawilżający dla cery mieszanej i normalnej (dzień i noc)
  2. Timotei - odżywka z olejkiem arganowym do włosów normalnych i suchych
  3. Stenders - mydełko żurawinowe
  4. Rimmel - podkład lasting finish - nude 100 ivory
  5. Tołpa - nawilżające mleczko łagodzące - nawilża i wygładza łagodzi podrażnienia i uleastycznie 


  1. Glov - mała ściereczka do demakijażu
  2. Embryolisse - Krem BB SPF 20
  3. Etre Belle - Maska kolagenowa i aloesowa
  4. Eclair - lakier do paznokci nr 48
  5. MAC - pogrubiający i podkręcający tusz do rzęs

Dodatkowo w paczce znalazłam: majowy Joy,  próbkę kremu na dzień z Stenders i kupon promocyjny 15% do Embryolisse.


Moje pierwsze wrażenia? ---> mydełko żurawinowe wspaniale pachnie, nie zgadłabym, że to żurawina ale zapach jest przyjemny, krem BB jest tak mały, że aż uroczy i ściereczka Glov - no cóż nie wiem, na co ją będę używać -- może na jedno oko wystarczy.... nawet nie wiedziałam, że robią aż tak małe ściereczki :P

Obiecałam, że napiszę jak mi się sprawdził Ruch i ich odbiór paczek.... No cóż taka mała historia z tego wyszła ale od początku..

Wtorek - popołudniu otrzymałam info, że paczka wyszła z Joy;
Środa - info z Ruchu, że paczka dociera do nich i jest procesowana. O 14 miałam status z 9:44, że paczka  jest przygotowywana do wysłania do punktu odbioru;
Czwartek - rano otrzymałam sms z kodem i informacją o odbiorze.

Jest piękna pogoda więc poszłam na spacer i trafiłam pod numer 144


Pod numerem 144 (wg mapy zumi i mojego gps) jest myjnia autokarów :-) - a moja paczka (po dwóch rozmowach telefonicznych z infolinią (bo za pierwszym razem kobieta nie potrafiła odnaleźć mojej paczki) znajdowała się na dworcu (który na mapie nie ma numeru) Zachodnim (czerwona strzałka).

Generalnie nie mam zażaleń - to mój błąd, nie spojrzałam dokładnie ale mając lokalizację w telefonie stwierdziłam, że to wystarczy.

Jeśli zdecyduje się na następne pudełko, mocno rozważę wbór Ruchu - nie dlatego, że nie do końca zgadza się lokalizacja (bo już wszystko wiem) ale dlatego, że to wszystkozabiera więcej czasu - cały jeden dzień Ruch procesował przesyłkę, moim zdaniem to całkiem sporo.

wtorek, 28 kwietnia 2015

159. Mój pierwszy box



Jak widać pudełko trochę przeszło....
Przez długi czas wzbraniałam się przed zakupem jakiegokolwiek boxa - jak dla mnie one nigdy nie były zbyt atrakcyjne. Kiedyś, całkiem przypadkowo trafiłam na stronę face&look.pl - wśród artykułów, diet można znaleźć również najróżniejszego rodzaju pudełka z kolorówką i/lub pielęgnacją. Po jakimś czasie zdecydowałam się na zakup pudełka z produktami Hean.


produkty zabezpieczone były jeszcze folią bąbelkową


Przyznam się, że otwierając cienie (na których najbardziej mi zależało) byłam trochę rozczarowana - na wizualizacji pokazana była paleta, którą widzicie w katalogu na zdjęciu powyżej. W pierwszym odruchu chciałam ją oddać lub zareklamować, po chwili stwierdziłam, że należy im się chociaż mały test, efekty widzicie poniżej...

Paleta nr 504 Berry Mousse

Wszystkie są bardzo miękkie (najbardziej masełkowaty jest ten najjaśniejszy kolor) - mają całkiem niezłą pigmentację i na pierwszy rzut oka wydają się bardzo przyjemne w użytkowaniu.

Oprócz palety cieni otrzymałam również: tusz wydłużający, bazę pod cienie i lakier do paznokci 157...



Tuszu na razie nie otwierałam, bazę jeszcze mam i nie chcę otwierać następnej, natomiast lakier jest cudowny. Wystarczy jedna warstwa, by pięknie pokryć płytkę, ma niesamowity, delikatnie żarówiasty odcień z ledwo widocznymi srebrnymi refleksami, szybko schnie.

Oraz dwie gazety



Czy było warto....

Gdybym dostała każdą inną paletę powiedziałabym OCZYWIŚCIE, ŻE TAK - przy tej palecie TAK, ALE trochę mi szkoda - fiolet nie jest moim codziennym kolorem więc taka mała łezka mi się kręci w oku... chyba za bardzo się nastawiłam na naturalną paletę.


Jestem ciekawa czy któraś z Was korzystała z tej strony? A może w ogóle Was to nie kręci?

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

158. Moje hity i kity - czyli kwietniowe denko



Co prawda miesiąc się jeszcze nie skończył a w łazience mam kilka dogorywających kosmetyków  ale nadszedł już czas pozbyć się tego wszystkiego - zapraszam na kwietniowo denko.


Legenda:
  • zdecydowanie kupię;
  • może kupię - produkt jest niezły ale chce spróbować czegoś innego lub znam już lepszy kosmetyk;
  • nie kupię - bubel, nie sprawdza się.

 

WŁOSY


1. Eva potrójna sił ziół - szampon łatwe rozczesywanie - niezgorszy produkt. Niby nie ma co wychwalać ale też nie ma co na niego psioczyć. Służył moim córom przez długi czas, myłam nim również swoje pędzle. Nie zauważyłam, by pomagał w rozczesywaniu włosów. Nie kupię.

2. Herbal Care - szampon pokrzywowy. Stosowałam go przez jakiś czas do swoich włosach ale je plątał. Dobrze się pienił, tak sobie mył włosy i pędzle. Nie kupię.

3. Apteczka Agafii - serum na porost włosów. Nie przyspieszył wzrostu, po sugestii Kamczatki z Kaczki z piekła rodem stosowałam jako wcierkę - tu też nie za bardzo się sprawdził - podrażnił mi skalp i pojawił się łupież. Więcej nie kupię.

4. Orientana - ajurwedyjski tonik do włosów - mój ulubieniec. Pisałam o nim tu. Wspaniale się sprawdził. Dzięki niemu pojawiło mi się mnóstwo małych włosków. Kupię ponownie.


CIAŁO


1. Apteczka Agafii - masło muszkatołowe. Super wydajny produkt. Bardzo gęsty, przepięknie pachnący, długo nawilżający. Mimo wielu plusów nie kupię, wolę masło z Planety Organica.

2. Isana - żel pod prysznic pomarańcza i wiśnia. Żel, który skradła mi starsza córa - przepięknie pachnie, ładnie się pieni, nie wysusza. Kupię - dostałam taki nakaz :)

3. Emolium - emulsja do ciała. Małe rozczarowanie, niestety niewydajny.Tak sobie radził sobie z nawilżeniem skóry, nie robił tego również na dłuższy czas. Starczył mi na trochę więcej niż 2 tygodnie. Nie kupię.

4. Biały Jeleń - żel do higieny intymnej. Bardzo fajny i wydajny produkt. Nie podrażniał, nie pienił się jak szalony. Zdecydowanie kupię.

KOLORÓWKA




1. Eveline - Art scenic - korektor. Przez długi czas był moim ulubieńcem, teraz trochę mi się przejadł. Dobrze kryje, czasami potrafi się zebrać w załamaniach. Trwały. Na razie nie kupię, chce wypróbować coś innego.

2. Eveline - błyszczyk do ust. Bardzo przyjemny kosmetyk. Przyjemnie pachniał, nadawał lekki połysk i delikatnie podbijał kolor ust. Na razie nie kupię - mam przesyt błyszczyków.

3. Bell - lakier do paznokci. Użyty 3-4 razy. Nie mam cierpliwości. Skubaniec potrafi zejść z paznokcia godzinę po pomalowaniu płytki. Tworzy smugi i jest generalnie upierdliwy w używaniu. Nie kupię.

4. Celia - duo cieni. Jaśniejszy kolor zużyłam, ciemniejszy przeniosłam do palety. Przepięknie napigmentowane, trwałe cienie. Miło wspominam używanie go mimo, że to produkt zdeka oszukany (przy samym denku jaśniejszy kolor zanikał i pojawiała się warstwa ciemniejszego koloru). Kupię.

5. Maybelline - color tattoo. Skończony jakiś czas temu, nie wiem dlaczego wcześniej nie pojawił się w denku. Kultowy produkt. Opisałam go wielokrotnie w swoim Project Pan. Na razie nie kupię.

6. Bourjois - puder prasowany. Genialny produkt. Bardzo wydajny. Pomagał mi w trzymaniu matu (choć moim zdaniem w miesiącach letnich jest zbyt słaby). Kiedyś kupię.


INNE



1. Specjalista - wybielająca pasta do zębów. Dostałam tę pastę przy jakichś zakupach. Totalny przeciętniak, nie zauważyłam, by wybielił zęby, był średnio wydajny. Nie kupię.

2. Colgate.  Bardzo lubię tą pastę. Wydajna, w konsystencji trochę bardziej ścisła, dobrze sprawdza się na szczoteczce elektrycznej. Kupię.

3. Gilette - maszynka do golenia. Bardzo dobry produkt. Maszynki dla kobiet mogą się schować. Kupię ponownie.

4. Bella - podpaski na noc i ultra. Używam od bardzo dawna, świetne produkty. Kupię.

5. Myjka z Rossmanna. Uwielbiam te myjki - nie rozwalają się, dobrze myją. Kupię.


Małe podsumowanie:
  • 9 kosmetyków - kupię;
  • 5 kosmetyków - może kupię;
  • 5 kosmetyków - nie kupię.

Całkiem nieźle.....

piątek, 24 kwietnia 2015

157. Podróże z Bielendą

To żadna tajemnica - bardzo, bardzo lubię produkty z Bielendy, zdarzają się gorsze produkty (jak w każdej marce) ale ogólnie rzecz biorąc bardzo lubię (wiem, że się powtarzam :P) ich wszelakie mazidła. Kiedy zobaczyłam dwa peelingi (których jestem totalną maniaczką) wiedziałam, że muszę je kupić. Wzięłam dwa i dzisiejszy post będzie właśnie o nich.


Bielenda
Wyszczuplający peeling solny do ciała 
Polinezja - orchidea i algi (nawilżenie i wyszczuplenie)

Nawilżający peeling solny do ciała 
Ameryka - jagoda acai i awokado (nawilżenie i anti-age)

Przepraszam za stan pudełek, nie byłam w stanie ich domyć

Informacje podstawowe

Pojemność: 200 ml
Pojemnik: plastikowe pudełko + zabezpieczające sreberko
Konsystencja: mięciutka, trochę mus, trochę krem na noc; nie lejąca - trudna do określenia
Zapach: intrygujący; w opakowaniu dość intensywny, podczas aplikacji delikatny, subtelny 






Moja opinia
  • Zapach niebieskiej wersji (Polinezji) czasami przypomina dość chemiczny i kostkowo-kibelkowy produkt (sorka za porównanie) - nie dzieje się to często ale czasami te porównanie staje się bardziej niż oczywiste. Co ciekawe w pudełku tak nie pachnie - wtedy wyczuwalna jest orchidea
  • Zapach zielonej jest przyjemniejszy ale zdecydowanie nie przypomina zapachu np. masła z awokado z tej samej firmy
  • Są bardzo wydajne, mała ilość wystarcza na spore partie ciała
  • Niestety w przypadku tych peelingów musicie bardzo uważać jeśli macie podrażnioną skórę czy ranki (nie tylko na nogach ale również na dłoniach, którymi nabieracie produkt) - nosz normalnie piecze nieziemsko, skóra przez długi czas jest czerwona i podrażniona
  • Niestety zostawia tłustawy film, który ciężko zmywa się ze skóry
  • Nie żebym wierzyła w te wszystkie zapewnienia o wyszczupleniu czy anti-age - ale nawilżenia też tu nie ma więc należy od razu zrewidować swoje oczekiwania
  • Dobrze oczyszcza z martwego naskórka 



Nie powiem bym w 100% rozczarowała się tymi produktami ALE uważam, że w przypadku tych peelingów  Bielenda nie ma za bardzo czym się chwalić. Tak, oczyszczają lepiej niż nie jeden drogeryjny peeling (np. Perfecta)  i są bardzo wydajne. Minusów jest niestety więcej i są one dla mnie większej wagi - podrażnienie skóry, zostawianie tłustego, ciężko zmywającego się filmu oraz zmieniający się zapach sprawia, że nie wrócę już do tych właśnie produktów.

środa, 22 kwietnia 2015

156. Ja i pędzle z Glambrush


Pędzle Glambrush zostały stworzone przez jedną z najbardziej znanych polskich youtuberek Digitalgirl13. Byłam ich bardzo ciekawa i jak tylko nastał czas świąt Bożego Narodzenia i moich urodzin zażyczyłam sobie kilku z nich. I tak na początku roku stałam się "dumną matką" 6 pędzli do oczu i 3 do twarzy. Dziś chciałabym je Wam pokazać oraz  opowiedzieć, co o nich sądzę.

P.S.  Niestety post będzie trochę długi, na usprawiedliwienie dodam, że będzie też sporo zdjęć - zapraszam.

PĘDZLE DO OCZU



---------------------------------------------------------------------------------


Pędzle O01 - wykonany z naturalnego włosia kozy, stworzony do nakładania cieni sypkich i prasowanych.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 17,5 cm
  • dł. włosia - ok. 1,3 cm
  • szerokość - ok. 1,2 cm
  • grubość - 3 mm - 4 mm


Spostrzeżenia:
  • pędzel jest dość sztywny i twardy
  • kiepsko współpracował z jasnymi cieniami z palety GR, nie ma tego problemu z innymi cieniami (ciemnymi matowymi z tej samej palety; Inglotem)
  • nie wiem czy wszystkie takie są ale mój jest dość szorstki - kiedy nakładam cień na powiekę słyszę jak "szoruje" po powierzchni. Próbowałam dłużej trzymać go w odżywce (ha nawet go dałam do maski z Biovaxu) i nadal nie jest taki jak chce i oczekuję
  • wypranie go z ciemnych cieni jest strasznie upierdliwe - uwielbiam prać pędzle,  ale doprowadzenie do takiego stanu jak widzicie na zdjęciach jest dość długotrwałe
  • pędzel nie odkształca się ale osłonka w jego przypadku się przydaje, bez niej pojedyncze włoski odstają na boki
----------

 Pędzel O02 - pędzle duo-fiber; wykonany z włosia kozy + syntetycznego; pędzel do rozcierania cieni, bardzo delikatnego nałożenia cienia oraz punktowo nakładania korektora pod oczami.

Wymiary:
  • dł. całego pędzla - 18 cm
  • dł. włosia - 2 cm
  • średnica - ok. 0,8 mm



 Spostrzeżenia:
  • Idealnie sprawdza się do stworzenia mgiełki koloru
  • dobrze sprawdza się również do rozcierania cieni
  • ze zdziwieniem przeczytałam, że ma się nadawać do punktowego nakładania korektora - kilka razy próbowałam i może jestem ułomna ale uważam, że tu jest kiepsko - ma zbyt małą powierzchnię, by zrobić to odpowiednio
  • w przypadku tego pędzla musicie mieć osłonkę - on kompletnie żyje swoim życiem - bez niej pojedyncze włoski mogą kompletnie "pofrunąć" i później przeszkadzać podczas makijażu
  • pierze się znośnie ale szału nie ma
 ----------

Pędzel O04 -  pędzel z włosia kozy, przeznaczony do cieniowania załamania powieki; punktowego nakładania cienia; punktowego nakładania korektora.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 17,5 cm
  • dł. włosia - 1,7 cm
  • średnica - 0,7 cm


 Spostrzeżenia:
  • dość sztywny i gęsty pędzel
  • szorstki - tu również go słychać i  czuć na powiece
  • po praniu zdecydowanie potrzebna jest osłonka
  • mimo szorstkości dobrze sprawdza się do nakładania cienia w załamaniu
  • ciemne cienie ciężko się spierają
 ----------

Pędzel O05 - przeznaczony do brwi, eyelinera i ust. Pędzel z naturalnego włosia.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 16,5 cm
  • dł. włosia - 0,5 cm
  • wymiary włosia - 0,6 cm x 0,1 cm


 Spostrzeżenia:
  • kupiłam go do eyelinera - niestety kompletnie się nie sprawdził. Moim zdaniem włoski nie są dość zbite i trochę zbyt długie - podczas aplikacji eyelinera włoski potrafią się rozcapierzyć i narobić bałaganu
  • jest również zbyt szeroki do zrobienia cienkiej linii
  • całkiem nieźle sprawdza się do nakładania cienia na brwi - dobrze rozprowadza cień, jest wygodny
  • dobrze się pierze 
  • nie wiem czy widać to na zdjęciach ale włoski nie są idealnie tej samej długości z jednej strony na krótszej części mam małą lukę - włoski są widocznie krótsze, inne, na całej długości są odrobinę dłuższe
 ----------


 Pędzel O10 - mini pędzel wykonany z włosa kozy przeznaczony do rozcierania cieni i nakładania korektora, można nim również nakładać cień na dolnej powiece oraz dla osób z małymi oczami.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 17 cm
  • dł. włosia - 1,2 cm
  • szerokość włosia - 0,7 cm
  • grubość włosia - 0,35 cm


 Spostrzeżenia:
  • mały zgrabny pędzelek
  • dość sztywny i szorstki - czuć go na powiece ale przez to, że jest mniejszy nie przeszkadza to tak bardzo
  • lubię go zarówno do rozcierania cieni jak i nakładania korektora
  • idealnie pasuje do załamania powieki
  • jest zbyt szorstki do nakładania cienia na dolną powiekę
  • w jego przypadku możemy obyć się bez osłonki
  • dość trudno się pierze, choć łatwiej niż u poprzednika
----------

Pędzel O11 - pędzel do eyelinera. 
Wymiary:
  • dł. pędzla - 16,5 cm
  • dł. włosia - 0,8 cm
  • szerokość - 0,2 cm


 Spostrzeżenia:
  • mój ulubiony pędzel. Genialnie nadaje się do nakładania eylinera
  • jest precyzyjny, sztywny
  • bardzo łatwo się myje
  • nie odkształca się, nie rozcapierza


PĘDZLE DO TWARZY



 ---------------------------------------------------------------------------

Pędzel T2 - syntetyczny pędzel do podkładu, bronzera, różu. Pędzel do rozcierania i wprasowywania produktu w skórę.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 18,5 cm
  • dł. włosia - 3 cm
  • średnica włosia - 3,5 cm



 Spostrzeżenia:
  • ten pędzel był jedynym pędzlem, przy którym musiałam użyć nożyczek. Miał ok.10-15 włosków różnej długości - kiedy pociągnęłam trzymały się mocno więc nie była to kwestia wypadania
  • jest bardzo miły w dotyku, aksamitny, odrobinę delikatniejszy od mojego ulubieńca Hakuro H55
  •  jest również delikatnie bardziej sztywny niż H55
  • całkiem nieźle sprawdza się do podkładu i bronzera 
  • kilka razy używałam go również do pudru z Essence - jest ok ale szału nie ma.
  • upranie go z płynnego podkładu to niezła gimnastyka - ciężko się pozbyć plamek
  • reszta produktów schodzi dość bezproblemowo
  • nie wymaga osłonki - tu można sobie ją darować
  • dość długo schnie
----------


 Pędzel T5 - duo-fiber, włosie kozy + syntetyczne. Przeznaczony do produktów w pudrze i kremie.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 19,5 cm
  • dł. włosia - 4 cm
  • szerokość włosia - 2,5 cm x 3 cm



 Spostrzeżenia:
  • Boski, boski, boski pędzel. Zastanawiam się nad kupnem drugiego egzemplarza
  • Fantastycznie się pierze
  • Ja używa go do różu i robi to nieziemsko
  • zarówno nakładanie jak i rozcieranie to czysta przyjemność
  • bardzo szybko schnie
  • wymaga osłonki 
----------


Pędzel T16 - wykonany z włosia syntetycznego. Służy do nakładania pokładu, korektorów, róży i bronzerów w płynie.

Wymiary:
  • dł. pędzla - 18 cm
  • dł. włosia - 1,5 cm x 2,5 cm
  • średnica - 2,3 cm




 Spostrzeżenia:
  • niesamowicie miękki, jedwabisty pędzel
  • bardzo plastyczny, przybiera wszystkie możliwe formy
  • bardzo trudno dopiera się z podkładu
  • wymaga mniej podkładu w płynie niż inne pędzle, mniej go również "zjada"
  • dobrze rozprowadza podkład, nie robi smug
  • szybko schnie
  • dobrze sprawdza się do rozcierania bronzera - z niego wypiera się lepiej 
  • by uzyskać kształt ze zdjęć albo trzeba go trochę "wymiętolić" albo dać do osłonki
------------------------------------------------------------------------


Ogólne spostrzeżenia do wszystkich pędzli:
  • wszystkie są dobrze, solidnie zrobione,
  • nie gubią włosia, 
  • wiem, że kilka osób miało problem z zapachem ale ja nie czułam zapachu kozy, dla mnie nie one śmierdziały i nie śmierdzą
  • dobrze się je trzyma, 
  • są miłe dla oka
  • oprócz kilku wyjątków ciężko je doprać, 
  • szybko schną,
  • większość z nich wymaga osłonki


Moimi zdecydowanymi ulubieńcami jest pędzel O11 (eyeliner)  i T5 (do różu) - to genialne produkty. Są dokładnie takie jakie chciałam i oczekiwałam. Nie tylko ułatwiają makijaż to również bardzo przyjemnie się piorą. Nie do końca zadowolona jestem natomiast z O01 i O04 - są zbyt szorstkie, O5 - nie nadaje się do eyelinera (a tego oczekiwałam) i T16 - bo jest zbyt kapryśny.

Wyszło,  że z 9 nie do końca przypadły mi do gustu aż 4... Tak na prawdę żałuję zakupu tylko  pędzla O05 - ale tylko dlatego, że nie maluje brwi ani ust i teraz po prostu mi się kurzy. W przypadku pędzli O01 i O04 nadal będę testować i próbować "zmiękczyć" - to godne pędzle :-)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

155. Powrót do dermokosmetyków

Kiedy pojawiłam się u dermatologa na kontroli lekarka zapytała mnie czego używam do pielęgnacji ciała. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że żeli Isana a balsamu z Isana Med.

Jej reakcja była dość osobliwa - wyobraźcie sobie taki wzrok:





I zapewne taki głos wewnętrzny:



Cóż było robić, pokornie wróciłam do dermokosmetyków. Tym razem kupiłam duet Emolium.

 Emolium
Kremowy żel pod prysznic oraz emulsja do ciała



Informacje podstawowe

 Żel pod prysznic:
Opakowanie: plastikowa butelka z pompką
Pojemność: 400 ml
Konsystencja: biały kremowy płyn
Zapach: apteczny, nie zostaje na ciele
Skład: niestety znajdował się tylko na opakowaniu, które wyrzuciłam

Składniki aktywne: Olej macadamia, masło shea, urea, trójglicerydy kaprylowo-kaprynowe, Alantoina, hialuronian sodu, Panthenol (prowitamina B5), olej parafinowy, fucogel


Balsam do ciała:
Opakowanie: miękka tuba z zamknięciem na klik
Pojemność: 200 ml
Konsystencja: typowy balsam o białej barwie
Zapach: apteczny, bardzo subtelny, nie zostaje na ciele
Skład: niestety znajdował się tylko na opakowaniu, które wyrzuciłam
Składniki aktywne: Olej macadamia, masło shea, urea, trójglicerydy kaprylowo-kaprynowe, Alantoina, hialuronian sodu, Panthenol (prowitamina B5), olej parafinowy, fucogel


Moja opinia

  • obydwa kosmetyki są niezwykle delikatne i nie wysuszają skóry
  • żel jest bardzo wydajny, a pompka jest tu genialnym rozwiązaniem 
  • żel nie pieni się za bardzo, radzi sobie jednak bardzo dobrze z oczyszczaniem skóry

  • Balsam do ciała jest mniej wydajny od żelu, by dobrze nawilżyć skórę musiałam nałożyć go więcej niż by się można było spodziewać
  • Nie mazia się, nie wałkuje (nawet w większej ilości)
  • błyskawicznie się wchłania, nie zostawiając filmu na skórze
  • nawilża przeciętnie, nawet nałożony w większej ilości nie do końca sobie radzi z suchą skórą



Kosmetyków z firmy Emolium regularnie używałam wieki temu - jeszcze w okresie kiedy moje dzieci były malutkie i miały problemy ze skórą. Wtedy uważał, że nie ma lepszego kosmetyku do takich problemów. Jednak czas i większe rozeznanie w tej kategorii produktów zrewidowały moje odczucia. Żel pod prysznic, moim zdaniem, jest świetny - dobrze myje, jest wydajny, a pompka jest genialna (mała rzecz a cieszy) natomiast emulsja do ciała nie do końca przypadła mi do gustu. Jest mało wydajna, przeciętnie nawilża ciało, uważam że na półce w aptece znajdzie się co najmniej kilka lepszych kosmetyków.... pff co tam, nawet Isana Med za kilka złoty radzi sobie lepiej. Żel do mycia zużyję z dużą przyjemnością do emulsji na pewno nie wrócę.


sobota, 18 kwietnia 2015

154. Moje wszystkie odcienie szaleństwa - Inglot



Kilka dni temu natknęłam się na posta u Themakeupdrawers, w którym autorka przedstawiała swoje przepiękne cienie z Inglota. Jej paletka jest dużo zgrabniejsza niż te moje ale może znajdziecie coś ciekawego dla siebie.

Zapraszam

 NEUTRALNE



 KOLORY

 




P.S. ten maleńki okrąglutki był dodatkiem do gazety i nie posiada numeru :/

środa, 15 kwietnia 2015

153. Trzech amigos od podkładu


Jakiś czas temu opanowała mnie totalnie irracjonalna mania znalezienia idealnego pędzla do podkładu. Co prawda miałam jeden, który się sprawdzał ale czasami dobry nie oznacza idealny.

Dziś zapraszam Was na, mam nadzieję niezbyt długi, post o moich trzech pędzlach do podkładu.

Wspomnianymi już bohaterami są: Glambrush T16, Hakuro H50s i Zoeva 103.


Zanim się rozpiszę najpierw kilka danych technicznych.





Na pierwszy ogień idzie najbardziej znany pędzel z Hakuro H50s.
  • mimo, że posiadam go już prawie 2 lata - skuwka nie rozkleiła się,  włosie nie wypada, włoski nie rozcapierzają się w najróżniejsze strony
  • "nie zjada" dużo podkładu, w szczególności jeśli przez aplikacją spryskamy go tonikiem / wodą
  • moja twarz nie jest jakoś specjalnie duża ale uważam, że wielkość pędzla jest jego słabą stroną -  muszę się nieźle namachać, by rozprowadzić podkład sprawnie i równomiernie
  • nie robi smug, nie drażni skóry

Hakuro H50s

Hakuro H50s


Następny w kolejce jest pędzel z Glambrush T16.

Długo szukałam ściętego pędzla do podkładu, nie było to ani takie proste ani oczywiste. Po długich poszukiwaniach zdecydowałam się na GlamBRUSH T16.


Glambrush T16



Glambrush T16
  • pędzel wykonany jest z niesamowicie miękkiego włosia - jest mięciutki jak puszek
  • jest również bardzo elastyczny, jeden ruch i włosie przybiera najróżniejsze formy
  •  potrzebuje najmniej podkładu z całej trójki
  • przepięknie rozprowadza podkład, nie robi smug, daje naturalny wygląd skórze
  • niestety przez swoją miękkość i elastyczność po aplikacji pędzel wygląda jakbym była masochistką i specjalnie się na nim wyżywała albo dała go dziecku do przeżuwania
  • myje się go dobrze, problemem jednak jest jego dokładne domycie - zawsze coś zostaje, plama, zaciek czy inny badziew 
  • schnie szybciej niż pozostałe pędzle



Ostatnim z amigos jest Zoeva 103.



To mój ostatni nabytek - kupiłam go tydzień po zakupie GB (czyli jakoś w styczniu). Trochę dlatego, że było / jest duże zainteresowanie produktami z Zoevy a trochę dlatego, że czułam niedosyt i lekką frustrację.

  • ten pędzel jest bardzo podobny do Hakuro zarówno pod względem rodzaju jak i miękkości włosia
  • jest dobrze wyprofilowany
  • on również potrzebuje mniej podkładu, ale różnica w jego przypadku nie jest tak duża jak przy poprzedniku
  • bardzo ładnie i bezproblemowo się myje, dość szybko schnie
  • on również nie robi smug, ładnie rozprowadza produkt na twarzy
  • mimo, że w wielkości przypomina Hakuro tu aplikacja jest jakby szybsza, mam wrażenie, że i szybciej mi to idzie i ręka nie boli :)
  • dzięki delikatnemu ścięciu jest bardzo poręczny

Podsumowanie

Zoeva, Hakuro, Glambrush

Oczywiście, żaden z tych pędzli nie jest bublem - każdy z nich ma cechy, które lubię i poszukuję w tego rodzaju produktach. Gdybym jednak jutro obudziła się a powyższa trójca zniknęła, to w 100% ponownie kupiłabym Zoevę.  Posiada wszystkie cechy idealnego produktu - jest zgrabny, ścięty tak jak lubię dobrze się domywa i szybko schnie.... W sumie to przed Hakuro (ale już większą wersją - H50) też bym się nie wzbraniała za nadto, choć przyznam, że odczuwałabym brak ścięcia. Natomiast Glambrush, mimo miękkości i pięknego białego włosia jest zawsze ostatni. Sięgam po niego tylko wtedy, kiedy inne są albo brudne albo mokre. Choć muszę powiedzieć, że idealnie sprawdza się do rozdzierania bronzera - robi to bezbłędnie....



P.S. Jak widziecie wygląd bloga "trochę" się zmienił - to zasługa wspaniałej Vejjs, której jeszcze raz, publicznie dziękuję za pomoc!!

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

152. Mission completed - AVA krem pod oczy

Idealnego kremu pod oczy szukałam bardzo długo, w sumie to odkąd pamiętam szukałam panaceum na worki pod oczami i silne zasinienia. Kilka miesięcy temu natknęłam się na firmę AVA, jej produkty zaintrygowały mnie na tyle, by poszukać w swojej okolicy sklepu stacjonarnego. Gdy okazało się, że mam takowy niemalże za rogiem ucieszyłam się jak dziecko.

Moim łupem stał się ten oto krem:

AVA Laboratorium
Serum przeciwzmarszczkowe 
rozjaśniające cienie pod oczami



Informacje podstawowe



Pojemność: 15 ml
Opakowanie: szklane z pompką
Konsystencja: lekki, biały krem
Zapach: dość intensywny bezpośrednio po aplikacji
Wydajność: standardowa

















Skład:


Moja opinia

  • Kremu potrzeba naprawdę nie wiele - za pierwszym razem wycisnęłam całą pompkę - i nie dość, że wystarczyło mi na obydwa obszary pod oczami to jeszcze zostało trochę na płatki nosa
  • Po wklepaniu kremu wyczuwalny jest dość intensywny, nieprzyjemny zapach, nie umiem go rozpoznać ale nie przypadł mi do gustu, na szczęście po kilku dniach można się do niego przyzwyczaić
  • Krem wchłania się dłużej niż inne, używane przeze mnie, kremy 
  • Zanim się wchłonie jest widoczny duży błysk / blask (jak zwał tak zwał, generalnie świecimy się pod oczami :-) )
  • Krem, nawet niewchłonięty, dobrze współpracował z moim korektorem z Eveline (płynny),
  • Niestety w przypadku korektora z  Catrice współpraca jest dość oporna - korektor potrafi się nieestetycznie  zwałkować
  • Dobrze i trwale nawilża 
  • Krem nie klei się, współpracuje z innymiproduktami
  • Producent obiecuje, że krem można stosować pod makijaż - tu nie do końca się zgadzam, nie jeśli się nie wchłonie, i nie jeśli podkład jest bardzo kryjący / matujący - potrafi się trochę zwałkować
No i najważniejsze 
  • Krem prześlicznie zniwelował moje worki pod oczami - nałożony delikatnie chłodzi i napina skórę - miałam kilka tego rodzaju produktów ale w tym przypadku jest to naprawdę odczuwalny, przyjemny efekt chłodzenia
  • Krem również pomógł mi w wyeliminowaniu cieni pod oczami - w większości przypadków mogę spokojnie zapomnieć o korektorze



Mimo nieciekawego zapachu i dość długiego okresu wchłaniania dla mnie jest to produkt idealny. Dzięki niemu udało mi się osiągnąć wszystko czego chciałam - nie mam ani cieni ani worków.
Jeśli więc macie podobne problemy,  radzę Wam poszukać właśnie tego specyfiku - może okazać się, że krem za ok. 25 pln pozytywnie Was zaskoczy.... czego Wam szczerze życzę :-)