czwartek, 30 października 2014

84. Czy to aby o taki luksus mi chodziło?

Czasami mam wrażenie, że moje ciało jest takim małym Frankenstainem, każda część ciała to osobna historia - moja cera jest mieszana, łydki i ramiona suche jak pieprze a reszta udaje, że jest całkiem normalna. Generalnie mi to nie przeszkadza ale kiedy przychodzi jesień albo wiosna potwór się uaktywnia na kilka tygodni i zamienia moje ciało nie do poznania. Największą metamorfozę przechodzą łydki, które przypominają bardziej teren grożący osypaniem, rozpadem niż normalne ciało. Nie wystarcza wtedy zwykła pielęgnacja, przychodzi czas wyciągnąć ciężkie działa. Przez długi czas sprawdzała się Isana Urea, to mój ulubieniec nad ulubieńcami ale nie byłabym sobą gdybym nie szukała czegoś nowego, lepszego, pięknie pachnącego.
I tak podczas zakupów w Rossmannie natrafiłam na bioolejek arganowy z Eveline Cosmetics.


Informacje podstawowe

Opakowanie: plastikowe odkręcane pudełko
Pojemność: 200 ml
Konsystencja: to bardziej krem o konsystencji serka homogenizowanego lub twarożka
Produkt przeznaczony dla skóry suchej i wrażliwej


Najpierw dwie kwestie  na marginesie (nie mogę sobie tego darować, muszę o tym wspomnieć)
  1. Lubię olejek arganowy, dobrze wpływa na moją skórę ale czasami mam wrażenie, że teraz wszystko musi być z arganem, niedługo nie będzie kosmetyku bez tego składnik;
  2. Nazwa - ja wiem, że czasami trudno wymyślić dobrą nazwę, że nazwa musi przyciągać i działać na klienta ale no naprawdę, czy ta nazwa może być jeszcze dłuższa i bardziej dziwaczna?






Moja opinia
Plusy:
  • Krem przepięknie pachnie - cytrusowo, orzeźwiająco - jak dla mnie to strzał w 10;
  •  dobrze i bezproblemowo się rozprowadza; bardzo szybko się wchłania;
  • zapach zostaje na długo na ciele a skóra po aplikacji jest mięciutka i miła w dotyku;
  • skóra, poza łydkami, jest dobrze nawilżona, nawilżenie jest długotrwałe.

Neutralne:
  • konsystencja, jak już wspomniałam, przypomina serek homogenizowany lub twarożek, co mi kompletnie nie przeszkadza ale trzeba się do niego odrobinę przyzwyczaić, on nabiera się takimi kawałkami, to nie masło, w które można zatopić palucha, to produkt coś pomiędzy stałą konsystencją a półpłynną;
     
    Minusy:
  • nawet po nałożeniu większej ilości kremu, moje łydki są niewystarczająco nawilżone, nie są suche, ale skóra w tej okolicy nadal jest napięta i nieprzyjemna w dotyku;



Ogólnie produkt mi się spodobał, zużyję go bez nadmiernego spinania się, że mam kiepski kosmetyk. Jednak jak na produkt, który jest przeznaczony dla skóry suchej, to uważam, że to spora przesada, on sobie po prostu nie radzi w takich sytuacjach. To idealny produkt dla skóry normalnej, ale powtarzam nie jest on odpowiedni dla osób, które tak jak ja zmagają się z suchymi plackami skóry na ciele.

Mimo to nie wykluczam jednak, że jeśli będę szukała czegoś lekkiego, obłędnie pachnącego to poszukam właśnie tego produktu ale zdecydowanie nie będę go szukać w okresach buntu skóry.

    wtorek, 28 października 2014

    83. Październikowe śmietnisko



    Jak widać dużo tego - ostrzegam :-)
    Ilość wynika z kilku powodów: kilka kosmetyków używałam długo albo bardzo długo, kilka z nich doczekało się odlewek dla moich znajomych lub skończyły się niemalże natychmiast po publikacji poprzedniego denka i czekały sobie miesiąc na następny rzut.

    Legenda:
    • Dobry produkt - kupię
    • Niezły produkt ale nie kupię bo
    • Nie sprawdził się, nie kupię.

    Post będzie długi więc zaczynamy.

    Żele pod prysznic

    The Body shop - marakuja - żel pachnie obłędnie, cudownie, niesamowicie.... niestety nie na ciele tylko w łazience. Żel dobrze myje, bardzo fajnie się pieni ale mnie wysuszał.
    Raczej nie kupię, spokojnie można kupić inne za mniejszą cenę.

    Fresh Juice - trawa cytrynowa i wanilia - ten zużywałam jakieś 3 miesiące i nie było to spowodowane dużą pojemnością. On w przeciwieństwie do poprzednika, śmierdział jak kostka do toalety. Bardzo fajnie się pienił i całkiem nieźle mył.
    Zdecydowanie nie kupię tego zapachu, kupiłam już inny, z którego jestem zadowolona.


    Pielęgnacja ciała

    Korana - balsam do ciała z kwiatem lotosu - przyjemnie pachnie. Rewelacyjnie nawilża i pielęgnuje skórę. Jego minusem (dla niektórych będzie to czynnik wykluczający) jest przerażająco długi skład.
    Mimo, że rewelacyjnie nawilżał to jest słabo dostępny a skład jest zbyt długi i dlatego nie kupię.

    Vis Plantis - olejek macadamia - dobry kosmetyk, dobrze odżywiał i natłuszczał skórę. Dość długo się wchłaniał ale zostawiał skórę promienistą i odżywioną. Bardzo przyjemnie pachniał, zapach zostawał na skórze przez kilka godzin.
    Raczej nie kupię.Wyklucza go cena i to że dość długo się wchłania.

    Isana med - Urea - ten balsam czekał na czas kiedy moja skóra ma gorszy moment. Nie pachnie, konsystencją jest dość rzadka. Bardzo dobrze nawilża i koi moją skórę - bardzo go lubię.
    Jeśli będzie potrzeba to oczywiście kupię.


     Twarz

    Ziaja ulga - płyn micelarny - lubię go, dobrze zmywa, nie podrażniał, ma efektywny dozownik. Opis krótki ale to naprawdę porządny produkt, wiem że opinie są o nim różne ale ja nie miałam problemów ze zmywaniem makijażu oka przy użyciu tego produktu.
    Nie jest to może najlepszy produkt jaki miałam ale trzyma poziom.
    Na razie nie kupię bo mam inne ale w przyszłości czemu nie.


    Delia - dwufazowy płyn do demakijażu
    - to kolejny mój ulubieniec. Bardzo dobrze zmywał tusz do rzęs i cienie w musie, które były moim utrapieniem przez dłuższy czas. Był całkiem wydajny.
    Jak będę potrzebować to kupię, na razie moje micelarne sobie radzą z tuszami więc będę mieć jeden kosmetyk mniej.



     Pielęgnacja oczu

    Ziaja - jaśmin w kremie - bardzo dobry kosmetyk. Połowę oddałam koleżance, która jest nim zachwycona. Bardzo dobrze  i długo nawilżał. Był zbyt ciężki pod makijaż ale na noc był idealny. Jedyna uwaga dla kogoś kto go nie zna - to nie jest przezroczysty żel, on przypomina bardziej korektor, lekko barwił / rozjaśniał okolice pod oczami. Zmniejszał cienie pod oczami, nie zmniejszał opuchlizny.
    Raczej nie kupię, szukam ideału :-)

    Floslek - żel z arniką - bardzo lekki, przyjemny krem. Niestety ja jestem już na niego za stara. Dość długo go zużywałam i tylko rano, nie nadawał się na noc - to będzie dobry kosmetyk dla młodszych dziewczyn. Dużym plusem jest to, że kiedy miałam podrażnione i opuchnięte oko nie szczypał mnie, dodatkowo nie podrażniał. Nie zauważyłam by zmniejszył opuchliznę czy cienie pod oczami.
    Nie kupię, nie dlatego że jest kiepski tylko dlatego, że jest zbyt lekki dla mnie.

    Delia  - roll on pod oczy. Bardzo długo go zużywałam i jeszcze go mam. Kupiłam go w styczniu / lutym, wsadziłam do lodówki i na jakiś czas zapomniałam o nim. Gdybym miała coś więcej o nim napisać to powiedziałabym, że najbardziej  pasuje poniższy któtki dialog:
    - co robisz?
    - niewiele, w sumie to niewiele.
    Na chwilę  chłodził skórę pod oczami i nawet na kilka "chwil" zmniejszał opuchliznę. Niestety tylko na chwilę. Używałam go dość regularnie, chciałam sprawdzić czy pod dłuższym stosowaniu będzie widać jakiekolwiek rezultaty. Nie było i mimo, że jeszcze trochę go zostało to bez żalu go wyrzucam.
    Nie kupię ponownie.



    Pielęgnacja dłoni

    Ziaja - krem z ceramidami - fantastyczny zapach, bardzo dobre działanie, bardzo wydajny. Żałuję, że już się skończył. Ładnie, efektywnie nawilżał dłonie - mogę powiedzieć, że to produkt idealny.
    Oczywiście kupię.

    Bebeauty - nawilżający krem z olejem macadamia - Boże tego dziada zużywałam od kwietnia albo marca. Na początku nie mogłam zdzierżyć tego zapachu, okropny. W działaniu też jest przeciętny, jedyne co mogę powiedzieć to jest wydajny ale to chyba jego jedyny plus.
    Zdecydowanie nie kupię.

    Biały Jeleń - mydło w płynie - ten rodzaj mydła używamy już od kilku ładnych lat. Bardzo go lubię, jako jeden z niewielu nie wysusza rąk moim dzieciom, nieźle radzi sobie z myciem / domywaniem pędzli do makijażu.
    Kupię ponownie.


    Stopy

    No 36 - peeling do stóp - bardzo, bardzo przeciętny peeling. Kiedyś był moim ulubieńcem ale chyba zmienili formułę albo moje stopy zmieniły preferencje. Drobiny nie ścierały, zdecydowanie nie radził sobie z moimi suchymi piętami.
    Nie kupię ponownie.

    Exclusive Cosmetics - krem na pękające pięty - ten krem rewelacyjnie natłuszczał i odżywiał. Był bardzo wydajny. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to zamknięcie - nie zużyłam nawet w 1/3 a zamknięcie mi się zepsuło. Nie domykał się co mnie osobiście irytuje w kosmetykach.
    Na razie wróciłam do Bielendy ale jak będę potrzebowała mocniejszego natłuszczenia to na pewno kupię.

     Paznokcie

    4 pory roku - odżywka do paznokci - fajny produkt. Dobrym rozwiązaniem okazał się zarówno pędzelek, który dobrze rozprowadzał odżywkę po paznokciu i skórkach jak i konsystencja okazała się strzałem w 10 - nie spływał, natłuszczał. Produkt robił to co miał robić - dość długo się wchłaniał ale zostawiał paznokcie i skórki w dobrym stanie.
    Próbuję innych tego rodzaju produktów ale czemu nie, jak będzie potrzeba to kupię.

    Isana - zmywacz do paznokci - nie będzie to odkrycie dla nikogo - super produkt - zmywa, nie wysusza. Jedyne co mi przeszkadzało to zbyt intensywny zapach - nie jest zły, czy odrzucający ale mógłyby być mniej "widoczny".
    Kupię ponownie.

     Różności

    Nivea - masełko do ust - ble. Tyle powiem - nie polubiliśmy się. Szczerze to nie chce mi się o nim pisać - bardzo długo go używałam, pod koniec służył do natłuszczenia łokci i kolan moich dzieci. Nie lubiłam ust kiedy go używałam, zostawiał nieprzyjemne glutki, nie nawilżał tak jakbym od niego oczekiwała. Nie poprostu nie.
    Zdecydowanie nie kupię.

    Szczoteczka do twarzy - ten produkt służył mi kilka miesięcy i byłam z niego bardzo zadowolona. Szczoteczka nie podrażniała mi twarzy, ładnie oczyszczała i w połączeniu z mydłem z Białego Jelenia tworzyła wspaniały duet.
    Na razie nie potrzebuję szczoteczki, bo mam inne kosmetyki które ją zastępują ale jeśli będę potrzebować na pewno kupię.

    Sylveco - żel do higieny intymnej - dobrze myje, łagodzi podrażnienia, zarąbista butelka.Wydajny. Jednym słowem dobry produkt.
    Testuje inny ale kupię.

    Rexona - dezodorant w kremie - mój zdecydowany faworyt. Po kulkach, żelach i dezodorantach to  idealne rozwiązanie dla mnie. Nie brudzi, nie podrażnia, nie klei.
    Już kupiłam i będę kupować dalej.


    sobota, 25 października 2014

    82. Pochwała niekonsekwencji



    Od kilku ładnych miesięcy pilnuje się i kupuję tylko te rzeczy, których naprawdę potrzebuję. Czasami jednak idę zaszaleć i kończę z lekko chudszym portfelem. Ale co tam, są przecież większe problemy niż o jeden więcej żel czy balsam w łazience.

    Na początek Hebe

    Moje kremy są już na wykończeniu więc ten zakup jest usprawiedliwiony :-P Bardzo lubiłam wersję z bez mleka koziego, mam nadzieję że i ta wersja stanie się moim ulubieńcem.


    Następnie nawiedziłam Biedronkę


    Tu troszkę pojechałam bo żadne z tych kosmetyków nie jest mi potrzebne na już... no może peeling do ciała ale mam jeszcze pół opakowania więc nie było nagłej potrzeby. No ale jak tu się oprzeć i tym cenom i tym produktom? Nie da się. Moja córa już się zasadza na żel pod prysznic (miodowy nektar) ale nie wiem czy jej się uda mnie przekonać.

    W związku z tym, że Biedrę mam koło Rossmanna to i tam zawitałam 
    Miałam kod rabatowy na Colgate więc kupiłam dwie pasty. Zapłaciłam za nie o 40 % mniej od oryginalnej ceny
    Kończy się również moja Rexona więc i ona trafiła do koszyka.

    Ostatnim zakupem okazał się cień do powiek z Inglota, który dołączony jest do najnowszego Glamoura. Gazety nie czytuję ale cień jest wart zastanowienia. Dostępne są 4 kolory do wyboru więc jak ktoś jest zainteresowany warto się zakręcić koło kiosku.


    Wydaje mi się, że cień jest mniejszy od standardowego ale nie jestem pewna. Kolor jest przepiękny - coś pomiędzy szarym a niebieskim.

    Wpadło Wam coś w oko?

    czwartek, 23 października 2014

    81. Spotkanie I stopnia z Vis Plantis



    Na ten produkt napaliłam się jak szczerbaty na suchary albo łysy na darmowy przeszczep włosów. Bardzo chciałam go kupić i wypróbować. Szukałam dość intensywnie ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Po kilku dniach zauważyłam reklamę w gazetce Hebe i tam też się udałam. Pracownica z pewną dozą nieśmiałości próbowała mi powiedzieć, że raczej go jeszcze nie mają ale poszła ze mną poszukać na półce z naturalnymi kosmetykami. Szukałyśmy dość długo, każda z nas wypatrywała sporej butelki (tudzież opakowania) i nagle znalazłyśmy to coś – mój cel poszukiwań okazał się małym, malutkim opakowaniem a w nim jeszcze mniejszą buteleczką. Musiałam zrobić dziwną minę bo Pani sprzedawczyni poszła poszukać informacji czy to aby nie próbka. Ale nie ten cud za 19 pln wygląda tak:

     VIS PLANTIS
    Olejek macadamia do ciała
    Nadmienię tylko, że mam dość małe dłonie :-)

    Jak zawsze na początek kilka podstawowych informacji



    Producent: Elfa Pharma Polska Sp. z o.o.
    Pojemność: 30 ml
    Skład:Macadamia Ternifolia  seed oil, parfum, PEG-8, tocopherol, ascorbyl palmitate, ascorbic acid, citric acid, benzyl salicylate, hexyl cinnamal, hydroxycitronellal,cimonene, linalool.
    Info od producenta: polecany dla wszystkich typów skóry, ale zwłaszcza do suchej, wrażliwej, delikatnej, łuszczącej się i dojrzałej.
    Lekki, nietłusty, egzotyczny olej z Australii odżywia, regeneruje, wygładza i zmiękcza. Pomaga nawilżyć suchą skórę. Działa przeciwstarzeniowo i ujędrniająco dzięki wysokiej zawartości kwasu oleju palmitynowego (omega 7), który jest głównym składnikiem młodej skóry. Nie daje uczucia tłustości, jest wydajny i dobrze się wchłania. Jest świetnie tolerowany przez skórę. Bogaty tolerowany przez skórę. Bogaty w antyutleniacze skutecznie neutralizuje wolne rodniki, co przedłuża młodości skóry. Poprawia jej wygląd i stan. łagodzi podrażnienia posłonecznego i drobne zmiany.


    Moja opinia i wrażenia

    • Sama buteleczka jest wykonana z dość sztywnego, twardego plastiku i to w tym przypadku dobrze bo ułatwia to dozowanie. Dość szybko jesteśmy w stanie wyczuć opakowanie, tak by dozować odpowiednią ilość oleju;
    • Zdjęcie przedstawia buteleczkę po 6 krotnym użyciu preparatu na całe ciało – dziś go skończyłam - wystarczyło na 8 aplikacji;
    • Olej w buteleczce w ogóle nie pachnie; 
    • Olejek aplikowany na ciało wydziela przyjemny, bardzo delikatny zapach, który zostaje na nim przez jakiś czas;
    • Olejek nie wchłania się szybko, zajmuje mu to z 15 minut – nie jest więc idealnym rozwiązaniem gdy musimy się szybko ubrać i wyjść;
    • Olejek nie jest lepki, nie daje tego tłustego wrażenia na ciele czy na dłoniach;
    • Fantastycznie poradził sobie z moimi suchymi łydkami, ładnie natłuszcza;
    • Skóra wydaje się zdrowsza i bardziej sprężysta i bardziej lśniąca (nawet po wchłonięciu się preparatu);
    • Skóra jest nawilżona przez cały dzień.

     

    Ostatecznie nie wiem czy kupię go ponownie – uważam, że prawie 20 pln za 30 ml to trochę wygórowana cena – sprawdziłam inne olejki i można znaleźć kilka bardzo interesujących w lepszej cenie i pojemności.

    Nie żałuję, że się na niego skusiłam - to niezły produkt. Przeszkadza mi odrobinę to, że tak długo się wchłania, nie jestem do tego przyzwyczajona ale nie jest to też kwestia nie do przezwyciężenia czy przyzwyczajenia.

    Jestem ciekawa czy zaciekawiłam Was tym produktem czy wręcz przeciwna?
    Używałyście jakiegoś dobrego olejku, który mogłybyście mi polecić?

    wtorek, 21 października 2014

    80. Z niebieskim mi do twarzy



     Delia Cosmetics 
     płyn dwufazowy oraz żel odświeżający

     Moje dwa cuda. Obydwa trafiły do mnie lekko przez przypadek i bardzo się z tego cieszę.

    Pierwszy z nich, czyli płyn dwufazowy, trafił do mojej kosmetyczki, kiedy szukałam kosmetyku, który usunie szybko i bezproblemowo cienie w musie z Biedronki. Cienie, które już jakiś czas temu znalazły nowego właściciela miały jeden mały feler, irytujący mnie przy każdym demakijażu - kiedy zmywałam je płynem micelarnym potrafiły się zebrać i przykleić do moich rzęs, z niezwykłą zaciętością "siedziały" sobie tam powodując, że musiałam wydłubywać je palcami. Na szczęście płyn z Delii radził sobie z nimi w sposób bezkonkurencyjny.

    Drugi kosmetyk - żel odświeżający, zastąpił zdenkowaną przeze mnie jakiś czas temu emulsję do twarzy z Białego Jelenia - mojego ulubieńca. A raczej powinnam powiedzieć dotychczasowego ulubieńca, bo żel z Delii zdetronizował Białego Jelenia. Uwielbiam zarówno niebieską jak i czerwoną wersję emulsji ale żel z Delii jest bardziej wszechstronny o czym poniżej.


    Na początek jak zawsze trochę danych podstawowych


    Dwufazowy płyn do demakijażu ust i oczu
    Pojemność: 200 ml
    Skład: Aqua,  Cyclopentasiloxane, sodium chloride, sodium benzoade, disodium EDTA, 2-Bromo-2-Nitoropropane-1, 3-diol, Cl 42090.

    Żel odświeżający do mycia twarzy
    Pojemność: 200 ml
    Skład: coco-glucoside, cocamidopropyl betaine, glycerin, betaine, propylene glycol, salvia officinalis extract, acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, triethanolamine, PEG-7 glyceryl cocoate, PEG-40 hydrogenated castor oil, panthenol, methylparabem parfum, phenoxyethano, ethyhexylglecerin, disodium EDTA.


    Obietnice producenta vs moja opinia

    Dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust
    • zapewnia skuteczny demakijaż delikatnych okolic oczu i ust - kosmetyku używałam do demakijażu oczu i robił to bardzo dobrze. Szybko i bez uczucia dyskomfortu usuwał wszystko - tusz, cienie;
    • nie powoduje podrażnień - zgadza się. Płyn już zdenkowałam i w czasie go stosowania ani razu mnie nie podrażnił;
    • nawilża - czy nawilżał nie wiem, na pewno nie wysuszał więc nieźle;
    • wygładza - nie bardzo wiem co miałby wygładzać - moje powieki?  nie ściągał tyle mogę powiedzieć ....
     dodatkowo:
    • nie spływał z wacika - wiele płynów spływa, nie trzyma się wacika ten tego nie robił;
    • jest całkiem wydajny;
    • szybko rozpuszcza tusz - nie trzeba go długo trzymać na oku by rozpuścił makijaż;
    •  Nie pozostawiał "mgły" na oczach - nigdy nie musiałam wyjmować szkieł kontaktowych przy jego stosowaniu.

    Żel odświeżający do twarzy
    • doskonale oczyszcza twarz - idealnie nadaje się do porannego oczyszczania twarzy;
    • usuwa makijaż - kilkakrotnie zdarzało mi się zmywać makijaż przy użyciu żelu i robi to znakomicie - robi to zdecydowanie lepiej od emulsji z Białego Jelenia, który nie radził sobie z tym w ogóle. Wystarczy jednokrotnie umyć twarz  i wszystko schodzi idealnie;
    • idealny do każdego rodzaju cery, również wrażliwej - dla mnie jako posiadaczki cery mieszanej i wrażliwej był idealny;
    • zapewnia optymalny i długotrwały poziom nawilżenia skóry - dla mojej skóry tak ale dla suchej nie wiem, na dłuższą metę chyba nie;
    • poprawia elastyczność i jędrność skóry - rzeczywiście skóra jest bardziej "zwarta" jeśli mogę się tak wyrazić ale czy poprawa jest długotrwała, to ciężko mi powiedzieć.
    • ekstrakt z szałwii oczyszcza pory - tak, robi to dobrze, wystarczająco;
    • łagodzi podrażnienia - tak, tu zdecydowanie się zgadzam. Jakieś 2 tygodnie temu zatarłam oko i miałam ogromne problemy z nim samym i okolicami oka. Po pierwsze nie podrażniał mi oczu przy myciu, po drugie mam wrażenie, że pomógł mi trochę w zagojeniu zmian.
    dodatkowo:
    • skubaniec jest wydajny - dobrze, że mi się sprawdził bo będę go mieć i używać jeszcze jakiś milion lat;
    • delikatnie, przyjemnie pachnie - zapach nie jest obezwładniający - przyjemnie się go używa
    • ma przyjemną żelową konsystencję  - nie ucieka z dłoni a twarz po nim jest miękka.

    Ogólnie to bardzo dobre, tanie i szeroko dostępne kosmetyki. Żel jest moim hitem, bo nie dość, że pięknie pachnie to jeszcze jest produktem wielofunkcyjnym - dobrze odświeża twarz i jeszcze jeśli jest potrzeba szybko usuwa cały makijaż.

    Jeśli miałyście powiedzcie czy Wam się sprawdziły, jeśli jeszcze nie miałyście a poszukujecie czegoś dobrego to polecam.

    niedziela, 19 października 2014

    79. -50% u Superpharm

    Jakby kogoś interesowało to Superpharm we wtorek i środę proponuje -50% na wybrane marki




    Jak na razie to zostanawiam się nad kremem CC z Bourjois ale kilka rzeczy mi się kończy więc może poszerzę swoje zakupy.

    A Wy skorzystacie z promocji?

    czwartek, 16 października 2014

    78. Marakuja - stara obsesja w nowym wydaniu

    Swego czasu dałam się skusić na żele pod prysznic z The Body Shop (TBS) - skusiły mnie przede wszystkim zapachy ale popularność i marka tej firmy też zrobiły swoje.
    Jednym z zapachów, które kupiłam była marakuja i to właśnie ten kosmetyk porównam z innym żelem, który mnie zaciekawił. Mowa tu o marakui i magnolii z Fresh Juice (FJ). Pierwsze spotkanie z tą firmą nie było dla mnie zbyt miłe (recenzja) ale postanowiłam dać im drugą szansę.

    Jeśli jesteście zainteresowane jak wypadły obydwa żele, zapraszam do dalszej lektury.


    Na początek kilka podstawowych informacji

    Zapach: marakuja
    Pojemność: 250 ml
    Cena: w promocji 25 PLN

    Skład:
    Aqua, sodium laureth sulfate, cocamidopropyl betaine, polusorbate 20, glycerin, sodium chloride, phenoxyethanol, polyglyceryl-2, caprate, honey, parfum / fregrance, sodium benzoate, citric acid, limonene, hexyl cinnamal, buty / methoxydibenzoylmethane, disodium EDTA, passiflora incarnata fruit extract, linalool, geraniol, denatonium benzoate, Cl 17200/Red 33, Cl 19140/ Yellow 5, Cl 42090/ Blue1











    Zapach: marakuja i magnolia
    Pojemność: 500 ml
    Cena: 8,50 PLN

    Skład: 
    Aqua, sodium laureth sulfate, sodium chloride, cocamidopropyl betaine, styrene / acrylates copolymer, coc-glucoside, magnolia officinalis flower extract, passiflora edulis fruit extract, propylene glycol, PEG-40 hydrogenated castor oil, alcohol, hamamelis virginiana distilate, panthenol, butylene glycol, arnica montana flower water, niacinamide, thiamine HCI, tocopheryl butyrospermum parkii butter, disodium laureth sulfosuccianate, cocamide DEA, sodium cocyl cocoate, disodium EDTA, citric acid, parfum, benzyl alcohol, methylchloroisothiazolinone, methylisothiazolinone, limonene, hexyl cinnamal, amyl cinnamal, citronellol, Cl 42090, Cl 14720.







    CO o nich sądzę?




    Zazwyczaj nie porównuje ceny ale tutaj wydaje mi się to dość istotne. Żel z The Body Shop przy pojemność 200 ml. kosztował mnie ok. 25 pln (w promocji) natomiast marakuja z magnolią z Elfa Pharm (czyli Fresh Juice) to 500 ml za niecałe 9 pln. Różnica zarówno w pojemności jak i w cenie jest znacząca - by nie powiedzieć miażdżąca. Oczywiście można powiedzieć, że płaci się za markę, zapach jest bardziej intensywny itp itd ale patrząc na porównanie powyżej wydaje mi się, że tu Fresh Juice ma więcej do zaoferowania.
    Po pierwsze jest wyczuwalny na ciele (delikatnie bo delikatnie ale zawsze),  może nie pachnie w łazience tak intensywnie jak ten z TBS ale w sumie przecież nie kupiłam zapachu / odświeżacza powietrza tylko żel, który fajnie by było jakby zostawił jakiś zapach na mojej skórze.
    A dwa - nie wiem jak u Was ale ten z TBS mnie przesuszył - po prysznicu moje nogi a w szczególności łydki były suche jak wiór - i tu minus dla niego.

    Obydwa żele sprawują się dobrze - zakupów nie żałuję ale jak to baba zawsze znajdę jakieś "ale".
    W przypadku TBS jest to wysuszanie moich łydek a jeśli chodzi o FJ to mało wyczuwalny zapach na skórze...

    Mam jeszcze drugi żel z TBS o zapachu różowego grejpfruta - on również pachnie obłędnie i również mnie odrobinę przesusza. Kiedy je skończę i znów najdzie mnie ochota na testy produktów z TBS to wybiorę masła do ciała nie żele pod prysznic. Te kupię z  Fresh Juice - ich oferta zapachów jest bardzo interesująca.

    Muszę przyznać, że to całkiem niezły zwrot akcji biorąc pod uwagę moją poprzednią przygodę z produktami z FJ :-)


    poniedziałek, 13 października 2014

    77. Ziołowe doznania z Sylveco


    Podobno tylko co trzecia Polka używa płynu do higieny intymnej – nie wiem czy tak rzeczywiście jest – ja osobiście nie wyobrażam sobie higieny bez tego rodzaju specyfiku.
    Ostatnio na fali popularności kupiłam płyn z firmy Sylveco.

    Opakowanie: mała, zgrabna plastikowa butelka z pompką.

    Pojemność: 150 ml.

    Składniki aktywne: babka lancetowa (na skórę i błony śluzowe działa przeciwzapalnie, antyseptycznie i osłaniająco. Przyspiesza gojenie ran i regenerację naskórka); dąb szypułkowy (posiada właściwości ściągające, przeciwzapalne).

     Składniki: Aqua, lauryl glucoside, glycerin, lactic acid, cocamidopropyl betaine, quercus rabur bark extract, plantago lanceolata leaf extract, pantenol, coco-glucoside, glyceryl oleate, sodium benzoate, salvia sclarea oil.




     Moja opinia:

    • Na początek trochę truizmu - bardzo podoba mi się opakowanie – zarówno pompka, jak i butelka jest bardzo dobrej jakości. Na pewno zostawię sobie ją na przyszłość do innych kosmetyków;
    • fantastycznie łagodzi podrażnienia; robi to na prawdę szybko i skutecznie;
    •  jest bardzo wydajny, na początku wydawało mi się, że szybko się skończy ale jedna-dwie pompki wystarczą swobodnie.
    Ogólnie uważam, że to bardzo dobry kosmetyk, jeśli chodzi o działanie to sprawdza się w 100%. Jest zdecydowanie lepszy niż analogiczny żel od Białego Jelenia i trochę lepszy niż ostatnio przeze mnie odkryty Facelle.

    Jest jednak coś co może przeszkadzać, oczywiście nie w przypadku tego dokładnie kosmetyku - ale np. kosmetyków do twarzy tudzież kremów do rąk.
    Mówię tu o zapachu - zapach jest zdecydowanie cierpki, ziołowy - wyraźnie czuć tu zarówno korę drzewa jak i babkę. Mam wrażliwy nos, w szczególności jeśli chodzi o zapachy ziołowe - nie lubię ich, mam na nie niską tolerancję. Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad żelem do twarzy z Sylveco - jednak teraz widzę, że jego tymiankowy zapach mógłby być dla mnie totalnym nieporozumieniem.

    Ten żel na pewno kupię, skuszę się również na pomadkę do ust ale prawdopodobieństwo kupienia przeze mnie któregoś z kosmetyków do twarzy jest mało prawdopodobne.
    W sumie szkoda bo wierzę, że mogłabym zachwycić się ich skutecznością.

     A czy Wy macie zapachy, które są dla Was nie do przeszkoczenia w kosmetykach? A może właśnie uwielbiacie takie nuty albo macie to wszystko w nosie i najważniejsze jest działanie?