środa, 16 lipca 2014

35. Owocowe zdzieraki

Lekko się obijałam ostatnio i było mi z tym całkiem dobrze :-) ale przyszedł czas wyprodukować coś, nad czym ostatnio siedziałam.


Na wstępie przyznam, że sporo frajdy dało mi testowanie tych wszystkich skrobaków. Uwielbiam peelingi, używam ich dużo, bardzo dużo i bardzo lubię efekt jaki dają.
Dla mnie peeling idealny to taki, który przede wszystkich dobrze usuwa martwy naskórek, dobrze nawilża i ładnie pachnie. W takiej właśnie kolejności. 


 I.



Na pierwszy ogień idzie Farmona i ich owocowa rozkosz. To mój pierwszy kosmetyk tej firmy (linii) i nie ukrywam, że miałam duże oczekiwania, które były jeszcze dodatkowo podsycane przez sprzedawczynię z drogerii. 




Czy kupię go ponownie?  Nie.

Odstrasza mnie ten smrodek. Używanie tego peelingu w taki małej przestrzeni jaką jest prysznic jest mało przyjemnym przeżyciem. Smrodek dość szybko znika ale ten moment aplikacji jest odpychający.

P.S. Farmona to jedyny peeling w tej grupie, który przy spłukiwaniu ma czerwony kolor, tzn. przy spłukiwaniu woda jest czerwona.


II.

 
Znane i lubiane peelingi od Perfecty. Przerobiłam już kilka wersji i moje zdanie się nie zmieniło, jak dla mnie produkty z tej linii są bardzo podobne do siebie.Trzymają przyzwoity poziom.


 
Czy kupię ponownie? Tak, aczkolwiek lubię zmieniać i jeśli rzuci mi się coś innego w gałkę to na pewno sięgnę po nowość. Ten produkt jest moim pewniakiem, po który sięgam jak nie mam czasu / chęci na poszukiwanie czegoś innego.


III.


Papaja wraz z masłem winogronowym została przeze mnie upolowana w Biedronce. Awokado kupiłam bo kiedyś byłam z niego bardzo zadowolona i miałam ochotę do niego wrócić.

 Czy kupię ponownie? Tak. 

Uważam, że są równie dobre w działaniu co Perfecta i dodatkowo w przypadku Bielendy zapachy bardziej do mnie przemawiają. Są ciekawsze, nie takie słodkie i cukierkowe.


IV.


Po niewypale jakim jest dla mnie masło do ciała, postanowiłam dać jeszcze jedną szansę tej linii i kupiłam peeling do ciała.... i tym razem nie pożałowałam zakupu.




Czy kupię ponownie? Tak, ale inny zapach.

Ten peeling, jak dla mnie, jest dla ludzi, którzy lubią się podrapać i dosłownie "zrzucić" skórę. 
W porównaniu z resztą ten jest kompletnie z innej półki - to zawodnik ciężkiej wagi. 


V.


Do tej pory jedynym kosmetykiem z firmy Delia był dwufazowy płyn do demakijażu, moja wiedza o tej firmie i produktach jest dość znikoma. Zakup Delii nie był zaplanowany ale nie żałuję, że dałam się na niego skusić.

Czy go kupię ponownie? Tak, zdecydowanie. 

Bardzo spodobał mi się ten peeling.Mogę trochę narzekać, że nie pachnie owocami jak inne ale jego konsystencja, aplikacja i nawilżenie jest dokładnie takie jakiego bym sobie życzyła.


 VI.


Znane i lubiane. To były pierwsze peelingi, które kupowałam będąc nastolatką. Używałam wielu wersji zapachowych, ostatnio była to czarna porzeczka, kawa i żurawina.

Czy kupię je ponownie? Nie, raczej nie.

Nie są złe ale są lepsze. A nawet jeśli się skuszę to na pewno nie na żurawinę. Odradzam również wszystkim, którzy mają choćby przeciętny zmysł węchu.


Podsumowując:

Dla mnie zwycięzcą jest Delia. To czarny koń w tej grupie. Cieszę się, że na niego trafiłam i jestem pewna, że jeszcze nie raz go kupię. 

Bielenda czy Perfecta zdecydowanie nie wiele ustępują Delii ale, jak dla mnie, nie zagrażają jej pozycji. 

Zdecydowanie odradzam Wam Farmonę. Może inne wersje są przyjemniesze i nie śmierdzą tak mocno jak moja owocowa "rozkosz" ale dla mnie ten produkt jest skreślony. 

A Wy jakich używacie? Które są Wasze ulubione? Które warte są spróbowania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)