poniedziałek, 18 lipca 2016

350. Na dwoje babka wróżyła - Ziaja, Ava i Moia

Czasami trafiam na kosmetyki, które nawet w połowie zużyte nadal wywołują pewne zamieszanie. Po kilku tygodniach używania nadal nie jestem w stanie powiedzieć czy lubię, cenię ten produkt czy jednak jest to lekki niewypał.

Dziś o trzech takich produktach.





ZIAJA 
Płyn micelarny


To całkiem niezły produkt, zmywa makijaż, tusz, szminki - robi to przeciętnie ale robi, tego mu nie odbiorę. Jednak za każdym razem kiedy go używam mam wrażenie, że ktoś wlał mi do tej butelki zwykłą wodę. Odczucie przy używaniu jest inne niż przy innych produktach z tego rodzaju. Mam wrażenie jego "niekompletności", niedopowiedzenia.



MOIA
Puder do twarzy




Jak widać zużycie jest spore, więc opinia na jego temat powinna być jednoznaczna. Puder jest dobrze zmielony, trochę się pyli, dobrze się go nakłada. Nie mogę jednak powiedzieć, że miło mi się go używa. Dość łatwo można zrobić sobie maskę na twarzy, ponowna aplikacja jest dość trudna i pracochłonna. Matuje na kilka godzin. To taki typowy zwyklak, do zużycia i do zapomnienia.


AVA
Krem pod oczy


Kupiony w zastępstwie mojego ulubieńca z tej samej firmy. Bardzo dobrze natłuszcza, odżywia skórę pod oczami. Osoby z suchą skórą byłyby zachwycone. Niestety skurczybyk roluje się jak wariat. Niezależnie od ilości nałożonego kremu, efekt jest zawsze taki sam. Po ok. 30 minutach mam pod oczami "farfocle" z kremu. Pół biedy kiedy nie mam makijażu, wystarczy przetrzeć skórę kilka razy, niestety kiedy mam podkład zabawa jest mniej przyjemna.




W sumie  chciałoby się rzecz - czego się czepiasz kobieto, przecież działają. Robią co do nich należy. Jednak przyjemność z używania jest dość przeciętna, dyskusyjna.


A Wy macie takie produkty? Co z nimi robicie: zużywacie czy pozbywacie się przeciętniaków?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)