Irytują mnie na tyle, że kilka razy wylądowały już w
koszu na śmieci.
Sephora
Brązowa kredka do oczu
Mój ulubiony eyeliner dokonał żywota i myślałam, że kredka,
dodana do palety cieni, godnie go zastąpi. Niestety za każdym razem kiedy mam ją
na powiekach to jest to porażka. Po
pierwsze ten ciemny brąz jest piękny tylko na dłoni – na oku jest wyblakły, mało przekonywujący. Może jeszcze bym to przeżyła ale fakt, że niemalże momentalnie
odbija się na górnej powiece już mnie wkurza. Dodatkowo po kilku
godzinach widzę jak część (od połowy oka do jaskółki) zanika. Po 3
godzinach jaskółka to już tylko wspomnienie. Patrząc w lustro oko wygląda
dziwacznie.
Teoretycznie mogłabym (i tak robiłam) utrwalać to cieniem,
tylko to trochę frustujące. Czy taka kredka nie powinna być samodzielnym
produktem?
Na plus mogę powiedzieć, że te drobinki brokatu nie opadają,
nie podrażniają oczu.
Drugim produktem, nad którym będę się pastwić jest: cień w kremie z Mabeline.
To, że konsystencja jest mniej przyjemna niż standardowej
linii color tattoo nie przejmuje się kompletnie, jestem w stanie go nałożyć bez zbędnych kłopotów czy prześwitów. Próbowałam nakładać go pędzlem,
palcem, w ilości małej lub minimalnej ale efekt jest zawsze taki sam – cień zbiera się,
kruszy, powieka wygląda jakbym miała 100 lat.
Wisienką na tym "torcie" jest sam kolor cienia. On jest zbyt ciemny i ziemisty dla mojej karnacji – oko wygląda na bardziej zmęczone przez co nie mogę stosować go solo.
Niby nie dużo, tylko dwa produkty. Ale dla mnie to aż dwa produkty, z którymi nie wiązałam może ogromnych nadziei ale myślałam, że będę z nich zadowolona, że będą służyć mi do dobicia przez nich denka.
Chciałabym pozbyć się obydwu produktów, nie wiem czy ktoś w moim otoczeniu byłby zainteresowany ale wiem, że nie będę ich u siebie trzymała. Zbytnio mnie rozczarowały, poza tym nie lubię trzymać czegoś czego nie używam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)