wtorek, 16 grudnia 2014

102. TAG: Ile warta jest Twoja twarz

Jakiś tydzień temu natknęłam się na ten TAG i spodobał mi się na tyle, że dziś chciałabym pokazać czym się ostatnio maziam.

W swojej skromnej kolekcji mam trochę więcej kosmetyków ale stwierdziłam, że chcę pokazać tylko to, czego używam niemalże non stop; tylko to co u mnie jest w tym momencie na tapecie.







Zaczę z grubej rury  - czyli podkładu, bazy i różu


Podkład: nieśmiertelny Revlon colorstay - 180 dla cery tłustej i mieszanej. 
Bardzo go lubię, charakteryzuje go bardzo dobre krycie, wydajność i konsystencja, która fantastycznie współgra z moją skóra.

Baza pod cienie: Kobo - kupiony jakoś w wakacje. Genialnie przedłuża trwałość cieni. Nie zauważyłam, by podbijał kolor ale świetnie radzi sobie z moimi tłustymi powiekami.
Gdybym miała psioczyć,  to nie do końca podoba mi się pudełeczko: jest mało higieniczne  i  zauważyłam, że im mniej jest produktu tym większe prawdopodobieństwo, że wkładając palec albo będę miała bazę pod poznokciem albo nabiorę produktu za dużo.

Róż: Miss sporty. Dostałam go od mojej koleżanki na Mikołajki i w krótkim czasie stał się moim ulubieńcem. Bardzo łatwy i przyjemny w użytkowaniu. Ma delikatny kolor, trudno jest nim zrobić sobie krzywdę. Ma również przyjemną konsystencję.

Podkład + baza + róż ---> 33 (w jakiejś promocji) + 14 (w promocji) + 0 (prezent) = 47,00



Cienie i tusz



Golden Rose - cienie do oczu. Będzie nudno ale to niezły produkt. Cienie są różnej jakości ale wszystkie trzymają poziom. 
Plusy: dobra pigmentacja (oprócz czarnego, który jest taki sobie), dobrze się blendują, nie osypują się.
Minusy: jasne kolory są dość miękkie i trochę pylą.

Eveline - tusz do rzęs. Tu miłości nie będzie. Nie wiem czy to kwestia moich rzęs czy tego egzemplarza ale muszę nieźle się namachać, by tusz był widoczny na moich rzęsach. Jedynym plusem jest to, że przepięknie podkręca rzęsy.
Minusów jest jednak więcej: tusz ciężko się nakłada - można machać i machać i jedyne co robi to delikatnie poczernia rzęsy, nie pogrubia ich w żadnym stopniu, nie wydłuża. Prawie niemożliwe jest dodanie drugiej warstwy - tak, jakby kompletnie nie trzymał się moich rzęs. 

 Cienie do powiek + tusz ---> 44,90 + 12 = 56,90


Usta


Bebeauty - szminka matowa - odcień 03. Zdania raczej o niej już nie zmienię - nie jest to mój odcień ani formuła. Potrafi podkreślić suche skórki, zostanie na wszystkim czego dotkniecie ustami. Nie jest to jednak klasyczny bubel - po prostu nie jest to produkt dla mnie.

Essence - błyszczyk do ust XXXL. Wszystko się pościerało więc nawet nie wiem czy miał jakąś dodatkową nazwę. Bardzo go lubię. Ładny odcień, nie klei się, przyjemnie pachnie. Niczego więcej od niego nie oczekuję.

Szminka + błyszczyk ---> 6,90 (chyba nie pamiętam) + 6,50 = 13,40



Na koniec pędzle




Hakuro H50S - Bardzo go lubię, jednak po tych kilku ładnych miesiącach użytkowania stwierdzam, że byłoby lepiej gdyby był większy i ścięty. ALE jest moim ulubieńcem, to właśnie po niego sięgam najczęściej, fantastycznie się myje, lekko zwilżony nie "pożera" podkładu, rewelacyjna ilość i jakość włosia.

Hakuro H55 - w miesiącach ciepłych używałam go do pudrów - teraz nie jest mi to potrzebne i używam go do różu - wiem, to dość dziwne ale mój pędzel do różu gdzieś mi się zagubił i nie kupiłam jeszcze następcy. Fantastyczny pędzel w każdym najmniejszym calu - super produkt.

The Body shop - eyeshadow blender - nie wiem jak się u mnie znalazł - chyba dostałam go od koleżanki, razem z żelami pod prysznic. Peanów na jego cześć nie bedzie ale jest to całkiem przyzwoity pędzel - zarówno do nakładania cieni jak i do rozcierania.

Hakuro H76 - genialny pędzelek do rozświetlania kącika oka lub nakładania cienia na dolną powiekę.

For your beauty  - kupiony miliard lat temu w Rossmannie - myślałam, że będzie badziewny i wyrzucę go błyskawicznie ale nie okazał się na prawdę porządnym pędzelkiem do nakładania cieni. Jak na pędzel za kilka złoty genialnie się go myje a jego wygląd nie wskazuje, że mam go już tak długo.


H50s + H55 + TBS + H76 + FYB ---> 25,90 + 33,90 + 0 (prezent) + 16,50 + 3 (coś około, nie pamiętam) = 79,30


Suma całkowita to: 196,60 (sumę zmniejszyłam o prezenty)


No ładnie, niezła sumka....

Choć jak tak patrzę to ta kwota niewiele mówi ---> w wielu przypadkach (jak np. pędzle) to inwestycja długofalowa - cieni, bazy czy podkładu też nie zmieniam non stop  i tak obiektywnie patrząc to tylko tusz się u mnie zmienia w krótkim czasie.

Zostawiam jednak kwoty bo o tym traktuje ten TAG - ale troszkę mnie to uwiera.

Bądź co bądź to spora kwota, nie spodziewałam się takiej.


A Wy robiłyście takie podsumowanie? Jak wypadło?



8 komentarzy:

  1. Ja aż się boję liczyć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policz,policz chętnie zobaczę czy tylko ja jestem taka rozrzutna :-) Poza tym lubię tego rodzaju posty - to taki szybki przegląd z minirecenzjami

      Usuń
    2. Jak policzę to się załamię :D ile kasy w to idzie, a itak ciągle coś nowego... :D

      Usuń
    3. :-) całkowicie Cię rozumiem. Aczkolwiek może być to całkiem pouczające doświadczenie.

      Usuń
  2. U mnie bardzo malo wyjdzie:) na co dzien uzywam tylko korektora i tuszu:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami i mnie się zdarza - w szczególności w weekend. W porównaniu z Tobą to droga w utrzymaniu jestem :-)

      Usuń
  3. boję się policzyć swojego dorobku, liczyłaś te kosmetyki, których używasz najczęściej czy całą kolekcję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam te których używam najczęściej. Nie posiadam wielu kosmetyków. Pomyślałam, że jak będę miała więcej czasu to zrobię post o swojej skromnej kolekcji (o ile określenie kolekcja może być skromna) - ale nie wiem w sumie czy kogoś by to interesowało.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)