To już druga odsłona moich małych wielkich odkryć. Jak widać,
sporo się tego znalazło i notka będzie całkiem sporych rozmiarów.
Niektóre z tych produktów odkryłam jakiś czas temu, inne to „świeżaki”, wszystkie
jednak zdobyły moje serce.
Maska do
włosów z granatem i aloesem – Alterra.
Wiem, że maska jest hitem na wielu blogach i wcale się nie
dziwię, ona jest po prostu genialna.
Szampony zapobiegające wypadaniu włosów niestety mają to do siebie, że włosy robią się splątane i sianowate, maska w 100% temu zapobiega. Odpowiada mi jej konsystencja, zapach. Dodatkowym plusem jest niesamowita
wydajność. Już niewielka ilość pomaga wystarcza bym nie wyrwała sobie resztek
włosów z mojego czerepu.
Peeling
drobnoziarnisty – Lirene.
Okres letni i ogromne upały w tym roku dały
się mojej skórze we znaki – w okolicach biustonosza i ramion pojawiały mi się
kroski i potniaki. Peeling skutecznie rozprawił się z tymi potworami. Jest na tyle
delikatny, że nie podrażnia skóry i na tyle skuteczny, że od kilku tygodni nie
mam już ani jednej krostki. Jednym problemem jest konieczność
odkręcania tubki pod prysznicem. Jest to dla mnie lekko irytujące. Nie lubię takich
rozwiązań w kosmetykach ale jego działanie całkowicie mi
wynagradza tę małą wadę. No i ten zapach - po prostu bajka (wyciąg z lotosu i lilia wodna).
Dwu fazowa odżywka do włosów ze skłonnością do wypadania włosów wypadania– Biovax.
Odżywki używam od
prawie dwóch miesięcy i w tym czasie przekonałam się, że ten specyfik ma kilka
fajnych atrybutów:
- zdecydowanie zapobiega przetłuszczaniu się włosów.Włosy w całkiem niezłej kondycji potrafią przetrwać o dzień / dwa dłużej niż przed zakupem tego kosmetyku.
- dość konkretnie zmniejszyła się ilość moich kłaków na szczotce.
- kosmetyk można szybko rozprowadzić na włosach.
- przepięknie pachnie. Nie jest to najważniejsze w
kosmetykach ale lubię gdy to czego używam również przyjemnie pachnie.
Krem do rąk
z ceramidami – Ziaja.
Krem kurzył mi się w szufladzie, z której rzadko
korzystam. I żałuję, że tak długo tam
sobie siedział. Krem przepięknie pachnie, bardzo dobrze rozprowadza się na
dłoniach, skutecznie nawilża je na długi czas. Uwielbiam ten produkt i lekko się
od niego uzależniłam. To zdecydowanie jeden z najlepszych kremów jakie używałam do tej pory.
Płyn
dwufazowy – Delia.
Bardzo dawno temu używałam tego płynu i już
zapomniałam jak dobry jest to kosmetyk. Jako jedyny, do tej pory, zmywa bez
problemu cienie w musie zakupione w Biedronce. To również jedyny płyn
dwufazowy, który nie zostawia mi mgły na oczach po użyciu. W swoich zbiorach mam
jeszcze kilka płynów micelarnych ale po ten najchętniej sięgam, jeśli chce zmyć
makijaż oczu i chyba nie zmieni się to przez najbliższy okres.
Tyle jeśli chodzi o szeroko rozumianą pielęgnację – czas
na kosmetyki do makijażu.
Na pierwszy ogień pójdą dwa cienie do oczu.
Pierwszy to cień z Essence w pięknym szampańskim kolorze
(cień z małymi drobinkami brokatu) drugi to trio z Inglota (cienie matowe). Obydwa są bardzo dobrze na
pigmentowane, obydwa przepięknie wyglądają na powiece a ich aplikacja to czysta
przyjemność.
Puder Bourjois healthy balance
Puder jest bardzo
drobno zmielony, wydaje się wręcz aksamitny. Używam go od kilku miesięcy i jak
do tej pory złego słowa o nim powiedzieć.
Jest totalnym i absolutnym geniuszem w kategorii pudrów. Jeśli jeszcze
ktoś nie miał szansy go spróbować to jestem przekonana, że nie straci jeśli to zrobi.
Woda toaletowa od Giorgio Armaniego - Prive.
Moja wisienka na torcie.
Jestem osobą dość
nieśmiałą, w szczególności jeśli chodzi o ludzi, których nie znam lub znam słabo
ale ten zapach spowodował, że na przyjęciu Bożonarodzeniowym zapytałam szefową
mojego małżona czym pachnie. Zapach jest niepowtarzalny, wprost niesamowity. Jest
złożony i bogaty ale nie wpada w ten obezwładniający
czy duszny ton.
Gdybym miała go zdefiniować to powiedziałabym, że na początku pachniemy limonką i bergamotką, po jakimś czasie dołaczają mocniejsze nuty pieprzu. Nie jest może ona mega dostępny ale jeśli tylko będziecie miały możliwość powąchajcie go.
I to by było na tyle. Jak zawsze trochę przy długo, za co przepraszam. Mam nadzieję, że miło się czytało.
Gdybym miała go zdefiniować to powiedziałabym, że na początku pachniemy limonką i bergamotką, po jakimś czasie dołaczają mocniejsze nuty pieprzu. Nie jest może ona mega dostępny ale jeśli tylko będziecie miały możliwość powąchajcie go.
I to by było na tyle. Jak zawsze trochę przy długo, za co przepraszam. Mam nadzieję, że miło się czytało.
Ostatnio kupiłam sobie właśnie krem do rąk z ziai i jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza, że był taki taniutki! A mam ten sam cień z esencję i tez go bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuń:-). Fajnie że i Tobie się sprawdzają. Lubię wyszykiwać takie perełki - tanie i dobre - dobre połączenie.
OdpowiedzUsuńSwoją przygodę z włosomaniactwem rozpoczęłam tą maską z Alterry :)
OdpowiedzUsuńA teraz czego używasz - a raczej dokładniej co polecasz? Teraz jest promocja w rossmannie - maska kosztuje 5 pln z groszami
UsuńAlttera mnie kusi i mam zamiar ją kupić gdy skończę zapasy, peeling z Lirene miałam ale enzymatyczny, zapach ładny ale za delikatny :]
OdpowiedzUsuńPoza jednym enzymatycznym nie udało mi się znaleźć takiego który mi przypasował. Chyba jednak wolę mechaniczne, jakoś bardziej do mnie przemawia, wydaje mi się bardziej skuteczny. A Alterrę szczerze polecam, to naprawdę dobry i skuteczny prdukt.
Usuńtrójka z Ingolta przypadła mi do gustu:)
OdpowiedzUsuń:-) Miło mi... jeśli Cię ciekawią inne zestawienia to znajdziesz je tu: www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,10335492,Instrukcja_obslugi_oka.html
UsuńMatowe cienie z Inglota są rewelacyjne! Uwielbiam mój beżowy 353 : )
OdpowiedzUsuńPatrz, nigdy nie mogę go dorwać jak mam chwilę stanąć przy stoisku. O tym cieniu to już wiele słyszałam. Mam go nawet na swojej liście kosmetyków do wypróbowania. Kusisz, kusisz :-)
Usuń