Uwielbiam swojego małża, to mądry, fajny facet ale czasami ma "kryzys", który sprawia, że zastanawiam się czy go utłuc, puknąć jakimś ciężkim przedmiotem czy po prostu strzelić ciężkiego focha.
Pewnego dnia, nie tak dawno temu moja lepsza (ha ha ha) połowa zabrała mi mój laptop i zaczęło się jego ulepszanie... Rozłożył go na części pierwsze, powtarzając, że będzie dobrze. Poczułam się odrobinę jakbym włączyła telewizor i zaczęła oglądać spoty reklamowe naszych polityków.
"Będzie lepiej, będziesz zadowolona i wszystko będzie dobrze" - mówił jakby go nakręcono....
Tiaaaa.... Nazajutrz zorientowałam się, że mój laptop przypomina mój tylko z wyglądu, straciłam wszystkie swoje dokumenty, wszystkie zdjęcia, muzykę, filmy, wpisy na bloga, jakby tego było mało myszka odmówiła posłuszeństwa. Chyba walnęła focha za mnie. Po trzech dniach reanimacji zapadła decyzja, że trzeba kupić nową. Mój najlepszy z mężczyzn jak prawdziwy neandertalski jaskiniowiec następnego dnia przyniósł nowiutką myszkę, która również okazała się kobietą i nie chciała z nim rozmawiać.
Po tygodniu moja połowa oświadczyła, że "operacja" się udała, co prawda pacjent jest bez nogi i ręki, a pamięć długotrwała odeszła sobie w dal ale w sumie to żyje i jest lepiej.
No więc jako zadowolona kobieta z nową myszką idę tworzyć nowe posty....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)