Wczoraj był dzień Matki – dzień, w którym każda kwiaciarnia
i perfumeria gości w swoich progach wzmożoną ilość klientów. Na stronach www
bombardowały nas reklamy z propozycjami na najlepszy prezent dla mamy a na
blogach pojawiło się kilka konkursów związanych z tym świętem…
Wczorajsze popołudnie spędziłam w szkole, słuchając piosenek i wierszyków wychwalających
ukochane, uwielbiane mamy. Dziś czeka mnie wizyta w przedszkolu, gdzie moja
młodsza pociecha będzie ćwiczyć płuca i podskoki… w sumie fajnie.
Moja mama zmarła kiedy miałam 12 lat po długiej,
wyniszczającej chorobie. Po jej śmierci Dzień Mamy dla mnie praktyczni nie
istniał, z biegiem lat wyblakł, znikł, gdzieś przepadł.
Po wielu, wielu latach mam własne dzieci. Dwie córy, które
są najwspanialsze na świecie. Niestety ani moja mama ani moje dzieci nie będą
miały szansy poznania się, pogotowania czy zwyczajnie pójścia na lody, smutne
to, ale tak to wygląda.
W tym roku po raz pierwszy otrzymałam od córek kupiony
prezent – do tej pory otrzymywałam piękne,
niesamowite i niepowtarzalne laurki – laurki, które mam do tej pory i kiedyś za
10-20 lat pokaże je córom. Prezentem,
o którym mowa to tusz do rzęs z firmy Dior.
Tuszu z tej firmy jeszcze nie miałam – osobiście uważam, że spokojnie
można darować sobie tusze z wyższej półki bo równie dobre są te tańsze… muszę jednak przyznać, że ten prezent mnie niesamowicie rozczulił.
Po pierwsze dlatego, że jestem
chłopaciarą – w swojej szafie mam może ze dwie sukienki i może ze 3 spódnice a moje córki, które są kobiecymi małymi kobietkami, przebierajacymi się 3 razy dziennie, mającymi mnóstwo własnoręcznie zrobionych
naszyjników, pierścionków i bransoletek, pomyślały o takim właśnie prezencie. Obydwie uwielbiają kiedy mam
pomalowane oczy, uwielbiają pomalowane rzęsy i kolorowe cienie do powiek.
Po drugie, przypomniało mi się kiedy na ostatnie, dla mojej mamy, święto, wybrałam wszystkie pieniądze ze świnki i kupiłam jej wielką (w moim mniemaniu) paletę cieni do powiek.
Sam tusz jest zamknięty w przepięknym błyszczącym opakowaniu.
Opakowanie jest duże, solidne i zamyka się z przyjemnym odgłosem kliknięcia. Szczotka nie należy do najmniejszych ale muszę przyznać, że jest przyjmna w stosowaniu. Tusz ma przepiękny czarny kolor, wspaniale rozdziela i wydłuża rzęsy. Na razie, po dwukrotnym użyciu nie mam mu nic do zarzucenia. Z całą pewnością zatrzymam ten prezent w swojej skrzynce z pamiątkami. Nie będzie on tak samo cenny co pierwsze śpioszki czy pierwsza świeczka z tortu urodzinowego ale zdecydowanie warto go zostawić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)