O tym produkcie słyszałam sporo i od dawna - nie umierałam może z niecierpliwości, by go wypróbować ale kiedy nawiedziłam Biedronę i sięgnęłam właśnie po niego.
Płyn do higieny intymnej
INTIMEA
Informacje podstawowe
Pojemność: 400 ml
Butelka: plastikowa z pompką
Konsystencja: perłowy płyn
Zapach: lekko kwiatowy
Składniki czynne: naturalne prebiotyki (odbudowują naturalną barierę ochronną śluzówki),
naturalna betaina (nawilża i łagodzi podrażnienia),
kwas mlekowy (utrzymuje prawidłowe pH)
Info od producenta: emulsja hipoalergiczna, bez SLS i parabenów, produkt przebadany pod kontrolą dermatologa i ginekologa. Produkt przeznaczony również dla dziewczynek i nastolatek
Skład:
Moja opinia
Płyny z tej kategorii nie wywołują u mnie drżenia serca, oprócz Lactacydu, który znienawidziłam w pierwszym tygodniu używania, nie mam zbyt wielu wymagań. Płyn ma myć, nie podrażniać, jako tako pachnieć.
Bohater dzisiejszego posta jest jednak inny. Na początku nie skojarzyłam ale po kilku próbach zauważyłam, że on
zdecydowanie i niekwestionowanie mi nie służy. Przede wszystkim po jego użyciu wszystko mnie
swędziało, śluzówka jest podrażniona i co tu dużo mówić, jeśli kiedykolwiek miałyście takie reakcje to wiecie, że to mało przyjemne i komfortowe doświadczenie.
Wiem, że krótko ale co tu więcej pisać. Dla mnie jest to
kompletnie nietrafiony produkt. Nie wiem skąd wzięli te 2 X 100% zadowolonych klientów. Zostało mi 3/4 butelki i już zastanawiam się co kupić w zamian i jak zużyć tego bubla.... może moje pędzle będą się bardziej dogadywać z tym płynem.
A Wy jak zużywacie nietrafione produkty?
Miałyście tą emulsje? Sprawdziła Wam się czy tak jak ja miałyście rewelacje trudne do przeżycia?