sobota, 28 lutego 2015

132. Zielono w głowie



Dziś będzie o dwóch produktach, o których pisałam pobieżnie w poprzednim poście.




1. Płyn micelarny – zielone liście oliwki – Ziaja

Do tej pory, produkty z tej firmy sprawowały mi się dobrze lub bardzo dobrze. Lekko przeciętny okazał się olejek do twarzy i ciała ale tragedii nie było. 

Micel na początku nie wywoływał u mnie żadnych emocji – produkt jeden z wielu, nie ma efektu WOW ale krzywdy nie robi. W tym momencie jestem w połowie butelki i stwierdzam, że raczej zaczyna się zaliczać do kategorii: nie warto kupować, jest mnóstwo lepszych.


Plusy:

- przyjemna butelka, ładna dla oka, funkcjonalna (nie rozlewa się przy nalewaniu na wacik)
- brak zapachu,
- nie zostawia mgły na oczach – nie muszę zdejmować szkieł przy demakijażu




Minusy: 

- przez pierwsze kilka użyć miałam wrażenie, że myję się wodą, niby zmywał ale tak nie do końca. Wszystko było na „pół gwizdka”
- kiedy przemywałam to samo miejsce 2-3 raz skóra zaczynała mnie piec, była lekko zaczerwieniona
-  ściągał – choć tylko w momencie kilkukrotnego zmywania w tym samym miejscu
- kiepsko radził sobie z moim tuszem (niewodoodpornym) i eyelinerem (wodoodpornym). O ile w przypadku tuszu o jego istnieniu można było się dopiero przekonać po przeciągnięciu rzęs między palcami to eyeliner było widać w postaci punktowych miejsc na linii rzęs.




2. Żel do mycia twarzy z Kolastyny – zielona wersja

Miałam swego czasu płyn micelarny i był dobry – zmywał, nie piekł, lekko pachniał. Nie grzeszył może porażającą wydajnością ale nie był zły i jeśli będzie w promocji (bo cena regularna to 10 pln) to kupię go ponownie.

Plusy:

- fajnie pachnie
- opakowanie przyjemne dla oka
- całkiem znośnie myje




Minusy:

- Żel  nie jest zbyt wydajny:
               a) po pierwsze przez zamknięcie. Wiem, że brzmi to dziwnie ale zamknięcie jest tak twarde i ciężkie do otwarcia, że za każdym razem kiedy go otwieram część produktu ląduje mi albo na kapslu albo w ręku albo już w brodziku
    b) po drugie by mieć poczucie czystej skóry potrzebne jest większa ilość produktu
- powoduje ściągnięcie – mam cerę mieszaną ale po umyciu czuje dość spory dyskomfort




Nie są to produkty, do których nie wrócę, czy komuś polecę .W tym momencie, na rynku mamy ogromny wybór produktów i te dwa opisane powyżej nie są tego warte. Za podobną cenę można znaleźć  dużo ciekawszych i lepiej działających produktów.
Szkoda bo obie firmy mają w swoje ofercie naprawdę ciekawe produkty...

piątek, 27 lutego 2015

131. Moje zakupowe szaleństwo

Od razu mówię, że jest tego sporo - jak dla mnie - bardzo dużo, dużo za dużo. Wszystko co zobaczycie poniżej kupiłam w przeciągu ostatnich kilku tygodni (tak od połowy stycznia do dnia wczorajszego)



Niektóre z nich używam od jakiegoś czasu, niektóre są totalnymi świeżakami, wszystkie jednak (no poza jednym, o którym zapomniałam) są dla mnie kompletnymi nowościami, nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia.


Oba peelingi to biedronkowe zdobycze. Na razie będę musiały trochę poczekać, mogę jedynie powiedzieć, że bardzo przyjemnie i intrygująco pachną a ich konsystencja jest zbita / stała.




Mimo że z tej samej serii, produkty kupione przeze mnie w prawie miesięcznym odstępie. Płyn micelarny "wystąpi" jutro w recenzji wraz z innym produktem więc tu rozpisywać się nie będę.

Tonik to świeżak, do tej pory użyłam raz i po pierwsze zaskoczył mnie fakt, że dość silnie pachnie przy aplikacji oraz to że różni się od tego z liści manuka. Należę do osób, które kompletnie nie widzi różnicy w tonikach a tu widać już od pierwszego użycia.



Zatęskniłam za peelingami enzymatycznymi, niczego ciekawego nie znalazłam więc zakupiłam to niebieskie cudo. - przyznam się, że pierwszy raz usłyszałam o nim dopiero w sklepie Ziai. Z tego co się dowiedziałam ma być mocniejszy niż ten z serii Ulga. 

To jedyny szampon w całej tej plejadzie produktów, który znam. To moja trzecia butelka. Bardzo fajny szampon, lekka formuła nie przesusza mi włosów, rzeczywiście zmniejsza ilość wypadających włosów, ładnie pachnie.



Przez chwilę zastanawiałam się w jaki sposób je połączyłam - chyba chodziło o produkty do twarzy ale głowy sobie nie utnę ;-)

Ava serum do twarzy - było wiele wariantów wybrałam ten z nawilżaniem - moja skóra zdecydowanie tego teraz potrzebuje. Mam spore oczekiwania co do tego produktu, mam nadzieję, że się nie rozczaruję.

Krem BB z under 20 - to mój pierwszy kosmetyk z tej firmy - tu oczekawania nie są zbyt duże ale jestem go tak po ludzku ciekawa



2 produkty, które musiałam kupić, czy mi się to podobało czy nie. Nie będę wchodzić w szczegóły ale  moja przygoda z LPM skończyła się  u dermatologa, który wypisał mi mnóstwo leków i dermokosmetyków.

 Lipobasa - nie było mojej elobazy. Generalnie jest to bardzo ścisły kosmetyk do ciała. Bardzo  ładnie współgra z moją skórą aczkolwiek jest trochę tępy i trzeba się namęczyć przy smarowaniu.

Atoperal - używam go od dwóch tygodni - bardzo pomocny i delikatny kosmetyk. Jeśli ktoś szuka czegoś delikatnego do mycia ciała, polecam.



Tu już kompletnie nie wiem jak pogrupowałam produkty. Spuśćmy zasłonę milczenia :-P

Gillete - celowo wybrałam męski desodorant - po pierwsze jest większy niż u kobiet, po drugie podobno są mocniejsze w swoim działaniu, po trzecie jest przezroczysty a takiego szukałam.

Lirene - krem do stóp. Popełniłam ten zakup za "namową" Kosmetyko holiczki. Użyłam na razie dwa razy więc wiele nie chce mówić.

Kolastyna - pojawi się jutro w recenzji  - używam go prawie miesiąc. Zapraszam na jutrzejszego posta.

Ziaja pasta do twarzy - użyłam kilka razy i na razie powiem, że jestem zaintrygowana.



Tyle, uff dużo.... Przez długi długi czas niczego więcej nie kupię.
Jeśli któryś z tych kosmetyków jest Waszym ulubieńcem albo przeciętniakiem fajnie by było jakbyście naskrobały choć zdanie :-)


czwartek, 26 lutego 2015

130. Lutowe śmietnisko

Po pierwsze chciałoby się krzyknąć: HA HA HA NARESZCIE MAM INTERNET!
Po drugie powiem, że mam przygotowane 3 posty, więc w sumie nie jest najgorzej.

Dziś pomęczę Was swoimi śmieciami :-)


Zapraszam





TWARZ

Eveline - krem na dzień - Argan i mleko kozie
Mój boski ulubieniec, mam już przygotowaną recenzję kremu na dzień, noc i pod oczy. Fantastyczny produkt.
Już kupiłam

Bielenda - olejek arganowy do twarzy
Następny boski produkt. Bardzo wydajny, fantastycznie wpłynął na moją skórę. Napisałam o nim recenzję.
Na pewno do niego wrócę ale kupiłam coś innego do wypróbowania.




Ziaja - żel z peelingiem - liście manuka
Bardzo go lubię, dobrze oczyszcza, nie podrażnia, jest wydajny. Jak dla mnie to produkt, który będzie bardzo trudno zastąpić - robi wszystko czego od niego oczekuję. Jedyny mały zonk miałam do opakowania, które w tym przypadku zawodziło - pompka zacinała się non stop, często zdarzało mi się pompować powietrze dobre kilka razy zanim cokolwiek wyszło (poprzednie opakowanie tego nie miało)
Kupię jak skończę pastę do twarzy z Ziai

Ziaja - kremowy olejek myjący do twarzy i ciała
Do twarzy był niezły, zmywał makijaż, nie podrażniał. Jako kosmetyk do ciała sprawiał się tak sobie, przynosił ulgę skórze ale był niewydajny. Niestety również zapach sprawiał, że nie mam ochoty do niego wracać.
Nie kupię.

CIAŁO

Veroni - mleczny peeling cukrowo-olejowy o zapachu pomarańczy i wanilii
Bardzo przyjemny produkt. Zbita konsystencja, dobry zdzierak, ciekawy zapach. Posiada wszystkie przymioty dobrego, ponad przeciętnego produktu do ciała.
Jak kupię, te które mam kupię na pewno.

Organic shop - masło do ciała - wanilia i orchidea
By nie było tak słodko i jednostronnie - ten kosmetyk to moje małe rozczarowanie. Rzadka, balsamowa konsystencja, takie sobie właściwości nawilżające, nie grzeszył również wydajnością. Na plus mogę powiedzieć, że zapach był niezgorszy, nie podrażniał.
Nie kupię



Joanna Naturia - żel pod prysznic - wiśnia i porzeczka
O mój Boże, co za boski zapach. Żel prawie w 3/4 użyty przez moich gości - tylko kilka razy udało mi się go użyć i bardzo tego żałuję. Boski, niesamowity zapach, bardzo wydajny, fantastycznie się pieni, nie wysusza skóry.
Zdecydowanie kupię

Isana - żel pod prysznic - marakuja
Bardzo dobry, przepięknie pachnący produkt. Pachnie nieziemsko, bardzo ładnie się pieni i jest wydajny.  Same plusy za niewielką cenę.
Kupię ponownie - choć jeśli mam wybór między Joanna a Isaną to wybiorę Joannę - zapach jest zarąbisty!


DŁONIE


Verona - zmywacz do paznokci
Tragedii nie ma ale fanfarów również. Całkiem niezgorszy produkt z pompką. Pompka niestety się czasami zacinała lub płyn pryskał na wszystkie strony. Zapach taki sobie, niezbyt intensywny.
Nie kupię - Isana jednak jest lepsza

Isana Med - krem do rąk z 5,5% mocznikiem
Nie przekonałam się o jego wspaniałości  dopiero w momencie kiedy już mi się skończył. Zapach może nie jest zachęcający a konsystencja mogłaby być bardziej ścisła ale działanie jest wprost genialne. Jest również bardzo wydajny.
Kupię ponownie


RESZTA


Apteczka Agafii - balsam do włosów
Miałam spore oczekiwania co do tego produktu. I trochę się rozczarowałam - dobrze odżywia włosy, jest wydajny, ładnie pachnie. Jest jednak małe ALE - on nie jest lepszy od innych balsamów, dostępnych u nas. Nie wybija się niczym szczególnym ani od balsamu z Biowaxu ani maski  odżywki z Alterry.
Nie kupię

Rossmann - myjka 
Znalazła się tylko i wyłącznie, by przypominać mi, bym nie kupować ich  już nigdy w Rossmannie - bardzo szybko mi się rozwaliła - po ok dwóch tygodniach rozpadła mi się i myłam się długim paskiem plastikowego nieszczęścia.
Nie kupię

Colgate - pasta do zębów
Mój mąż jest totalnie zafiksowany na punkcie past z Colgate. Do tej pory kupowaliśmy te w czerwonym opakowaniu - Optic o ile się nie mylę - mnie denerwowały te małe niebieskie granulki, które zostawały wszędzie i brudziły mi umywalkę. Kupiłam tę i jak nie za bardzo widziałam różnicę pomiędzy pastami, to tu różnica była ogromna. Używając tej pasty dużo szybciej znikało poczucie świeżości, mięty i "czystości" na zębach. Jest również mniej wydajna.
Nie kupię

Eveline - tusz do rzęs - Big volume Lash
 Bardzo przyzwoity tusz. Lubię go. Za taką cenę jest to produkt, którego należy kupić chociaż raz. Daje ładny naturalny efekt, nie skleja rzęs, nie kruszy, nie osypuje.
Kupię

Uff tyle - sporo się tego nazbierało

czwartek, 19 lutego 2015

129. W poszukiwaniu idealnej codziennej maskary odc. 2 - Eveline 3DGlam

Poprzedni post z tej serii był całkiem popularny, dzisiaj więc zapraszam na odcinek nr. 2.

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać mój pradawny zakup z promocji Rossmanna (1+1)

Eveline
3DGlam mascara effect
long&curl up




Informacje podstawowe
Pojemność: 8 ml
Rodzaj / typ maskary: czarna / wydłużająca i podkręcająca
Szczoteczka: silikonowa, gęsta, prosta
Opakowanie: atrakcyjne, smukłe, przyjemne dla oka
Konsystencja: nie nazwałabym jej suchą ale jest bardziej zwarta niż większość tuszy. 


Słowo na początek
  • Po wyjęciu z opakowania na szczoteczce zostaje dużo produktu (w szczególności na górze), osobiście tego nie lubię. Można oczywiście ją oczyścić ale nie lubię tego dodatkowego kroku który, w tym przypadku, muszę wykonać
  • Jeśli nie wyczyścimy końcówki (czasami samej szczoteczki) w 100% błyskawicznie zrobimy sobie grudki na rzęsach albo umażemy się jak dzieci




Rzęsy po jednej warstwie tuszu





Rzęsy po dwóch warstwach tuszu





Jak widać, maskara bardzo ładnie wydłuża rzęsy. Przy jednej warstwie dobrze je również rozdziela. Jeśli chodzi o podkręcenie, to wszystkie (do tej pory przeze mnie używane tusze z Eveline) bardzo dobrze i trwale sobie z tym radzą.

Ze zdjęć również dobrze widać, że przy dwóch warstwach moje rzęsy są sklejone i grudkowate. Wyczesanie ich nie należy do najłatwiejszych zadań - zabiera to sporo czasu i w większości przypadków podczas tego procesu tracimy to, co już nałożyłyśmy.


Tusz nie osypuje się w ciągu dnia, nie znika, rzęsy nie są "chrupkie" czy przerażająco sztywne.


Kupując ten tusz wiedziałam, że jej zadaniem ma być wydłużenie i podkręcenie, pomyślałam jednak, patrząc na szczoteczkę, że spokojnie poradzi sobie również z ich pogrubieniem. Niestety, w moim mniemaniu, tutaj kompletnie poległ... No chyba, że pogrubienie równoważne jest ze sklejeniem  :-).

Obok sklejania muszę również odnieść się do zmywania tuszu z rzęs. Przy 2 warstwach płyn micelarny z Ziaji (liście zielonej oliwki) nie radził sobie w ogóle, Eveline był przeciętny. Na szczęście płyn micelarny z Bandi radził sobie idealnie. 


Podsumowując: tusz przy jednej warstwie sprawuje się bardzo dobrze. Na normalny dzień wystarcza mi w 100%. Jeśli jednak lubicie większe podkreślenie musicie liczyć się ze sklejeniem, grudkami i generalnie z sporą dawką długotrwałego babrania się (tuszowanie -> sklejenie -> wyczesanie -> tuszowanie -> sklejenie itd.)

Oczywiście rozwiązaniem może tu być połączenie z jakąś maskarą pogrubiającą ale po pierwsze nie lubię mieć otwartych dwóch produktów na raz a po drugie jestem zbyt leniwa. No i uważam, że jeśli inne produkty mogą być 3,4, czy 10 w 1 to dlaczego nie nie tusz do rzęs.

Mam nadzieję, że było ciekawie a jeśli myślicie o jakichś tuszach, które mogłabym dla Was/ siebie wypróbować, dajcie znać.

wtorek, 17 lutego 2015

128. Arganowa przyjemność z Planety Organica

O maśle muszkatołowym z Apteczki Agafii napisano już wiele i w sumie wcale się nie dziwię, warto go mieć, to bardzo dobry produkt. Czy warto zawracać sobie głowę masłem arganowym z Planety Organica dowiecie się z poniższej recenzji. Serdecznie zapraszam.




Informacje podstawowe

Pojemność: 250 ml
Opakowanie: dobrej jakości plastik dodatkowo zabezpieczony plastikowym, wyjmowanym wieczkiem
Dodatkowe informacje: produkt bez SLSu i parabenów
Skład: Aqua with infusions of Organic Argania Spinosa Kemel Oil, pistacia Vera Seed oil, Cetearyl alcohol, Tocopheryl Acetate, Glycerin, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Extract, Sodium Stearoyl Glutamate, Xanthan Gum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum.


Pierwsze wrażenia i moja ocena

  • Bardzo ciekawe, przyciągające wzrok opakowanie,
  • Produkt posiada plastikowe wieczko zabezpieczające, które uważam za super pomysł, każdy produkt powinien coś takiego posiadać,
  • Kolor masła jest trudny do opisania - coś pomiędzy mocno spranym zielonym lub niebieskim,
  • Konsystencja jest mniej zwarta niż w maśle muszkatołowym z Apteczki Agafii ale nadal jest zwarta i bogata,
  • Zapach jest totalnie niesamowity i niepowtarzalny. Dałam do powąchania go kilku osobom i wiele z nich się ze mną zgodziło - masło pachnie przepięknym fioletowym bzem, inni twierdzą, że przypomina im połączenie lawendy z bzem.



  •  Masło rewelacyjnie rozprowadza się po ciele, wystarcza mała ilość by pokryć sporą część naszego ciała. 
  • Skóra po aplikacji jest bardzo miękka i odżywiona.
  • Masło nie zostawia filmu, bardzo szybko wchłania się w skórę
  • Przez kilka dni część ciała smarowałam wspominanym już masłem muszkatołowym a część masłem arganowym i poza niezłym miksem zapachowym :-) muszę powiedzieć, że przedstawiają bardzo podobny poziom nawilżenia, odżywienia i długotrwałości.
  • Porównując jednak z masłem awokado z Bielendy muszę stwierdzić, że nawilżenie utrzymuje się zauważalnie krócej w przypadku masła arganowego. Nadal jest bardzo dobre ale awokado jednak wygrywa.
  • Jak już wspomniałam zapach jest przepiękny, utrzymuje się również przez dłuższy czas (nawet kilka godzin)  i o ile nie ubieramy się momentalnie po aplikacji nie przenosi się na ubrania. 
  • Zapach mimo, że jest wyczuwalny nie koliduje z naszymi perfumami.
  • Nie bardzo wiem jak odnieść się do obietnicy producenta o "zapobieganiu przedwczesnemu starzeniu się skóry" ale wiem, że bardzo ładnie pomaga w uspokojeniu mojej skóry i szybszemu zagojeniu się zmian.

Podsumowanie

Zdecydowanie i w 100% warto rozejrzeć się za tym produktem. Zawiera wszystkie czynniki pożądane w przypadku takich produktów.
Wspaniale odżywia i nawilża skórę. Miękkość i nawilżenie utrzymuje się przez długo i przy swoich problemach skórych po jego aplikacji, przez cały dzień nie odczuwam ani swędzenia ani ściągnięcia (co zdarzało się przy innych produktach).
Dodatkowo ten zapach -  to wisienka na torcie. Uważam, że pod względem zapachu jest dużo ciekawszy niż porównywane już masło muszkatołowe. Nie tylko jest bardziej delikatny i nieingerujący to jeszcze nie zmienia się  (a ten z Agafii potrafi być czasami zbyt męski czy "widoczny").


Jeśli poszukujecie dobrego masła do ciała rozejrzyjcie się za masłem arganowym z Planety Organica, z całą pewnością nie pożałujecie.


niedziela, 15 lutego 2015

127. Co za ulga....

Po średnio udanym eksperymencie z olejkiem do mycia z Bielendy postanowiłam wypróbować inny  produkt z tej samej kategorii. W związku z tym, że nie znalazłam olejku z Marizy, zakupiłam:

Ziaja Ulga 
kremowy olejek myjący do twarzy i ciała




Informacje podstawowe

Pojemność: 200 ml
Konsystencja: mleczko do demakijażu
Skład: Aqua, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sodium Lauroyl Sorcasinate, Disodium Laureth Sulfosuccianate, Glycerin, Carbomer, Laminaria Ochroleuca Extract, Caprylic / Capric Triglyceride, Propylene Glycol, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, PEG-8, Tocopherol, Scorbyl Palmitate, Ascrorbic Acid, Citric Acid, DMDM Hydantoin, Sodium Benzoate, Sodium Hydroxide.


Pierwsze wrażenie i ocena

  • Olejek w opakowaniu pachnie delikatnie, lekko mdło
  • konsystencją w 100% przypomina mleczko do demakijażu
  • butelka standardowa z dobrego plastiku z przyjaznym w użyciu korkiem

  •  Ilość ze zdjęcia spokojnie wystarcza na umycie całej twarzy,
  • Przy myciu twarzy czujemy dość silny, wyraźny zapach mleczka i olejku, króry na szczęście szybko znika,
  • Skóra po umyciu jest miękka i oczyszczona,
  • Olejek nie powoduje ściągnięcia czy podrażnienia,
  • Produkt bardzo ładnie zmywa podkład i resztki tuszu,
  • Olejek spokojnie można stosować do mycia ciała, tu zapach zostaje na skórze przez dłuższą chwilę,
  • Produkt nie pieni się, nie zostawia filmu na skórze.

Trudno jednoznacznie ocenić mi ten produkt, z jednej strony bardzo skutecznie pomógł mi uspokoić moją skórę, zmywał bardzo szybko i dokładnie makijaż, z drugiej zaś strony jest kompletnie nie wydajny a jego zapach przy dłuższym stosowaniu staje się trudny do zniesienia. Zapach jest dosłownym i bardzo literalnym połączeniem mleczka do demakijażu i oleju spożywczego (słonecznikowego). Zdaje sobie sprawę, że taka jest specyfika tego rodzaju produktów, ale jest to, jak dla mnie, niefortunne połączenie zapachowe...

Nie przeszkadza mi to, że produkt się nie pieni, przeszkadza mi natomiast, że nie mogłam myć się myjką czy gąbką. Olejek bowiem błyskawicznie wsiąkał i znikał, przez co miałam zawsze uczucie mycia się tylko i wyłącznie wodą. Dużym minusem jest również jego wydajność a raczej jego brak.  Przy myciu twarzy i ciała olejek starczył mi na niecałe 2 tygodnie.


Do tej pory miałam szczęście jeśli chodzi o produkty z Ziai. Jeśli nie trafiam na jakąś perełkę to były to dobre, porządne produkty. W tym przypadku jednak muszę z przykrością stwierdzić, że nie jest to produkt, który chcę polecić.

Tak, zmywa makijaż, tak jest delikatny ale szczerze powiedziawszy robi to również mój ulubiony żel z Delii, który nie dość że zmywa wszystko to jeszcze bardzo ładnie pachnie. Wiem, również że myjąc całe ciało olejkiem szybciej się skończy ale w tym przypadku miałam wrażenie, że przeleciałam przez ten produkt z prędkością światła a tego bardzo nie lubię.

Jeśli więc borykacie się z problemami skórnymi lepiej rozejrzeć się np. za: Isaną Med, Eucerinem czy Cetaphilem a Ziajkę sobie odpuśćie, wiele nie stracicie.

środa, 11 lutego 2015

126. Krótka lista moich urodowych trików


Dziś troszkę inaczej, chciałabym pokazać Wam kilka trików urodowych, które stosuje od jakiegoś czasu i bardzo sobie chwalę. Mam nadzieję, że i Wam się spodobają i uznacie je za użyteczne.


1.  Zaschnięty / gęsty tusz do rzęs

Włóż tusz do kubka z ciepłą wodą. Potrzymaj go tam 1-2 minuty, wyjmij pokręć szczoteczką w prawo i lewo kilka razy. 
Po takiej kąpieli tusz jest zdatny do użytku jeszcze dodatkowy tydzień.




2. Gęsty tusz to rzęs

Odkręć tusz i dodaj 2-3 krople soli fizjologicznej lub płynu do soczewek. Po chwili włóż aplikator do tuby tuszu i pokręć nią kilka razy w prawo i lewo (nie z góry o dołu).




3. Pokruszony puder / róż itp.

Ten sposób pokazałam we wcześniejszym poście.
Mój róż nadal jest sprawny więc sposób zdecydowanie działa.

 



4.  Puszące się włosy / baby hair

Ostatnio pojawiło mi się mnóstwo małych włosków, czasami, by nie wyglądać jak ufoludek z antenkami biorę czystą szczoteczkę do zębów, nakładam na nią lakier do włosów (lub piankę) i przyczesuje włoski do całej reszty. Nie jest to sposób, który będzie działał przez cały dzień ale widać znaczną różnicę.


Przed

Po


5. Wykorzystanie pigmentu

Pigmenty są niesamowicie wydajne, można ich używać codziennie a ubytek będzie minimalny. Jeśli macie pigment, który uwielbiacie ten trik może Wam się spodobać.

Przygotujcie:
  • małą ściereczkę (będzie chroniła przed ubrudzeniem wszystkiego dookoła),
  • kawałek papieru zwińcie w rulonik,
  • patyczek np. obcięty z jednej strony patyczek do uszu,
  • przezroczysty lakier do paznokci,
  • pigment, który chcesz wykorzystać.
Przez zwinięty papier wsypuj powoli pigment do buteleczki z lakierem (lepiej jak jest trochę mniej w butelce – prościej jest później całość wymieszać). Użyj patyczka do wstępnego wymieszania, potem mocno wstrząsaj buteleczką do całkowitego połączenia się składników.








Dwie cienkie warstwy lakieru

 Pigment można dodać również do kolorowego lakieru. Przed wsypaniem najlepiej zrobić test. Ja wlewam trochę lakieru do małego pojemniczka (okrągły zakręcany np. do próbek).
Połączyłam pigment ze  srebrnym i złotym lakierem niestety w pierwszym przypadku kolor mi się nie podobał w drugim przypadku kompletnie nie było widać różnicy, kolor nie stał się ani głębszy ani ciekawszy.


No i jak ciekawie było? Wykorzystacie któryś z tych pomysłów?


wtorek, 10 lutego 2015

125. Małe wielkie odkrycia - 1/2015

Dawno nie było tego rodzaju postu i muszę przyznać, że mi tego brakowało.
Nadrabiam więc zaległości i zapraszam   :-)



1. Orientana - tonik do włosów. Moje odkrycie i ulubieniec. Pisałam o nim tutaj. Dla mnie kosmetyk genialny i jak na razie nie do zastąpienia. Fantastycznie wspomaga wzrost nowych włosów, jest wydajny, przyjemnie pachnie.

2. Bandi - płyn micelarny. O nim również pisałam. Genialny produkt. Dzięki zawartości olejków i panthenolu nie dość, że fantastycznie i szybko rozpuszcza tusz to jeszcze ukoi podrażnioną skórę.

3. Makeup Revolution - pigment. Jeden z kosmetyków otrzymanych przeze mnie od Kosmetykoholiczki. To również jeden z produktów, z którym "zdradzam" swoją paletę cieni z Golden Rose. Przepiękny kolor, potrafi zmienić zwykły makijaż w coś niesamowitego. Do tej pory nie przepadałam za pigmentami, ten jednak jest totalnie niesamowity. Starczy mi najpewniej na milion lat ale kompletnie nie mam z tym problemu.



4. IsaDora - brązowy eyeliner. Przez długi czas szukałam eyelinera w kolorze brązowym. Wszystkie, które znalazłam kompletnie mnie nie zachwycały. Ten  kosztował sporo ale wart jest każdej złotówki. Kolor jest głęboki, zachwycający. Bardzo dobrze rozprowadza się po powiece, trzyma się cały dzień. Mimo że jest wodoodporny nie mam problemu ze zmyciem go podczas demakijażu.

5. W7 - Honolulu brązer. Kolejny produkt otrzymany od Kosmetykoholiczki. Dzięki niemu przekonałam się do brązerów. Fantastycznie współpracuje z pędzlem z Glam Brush. Dobrze i bezproblemowo rozprowadza się po twarzy, jest dobrze napigmentowany.

6. Pasta Lassari. Mój zbawiciel. Po nieprzyjemnej przygodzie z żelem pod prysznic z LPM, to właśnie ta pasta pomogła mi wyprowadzić moją skórę na prostą. Prosty skład (cynk i kwas salicylowy), gęsta konsystencja, bardzo wydajny produkt, który starczy mi na długi czas.


Jestem ciekawa czy któryś z tych produktów miałyście, polubiłyście czy wręcz odwrotnie.