czwartek, 30 lipca 2015

203. Wolność, wolność i swoboda :)

Jestem ale mnie nie będzie i to długo... tak ze dwa tygodnie :)

Życzę wszystkim spokojnej pracy lub / i udanych wakacji :D


http://pl.memgenerator.pl/

środa, 29 lipca 2015

202. Cudo w chusteczce

Rzadko kiedy zostawiam próbki z gazet - te małe plastikowe saszetki mnie irytują, zaśmiecają toaletkę - najczęściej kończą u koleżanek lub śmietniku. Tym razem poczułam się na tyle zaintrygowana pomysłem, że postanowiłam zostawić i przetestować takie oto cudo.



CLEANIC

pielęgnacyjny zmywacz 
w chusteczce




Moja opinia

  • chusteczka po wyjęciu wydaje się dość sucha i mała w swoich rozmiarach - kiedy ją zobaczyłam w pierwszym odruchu pomyślałam, że nic z tego nie będzie - a 10 zmytych paznokci (obietnica producenta) jest totalnie od czapy;
  • chusteczka bardzo intensywnie pachnie - zapach jest słodki owocowo-kwiatowy, nie jest to naturalny zapach ale nie jest też on nieprzyjemny, tylko zbyt intensywny. Zdecydowanie nie pachnie acetonem czy standardowym zmywaczem;
  • podczas zmywania lakieru uwalniany zostaje olejek, lakier ładnie i szybko się zmywa a na płytce zostaje lekko tłusta powłoczka zabezpieczająca;
  • powłoczka utrzymuje się nawet i kilka ładnych godzin;
  • zapach zmywacza jest wyczuwalny zarówno na paznokciach jak i samych dłoniach (nawet po ich umyciu);
  • ja użyłam chusteczki do stóp i w tym przypadku preparat miał problem ze zmyciem lakieru w załamaniach paznokcia czy przy skórkach (dało się ale wydłużało to czas);
  • zaskoczyło mnie to to, że gdy dotknęłam domofonu palec przykleił mi się do słuchawki  - wrażenie trochę jak przy używaniu super glue, albo odklejania mocnych rzepów;
  • usunięty lakier z chusteczki nie przenosi się na dłonie czy inne przedmioty;
  • 1 chusteczka wystarczyła mi na 10 paznokci, sądzę, że wystarczyłaby na stopy, dłonie i jeszcze trochę.







Ostatecznie uważam, że to genialny produkt i to nie tylko na wyjazdy. Jeśli ktoś nie chce się bawić z płatkami i zmywaczem tu ma bardzo udany eksperyment 2w1. Nie wiem jaki jest koszt takich chusteczek ale nawet jeśli jest on nieproporcjonalnie wyższy niż przy standardowym połączeniu to jest to produkt wart kilku ekstra złoty.


wtorek, 28 lipca 2015

201. Garść reminiscencji z ostatnich dni.

Pomysłów wiele tylko czasu brak, post będzie niedługo a dziś kilka fotek z tym co zaprząta moją głowę i czas...


poznawanie przyszłej rodziny


Koncert na Narodowym



Przygotowania do wakacji idą pełną parą



nic dodać nic ująć


A Wam jak mijają wakacje?

piątek, 24 lipca 2015

200. Lipcowe denko - czyli hity i kity tego miesiąca





Znów mam tego dużo, niedługo wybieramy się na wakacje więc trzymanie tego wszystkiego dłużej niż to potrzebne jest bez sensu.

Zapraszam na długi, choć mam nadzieję interesujący, post o śmieciach :)



PRODUKTY DOBRE, BARDZO DOBRE - GODNE POLECENIA



Biały Jeleń - kremowy żel pod prysznic
Co prawda zostało mi go jeszcze na jakieś dwa użycia ale nie chce go trzymać przez następny miesiąc, zużyję i od razu wyrzucę.
Bardzo fajny dobry i wydajny produkt. Delikatnie pachnie i nawilża (o ekstremalnym, jak napisał producent, nawilżeniu nie ma jednak mowy). Jeśli ktoś szuka żelu bez SLS i delikatnym zapachu to to jest dobry wybór. (recenzja).

Essence - puder transparentny
Boski produkt. Byłam niepocieszona, kiedy upadł mi na wykładzinę i pokruszył się na milion części. Dobrze trzyma mat, nie pyli za bardzo, jest wydajny jak diabli. Teraz, kiedy mam inny produkt, jeszcze bardziej go doceniam. 

Biovax - maska do włosów keratyna + jedwab
Przepotwornie wydajny, kupiłam ją jakoś w lutym i już myślałam, że w nocy się rozmnaża. Piękny zapach, a to co robił z moimi włosami było niesamowite. W porównaniu z tym co mam teraz już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła ponownie ją kupić.

Bielenda - masło do ciała z awokado
Kolejny boski produkt. Lekka (jak na masło) formuła, niesamowity zapach. Bardzo wydajny. Jedno z niewielu maseł, które radzi sobie z moją suchą skórę a nawilżenie utrzymuje się cały boży dzień.




Eveline - regenerujący krem-opatrunek do rąk
Bardzo dobry krem. Rzeczywiście dobrze i na długo zabezpiecza moje dłonie. Wydajny o miłej i lekkiej konsystencji. Jedyne na co należy być przygotowanym to jego intensywny zapach. Na początku był dla mnie zbyt intensywny.

Evree - olejek do ciała
Genialny, acz niewydajny olejek do ciała. Niezbyt tłusty, w kolorze przypominający nieklarowny rosół (tiaaa :) ). Zachwyca zapachem (odczuwalnym na ciele).
W moim przypadku jego działanie nie było nawet o kapkę lepsze niż olejek do ciała z Vis Plantis (recenzja).

Ziaja - tonik liście zielonej oliwki
Fantastyczny tonik, o orzeźwiającym zapachu. Dobrze tonizuje, jest wydajny. Bardzo dobrze współgrał z moją cerą. Trafiony produkt w każdym calu.

Ziaja - peeling gruboziarnisty rebuild
Ohhh ostatnio rozpływałam się nad nim i kolegą (recenzja). Wspaniałe działanie, fantastycznie oczyszcza i pielęgnuje ciało. Mnie zapach nie do końca pasował (mocny eteryczny) ale jeśli chodzi o działanie to jest to najlepszy produkt z tej kategorii.




Soraya - 3w1 express bronze
Zastanawiałam się czy dać go tu czy w środkowej kategorii ale to naprawdę dobry produkt. Dzięki niemu opalenizna utrzymuje się dłużej, skóra wygląda na zdrowszą, bardziej promienną, zapach nie kojarzy się z typowymi produktami z tej kategorii (recenzja).

Bell - płyn micelarny
Przyjemny produkt, który może okazać się idealnym rozwiązaniem dla osób, które mają bardzo wrażliwe oczy. Może tak jak poprzednik powinien znaleźć się niżej ale darzę go pewną estymą. Nie należy do najbardziej wydajnych kosmetyków i więcej czasu potrzeba, by zmyć wszystko ale nigdy mnie nie podrażnił a to dużo znaczy.

Renu - płyn do soczewek
Bardzo dobry płyn. Używam go od wielu lat i nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze do niego wracam i jak do tej pory nie znalazłam lepszego.

Bandi - maska drożdżowa
Nie chcę nawet sprawdzać ile go miałam, przerażająco wydajna maska. Wielokrotnie o niej pisałam, genialnie wpływała na moją skórę i pory. Przez ostatnie 2 miesiące używałam jej non stop - wybitny kosmetyk. Śmierdzi jak rozgnieciona pastylka witaminy C ale jak tylko zapomnę jak długo mi się jej używało z pewnością ponownie kupię.



Golden Rose - paleta cieni
Trochę oszukiwane to denko, dwa cienie zostały przeze mnie przeniesione do palety magnetycznej ale chcę jej się już pozbyć. Wielokrotnie o niej pisałam - kilka (w szczególności jasnych) cieni było dość sypkich; reszta była dobrze napigmentowanych. Bardzo miło wspominam tą paletę i to ona przekonała mnie do wypróbowania innych cieni z tej firmy.

Ziaja - emulsja +50
Przyjemny produkt, wydajny. Minusem jest dość twarde opakowanie i lekko tępa konsystencja. Jest jednak świetny do zabezpieczenia skóry dzieci przed słońcem. I jest wodoodporny, widać i czuć go nawet po długiej kąpieli.

Wibo - pomadka do ust 05
Mój ulubieniec. Kolor: moje usta ale lepsze :) Dobrze nawilża, nie klei się.

Gillette - maszynka do golenia
Uwielbiam, uważam, że to najlepsze maszynki jakie miałam. Męskich maszynek używam od lat i te damskie przegrywają na każdym polu - są mniej efektywne, krócej wytrzymują, są irracjonalnie drogie.


DOBRE ALE COŚ W NICH NIE GRA I NIE FURCZY



Ziaja - kremowe mydło pod prysznic
Zapach jest totalnie nieziemski, kolor żarówiasty, niestety posiada SLS więc raczej nie zagości już u mnie (wielka szkoda). Nie wysusza ale i nie nawilża. Jest bardzo wydajny. Dobrze się pieni i oczyszcza skórę.

Carea - płatki kosmetyczne
Nie wiem, nie mogę się do nich przekonać. Nie są złe ale wolę Cleanic. Przy zmywaniu lakieru potrafi się rozwarstwić, czasami zostawia białe bawełniane kłaczki.

Soraya - peeling morelowy
Peeling mojego małża, tak długo go trzymał, że aż się przeterminował. Małż nie mógł już zdzierżyć  zapachu no i zaczął wysuszać mu skórę twarzy. Wykorzystałam go do peelingu stóp, sprawił się genialnie.

Apteczka Agafii - maska jajeczna
Coś tam robiła ale nie tyle ile potrzebowałam. Była bardzo płynna i zamykanie jej w pudełku jest kiepskim pomysłem (ja przelałam ją do butelki z pompką). Włosy, po masce były delikatnie bardziej puszyste i lepiej się rozczesywały ale nie były ani bardziej odżywione a na drugi dzień były suche jak siano.



Rimmel - wake me up
Nareszcie go skończyłam, chyba po roku od zakupu. Dla osoby z cerą mieszaną ten produkt nie jest idealny. Ja świeciłam się jak słoneczko, musiałam mieć puder zawsze gdzieś w pobliżu. Mimo że dobrze stapiał się ze skórą, był wydajny i długotrwały nie kupię go ponownie.

Bandi - 35+ energetyzujący krem nocny
ech niby wszystko z nim dobrze ale dla mnie to przeciętny krem. Nie do końca wsiąkał w skórę, nie mam pojęcia czy moja skóra cokolwiek wyniosła z niego. Przyjemne opakowanie airless, ładny zapach, wydajny. Może w zimie albo dla osób z suchą skórę byłby lepszy, mnie się nie do końca sprawdził. Nie zapchał, nie podrażnił, nie uczulił.

Biały Jeleń - żel do mycia dla aktywnych kobiet
Nie wydajny, o dość płynnej konsystencji. Dobrze mył, nie posiada SLSu, przyjemnie pachniał (choć kiedy miałam próbkę odniosłam wrażenie, że zapach był inny).

AA - krem matujący na dzień
Nie wydajny, na krótki czas matujący. Zawsze miałam wrażenie, że moja skóra była niedopieszczona, nie nawilżona do końca. Niby jak dotykałam skóry to czułam, że nie jest sucha ale po chwili czułam dyskomfort.



Garnier - żel peelingująco-rewitalizującymi
Niewydajny acz przepięknie pachnący żel do twarzy. To raczej kiepski peeling, może sprawdzi się dla osób z delikatną skórą albo lubiących bardzo delikatny złuszczanie. Dla mnie był zbyt delikatny.

Mac - tusz do rzęs
Mam do niego stosunek ambiwalentny - raz go lubię raz nie cierpię. Skleja rzęsy jak niewiele innych, czasami na szczoteczce produktu jest tyle, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Z czasem zaczął się osypywać jak głupi więc wyrzucam mimo, że jeszcze tam go jest. Jak dla mnie nie jest wart tej kasy ale co kto lubi.



PRODUKTY ZŁE, BUBLE, NIE POLECAM



Elfa Pharm - szampon łopianowy
Tak, rzeczywiście zmniejsza wypadanie włosów ale chryste jak on wysusza włosy. Siano to mało powiedziane, włosy były bardzo trudne do opanowania, nie zużyłam go do końca.

Evree - krem do rąk
Na początku miał być przeciętniakiem ale zauważyłam coś co skłoniło mnie do umieszczenia go tu. Na dłoni zrobił mi się suchy placek skóry, myślałam, że krem pomoże mi go wyleczyć (jest bardzo tłusty), niestety nic się nie działo, plama wyglądała gorzej. Po ukończeniu kremu plama momentalnie zniknęła. Nie wiem czy krem spowodował podrażnienie ale wiem, że kiedy skończyłam go używać, podrażnienie znikło.

Beauty - pędzel do twarzy
Kupiony z ciekawości na jakiejś promocji. Przez krótki czas sprawował się całkiem nieźle, niestety przy praniu bardzo farbował a później zrobił się bardzo szorstki i nieprzyjemny.

Eveline - bioagranowy balsam do ciała
Też miał być przeciętniakiem - jest niewydajny, przyjemnie pachnie, całkiem nieźle się wchłania. Niestety ten badziew klei się jak szalony. Siedząc na kanapie czułam jak nogi kleją mi się do siebie. Nawet kiedy wsiąkł i się spociłam klejenie powracało. Miałam z tej serii masło, nie było może genialne ale było zdecydowanie lepsze niż to.


Uff tyle - 16 dobrych, 10 takich sobie i 4 buble - niezły wynik nie ma co. :)

czwartek, 23 lipca 2015

199. W poszukiwaniu idealnej codziennej maskary - Golden Rose cat walk

Po serii poświęconej tuszom Eveline czas na małą pomarańczową rodzynkę:


GOLDEN ROSE
Instant Full Volume
CAT WALK
maskara

 

Informacje podstawowe

Pojemność: 3 ml
Opakowanie: lekkie, zgrabne; przykuwające wzrok
Konsystencja: niezbyt mokra, taka w sam raz - od razu można jej używać
Szczoteczka: silikonowa z małymi, acz widocznymi kuleczkami
Opis producenta: Specjalnie zaprojektowana elastyczna szczoteczka zapewnia pełną objętość i wyrazistość rzęsom w głębokim czarnym kolorze.




Wygląd rzęs przy jednej warstwie tuszu



Wygląd rzęs przy dwóch warstwach tuszu



* Mam wrażenie, że aparat nie do końca oddaje różnicę między warstwami - przy dwóch rzęsy stają się jeszcze czarniejsze i grubsze.

Moja ocena:

  • tusz jest bardzo przyjemny w używaniu - po ostatniej maskarze, która wkurzała mnie za każdym razem, ten jest miły i prosty w użyciu;
  • przepięknie podnosi i rozdziela rzęsy;
  • tusz ma głęboki czarny kolor;
  • generalnie nie robi grudek ale nawet jeśli się to zdarzy, łatwo się je wyczesuje;
  • nie osypuje się, nie kruszy;
  • dobrze i szybko się zmywa;
  • nie szczypie, nie podrażnia oczu.


Przyznam, że jak na bardzo przypadkowy zakup, ten tusz mnie zachwycił. Nie dość, że łatwo i przyjemnie się go aplikuje i zmywa to jeszcze rzęsy na prawdę dobrze wyglądają.
Generalnie nie przywiązuję się do tuszy i raczej nie kupuję drugiego opakowania ale wiem, że ten tusz z całą pewnością pojawi się w mojej kosmetyczce.


Wiem, że Golden Rose ma inne tusze - jestem ciekawa czy miałyście jakieś - czy polecacie któryś czy może któregoś mam unikać?

wtorek, 21 lipca 2015

198. Kilka propozycji drogeryjnych żeli pod prysznic bez SLS

Dziś trochę z innej beczki.

Jakiś czas temu stwierdziłam, że chcę używać żeli pod prysznic bez SLSów - mam nieziemsko suchą i podatną skórę na podrażnienia więc wyeliminowanie tego składnika wydaje się dobrym pomysłem.

Trochę poszperałam, trochę połaziłam po drogeriach. Poniżej znajdziecie kilkanaście pozycji produktów bez SLS.

Najpewniej jest ich o wiele więcej i najpewniej kilka z poniższych propozycji zawiera inne drażniące składniki, jeśli takie znajdziecie dajcie znać - będę miała możliwość douczenia się odrobinę. :)





















Znacie, lubicie, a może polecacie inne, ogólnie dostępne, produkty z tej kategorii?

poniedziałek, 20 lipca 2015

197. Być jak gwiazdka na niebie

Po balsamie brązującym z Soraya czas na przybliżenie innego kosmetyku otrzymanego w paczce od Blogmedia. Dziś krótka notka o:

SORAYA

Balsam  rozświetlający
utrwalający opaleniznę



Informacje podstawowe
Pojemność: 200 ml
Konsystencja: balsam
Opakowanie: standardowe z zamknięciem na klik
Zapach: subtelny, lekko kwiatowy, bardziej wyczuwalny na ciele niż w opakowaniu
Informacje od producenta:


Skład:



Moja ocena:
  • balsam ładnie się rozprowadza i szybko wchłania;
  • nie zostawia smug, nie klei się, nie roluje;
  • ma dość przyjemny zapach choć po wybalsamowaniu siebie i córek czasami zapach staje się zbyt słodki i mdły;
  • jest wydajny;
  • nawilżenie określiłabym na poziomie wystarczającym dla skóry normalnej i całkiem przyzwoitym dla suchej (choć nie zastąpi on mocniejszego odżywienia raz na kilka dni);
  • skóra po balsamie jest delikatna i gładka;
  • rzeczywiście przedłuża trwałość opalenizny (jest zbliżony do balsamu brązującego z tej samej firmy).
Do tego momentu jest dobrze, ba nawet bardzo dobrze. Balsam ma jednak jeden mały feler, który jak dla mnie bardzo ogranicza jego wykorzystanie - mówię tu o brokatowych drobinkach...




Kiedy pierwszy raz nałożyłam go na nogi był brzydki pochmurny dzień, efekt wydawał się dość subtelny. Zmieniłam zdanie jak tylko wyszło słońce. Nie powiem, że byłam chodzącą kulą disco ale mało mi brakowało. Świeciłam się niemiłosiernie, okazało się również, że umycie rąk wodą z mydłem nie powoduje całkowitego usunięcia drobinek. Brokat może nie jest duży (choć dla mnie za duży), jest go sporo i spada dopiero po kilku godzinach od aplikacji. (p.s. brokat strasznie włazi  w bielizne...)

Sam koncept produktu jest dla mnie zrozumiały i akceptowalny. Sądzę, że bardziej sprawdziłby się na plaży, wakacjach, czy imprezach ale na dzień powszedni, nie wyobrażam sobie go na swojej skórze.... Może gdyby drobiny były jeszcze mniejsze albo trochę mniej złote i nie aż tak walące po oczach, byłby dla mnie bardziej atrakcyjny?.
Teraz ten efekt "rozświetlenia" jest zbyt sztuczny, plastikowy i lekko "tandetny".

Ja nie do końca jestem przekonana do tych drobinek natomiast moje córki są zachwycone. Starsza, która  jest totalnie antybalsamowa, i w standardowych sytuacjach krzywi się, ucieka, czy kłóci się jak stara przekupa tu sama o niego pyta, szuka, mazia.


Sama bym go nie kupiła, nie lubię i nie szukam takiego efektu ale nie jest to produkt nietrafiony, sądzę że znajdzie swoich zwolenników.. niestety ja się do nich nie zaliczam.

środa, 15 lipca 2015

196. Akcja pielęgnacja - mocna dwójka od Ziai

To żadna tajemnica, uwielbiam peelingi, ten rodzaj pielęgnacji służy mojej skórze.
Odkąd pamiętam szukałam tego idealnego zdzieraka, kilka razy byłam blisko ale blisko nie znaczyło perfekcyjnie. Na szczęście nie muszę już szukać - znalazłam aż dwie perełki, które z całą pewnością będą częstymi bywalcami w mojej łazience.

Zapraszam na recenzję.

ZIAJA 

Peelingi gruboziarniste

REBUILD
MULTIMODELING



Informacje podstawowe

Pojemność: 200 ml
Konsystencja: galaretka z cukrem
Zapach:
  • Multimodeling - limonkowy, cytrusowy, w opakowaniu dość intensywny, wyczuwalny podczas aplikacji
  • Rebuild - olejków eterycznych, rozmaryn, mocny w opakowaniu, mocno wyczuwalny na skórze podczas aplikacji
Wydajność: zdecydowanie powyżej średniej
Obietnice producenta:
  • Multimodeling:
    • wygładzenie / antycellulit / aromaterapia,
    • forskolina z pokrzywy zmniejsza cellulit, poprawia mikrorzeźbę skóry,
    • wapń otrzymywany z algi czerwonej ogranicza i zapobiega nieregularnemu gromadzeniu się adipocytów w skórze (komórki magazynujące tłuszcz),
    • poprawia jędrność i  sprężystość skóry.
  • Rebuild:
    • wyraźnie wygładza skórę,
    • pobudza mikrokrążenie,
    • wspomaga aktywność antycellulitową,
    • wapń otrzymywany z algi czerwonej ogranicza i zapobiega dojrzewanie komórek tłuszczowych,
    • poprawia elastyczność i jędrność skóry,
    • zmniejsza objawy cellulitu,
    • zapobiega nierównomiernemu rozmieszczaniu tkanki tłuszczowej.
produkty testowane dermatologicznie i alergologicznie


REBUILD


MULTIMODELING


Pierwsze wrażenie i ocena

  • obydwa produkty wyglądają jak galaretki z dużymi kryształkami cukru;
  • rebuild (czerwone opakowanie) pachnie mocno, eterycznie, jego zapach może być drażniący dla niektórych osób;
  • multimodeling pachnie owocowo, aromat jest delikatniejszy i przyjemniejszy;
  • w związku z tym, że produkty przypominają galaretkę trzeba uważać, by nam się "nie wymknęła" z dłoni;
  • po prawie miesięcznym używaniu mogę powiedzieć, że oprócz zapachu produkty absolutnie nie różnią się w swoim działaniu.





  • cukier roztapia się bardzo długo i szybciej poczujemy mrowienie dłoni niż one do końca znikną;
  • duże drobiny cukru umożliwiają intensywny masaż poszczególnych partii ciała a po nim zdecydowanie widać poprawę w mikrokrążeniu,
  • nie zauważyłam bym po zabiegach moje nogi były podrażnione, bardziej tkliwe, czy podrapane;
  • jeden zabieg wystarcza na dużo dłużej niż przy użyciu standardowych produktów, skóra po peelingu jest bardzo gładka i jedwabista;
  • już po kilku zabiegach skóra jest bardziej sprężysta, zwarta, wygląda zdrowiej;
  • co zaskakujące już po kilku aplikacjach zauważyłam zmianę w ilości cellulitu, oczywiście nie zniknął całkowicie ale jest go mniej i jest mniej zauważalny;
  • produkty nie zostawiają tłustego filmu, skóra jest nawilżona i sądzę, że osoby z normalną skórą mogłyby odpuścić sobie dodatkowe nawilżanie.  

Ja jestem oczarowana obydwoma produktami. Może nie do końca odpowiada mi ta konsystencja ale działanie antycellulitowe wynagradza mi to z nawiązką.
Jeśli więc nie boicie się mocnych peelingów i odmiennego, eterycznego zapachu (rebuild) to szczerze Wam je polecam. Będziecie zadowolone.



sobota, 11 lipca 2015

195. Ulubieni ulubieńcy - ciało

Przyznam, że z tą częścią zwlekałam długo. Miałam kilka nowych, jeszcze nieprzetestowanych produktów, którym chciałam dać równe szanse. To moja ostatnia część z pielęgnacji i przedostatnia jeśli chodzi o ulubieńców. Została mi jeszcze kolorówka, którą mimo kilku luk również pokażę w osobnym poście.

Poprzednie części znajdziecie tu:

 OCZYSZCZANIE




Delia - arganowy peeling solny
Do tej pory tylko ten jeden peeling solny sprawdził mi się w 100%. 
Zbita, gęsta konsystencja. Duże drobiny, które usuwają wszystko, szybko i na długo. Mimo, że jest to peeling solny nie podrażnia mojej skóry. Jest szalenie wydajny. Pełną informację znajdziecie tu.

 
Ziaja - peeling gruboziarniste - Multimodeling i rebuild
Nie chce wiele o nich pisać, na dniach będzie o nich osobny post. Jestem maniaczką peelingów, jakbym mogła używałabym ich codziennie. Jednoznacznie mogę stwierdzić, że są to najlepsze zdzieraki jakie do tej pory miałam.



 NAWILŻANIE I PIELĘGNACJA




Bielenda - masło do ciała z awokado

Produkt idealny w każdym wymiarze. Ma lekką (jak na masło oczywiście) konsystencję, dobrze się wchłania, zostawia odżywioną skórę na cały dzień. Wydajny, używam go nawet w cieplejsze dni. No i ten zapach.... (recenzja).


 Ziaja Med - emulsja do ciała z 10% mocznikiem

Genialny, choć trochę niewydajny. Odpowiada mi w jego działaniu wszystko i to jak koi i regeneruje moją skórę i to jak pięknie i szybko się wchłania nawilżając jednocześnie moją skórę na długie godziny. Przyjemnie pachnie i rozprowadza się po skórze. Pisałam o nim tu.


 Eveline i Ziaja - kremy do rąk

Nie mogłam się zdecydować, który bardziej mnie zauroczył. Obydwa fantastycznie nawilżają, koją i regenerują skórę dłoni. Są wydajne i po prostu przyjemne w użytkowaniu. Nie mam im nic do zarzucenia.

 


Kiedy spisywałam wszystkie kosmetyki, o których chciałam tu napisać, wymieniłam również cudowne żele pod prysznic z Isany. Ostatecznie zrezygnowałam z opisywania ich, gdyż przechodzę na produkty bez SLS. Mimo, że znalazłam kilka bardzo przekonujących produktów żadne w 100% nie skradł jeszcze moje serca, sądzę jednak, że to dość szybko się zmieni.

czwartek, 9 lipca 2015

194. 3w1 z Soray'ą

Jak już kiedyś o tym pisałam, do produktów brązujących mam dość specyficzne podejście - do tej pory jedynym kosmetykiem, który mi się sprawdził było masło brązujące z Bielendy. Kiedy otrzymałam paczkę z Blogmedia i znalazłam tego oto cudaka byłam bardzo ciekawa jak mi się sprawdzi.
Przedstawiam Wam:

SORAYA

Express bronze 3w1
Starter opalania / przyspieszacz / balsam utrwalający





Informacje podstawowe
Pojemność: 150 ml
Konsystencja i kolor: biały, standardowy balsam
Zapach: lekko kwiatowy
Wydajność: dobra
Składniki aktywne: ekstrakt z orzecha włoskiego, witamina E, pantenol, allantoina
Info dodatkowe: balsam nie zawiera filtrów UV
Charakterystyka produktu: starter (delikatne przyciemnianie kolorytu skóry); przyspieszacz opalania (skraca potrzeby na uzyskanie opalenizny); utrwalacz (przedłuża trwałość opalenizny).



Moja ocena:

  • balsam ma delikatną miłą konsystencję, dobrze się rozsmarowuje;
  • niestety smuży się i trzeba poświęcić odrobinę więcej czasu, by pozbyć się smug;
  • dość szybko się wchłania, nie zostawia filmu na ciele, nie klei się;
  • po kilku aplikacjach skóra rzeczywiście delikatnie się przyciemnia, jest to jednak bardzo delikatna zmiana;
  • produkt zostawia na skórze delikatną, miłą dla oka, poświatę, skóra wygląda na zdrową, jędrniejszą;
  • nie do końca jestem przekonana co do przyspieszania opalania, wydaje mi się, że trochę pomagał w uzyskaniu ciemniejszego koloru ale być może jest to moje myślenie życzeniowe;
  • co z całą pewnością mogę stwierdzić to to, że naprawdę utrwala już uzyskaną opaleniznę - trzyma się ona dłużej i również dłużej lepiej ona wygląda.



Ostatecznie uważam, że Soraya może okazać się idealny dla osób, które są już opalone i szukają czegoś co utrwali i nada dodatkowy lekki blask na skórze. Jeśli jednak szukacie czegoś co Was opali, przybrązowi bez konieczności wychodzenia na słońce, ten kosmetyk może nie spełnić Waszych oczekiwań.