Odkąd krągłość mojego brzucha nie można zrzucić już na karby zbyt wielkiej
ilości grochówki albo fasoli, w niektórych miejscach obserwuje dość osobliwe i dwubiegunowe zachowanie.
Z jednej strony wiele osób chce dowiedzieć się jak się
czuję, śpię, jem, wypróżniam. Jestem jak biały kruk albo cholernie
„interesująca persona”..... chociaż powinnam napisać cholernie interesujący brzuch, ja jestem tylko dodatkiem, termosem.
Z drugiej zaś strony mój brzuch „znika” niemalże zawsze gdy stoję w kolejkach.
Kolejki, w szczególności przy kasach supermarketów, to jakieś magiczne miejsce
gdzie żaden inny klient nie widzi mojego stanu… nie wiem, czy to chwilowa ślepota czy
może jakiś magiczny „ogromny blask, poświata ” tak mocna i jasna, że musi odwrócić wzrok
…..
Jednymi z niewielu osób, które widzą / ale nie dostrzegają brzucha są ekspedientki
w sub-kolejkach np. przy wędlinie. Niby widzą, niby powinny stosować się do
informacji na tabliczkach (inwalidzi i kobiety w ciąży obsługujemy
poza kolejnością) ale słowo NIBY jest tutaj kluczowe. Na tabliczce się kończy…
Kiedyś jedna z nich powiedziała mi, że jedna z klientek poskarżyła się, że ona
musi czekać a taka jest uprzywilejowana – jak za komuny i że PRL się już dawno
skończył.
Generalnie kładę laskę na ich łaskę. Czasami tylko lubię
obserwować jak ta ślepota rozprzestrzenia się jak czarna dżuma i już po chwili wszyscy widzą coś ciekawszego, fascynującego w innych kierunkach niż mój....
P.S. Co ciekawe nie przypominam sobie zbyt wielu takich akcji podczas dwóch pierwszych ciąż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)