wtorek, 30 grudnia 2014

104. Grudniowe denko

Nie powiem bym się ogarnęła ale już bliżej niż dalej. By nie trzymać niepotrzebnych opakowań, dziś przygotowałam dla Was swoje, ostatnie w tym roku, denko.

Zapraszam serdecznie






Na początek króciutka legenda.

  • Kupię  na pewno - bo to bardzo dobry produkt, bo się sprawdził w 100%, bo się na nim zafiksowałam :-)
  • Nie wiem czy kupię - bo nie do końca jestem zadowolona, bo nie do końca jest to kosmetyk dla mnie, bo mam coś lepszego
  • Zdecydowanie nie kupię - bo bubel, bo mnie uczuliło, bo się kompletnie nie sprawdziło.

GŁOWA

Pharmaceris H - dla włosów słabych, wypadających. Kiedyś częsty bywalec w mojej łazience. Pomagał mi opanować wypadanie włosów, bardzo dobrze je oczyszczał, był niesamowicie wydajny - nie wiem ile miesięcy go miałam ale był to długi okres. Szampon niestety wysuszał moje włosy i  odżywka była zdecydowaną koniecznością. 
Nie kupię - już nie potrzebuję, moje włosy były zbyt sianowate. Trzeba mu jednak przyznać, że obok szamponu z Ziaji Pharmaceris był bardzo skutecznym produktem w zwalczaniu wypadania włosów.

Radical - serum ziołowo witaminowe. Pisałam już o nim tu. Produkt w całej swojej prezencji przeciętny - przeciętnie radził sobie z sianem na głowie, przeciętnie wydajny - taka 3 z minusem
Nie kupię.

 DO CIAŁA

Farmona - Peeling cukrowy do ciała. O nim również pisałam. Produkt przeciętny, lepszy niż poprzednik (recenzja) ale nadal nie jest to produkt, który mógłby zdobyć moje serce. Lejący, niezbyt dobrze zdzierający martwy naskórek,z małą ilością cukru - totalny przeciętniak.
Nie kupię - są inne, lepsze.

Lirene - miodowy nektar. Boski produkt, boski w każdym calu. Przepiękny zapach, wydajny, dobrze się pienił, nie wysuszał.  Wiem, że krótko ale na temat.
Zdecydowanie kupię ponownie.


 DO CIAŁA

 Lirene - balsam do ciała - papaja. To produkt, co do którego mam mieszane odczucia. Ma przepiękny zapach, bardzo dobrze się wchłania, skóra na długi czas jest mięciutka, aksamitna. ALE dużym, ogromnym minusem jest opakowanie - ten, który je wymyślił chyba się przeliczył - jest niewygodne, nieergonomiczne - totalna skucha. Nie do końca jestem również przekona do jego wydajności - starczył mi na prawie 1,5 miesiąca. Używałam go rano i wieczorem ale szybko się skoczył.
Nie wiem czy go kupię - zniechęca mnie te opakowanie i wydajność.

Bielenda - masło do ciała - czekolada i karmel. Ten produkt był na wykończeniu już w zeszłym miesiącu. Lubiłam i to bardzo te masło, pod koniec jednak ten zapach mi się znudził - był słodki i tylko słodki. Bardzo przyzwoicie nawilżał i odżywiał moją skórę, był całkiem wydajny.
Nie kupię w najbliższym czasie - gdyby zmienili trochę zapach kupiłabym każde wersję.


RESZTA

Maszynka Gillette. Przez jakiś czas kupowałam maszynki dla kobiet ale te dla facetów są zdecydowanie lepsze. Dłużej są ostre, lepiej się trzymają - nie wrócę już do damskich.
Kupię.

Eveline - płyn micelarny. Bardzo fajny produkt, trochę mu brakuję do najlepszego ale był bardziej niż przyzwoity. Z jedną warstwą tuszu radził sobie śpiewająco, z dwoma zajmowało mu to więcej czasu ale też dawał radę. Nie uczulał, nie piekł w oczy. Przeciętnie wydajny.
Kupię - mam jeszcze w zapasie swój ulubiony więc może jak skończę....

Lirene - peeling drobnoziarnisty. Bardzo lubię ten produkt, mój faworyt. Po kilku opakowaniach zauważył jednak, że nie jest zbyt wydajny i przez kolejne opakowania przechodzę jak burza.
Na razie nie kupię, chcę zmniejszyć ilość używanych przeze mnie kosmetyków więc zastąpiłam go żelem peelingującym z Ziaji.

Ziaja - krem na dzień - liście zielonej oliwki. Przez ostatni miesiąc dorobiłam się 8 próbek tego kremu. Sprawował mi się lepiej niż analogiczny krem z liści manuka ALE ma dziwny zapach - nie jest on bardzo "widoczny" ale jest. Dodatkowo moja twarz  świeci się po nim niemiłosiernie. Zdecydowanie nie nadaje się dla mnie na dzień, on jakby nie wchłaniał się tylko osadzał się na mojej twarzy i sobie po prostu był. Nie nadawał się również pod makijaż, nie rolował się ale nawet Revlon nie radził sobie w 100% - po nałożeniu podkładu świeciłam się w taki nieprzyjemny, tłusty sposób.
Nie kupię.

Rexona - desodorant. Bardzo dobry produkt jedyne małe ale mam do tego zapachu. Czasami kolidował z moimi perfumami. Nie brudził , nie kleił się.
Mam już - wersję z aloesem.

Eveline - tusz do rzęs. Bardzo lubiłam fioletową wersję, ta niestety nie przypadła mi do gustu.  Zostało mi go trochę ale nie chcę go już używać. Ciężko się nakładał, lekko poczerniał rzęsy. 
Nie jest to jednak bubel, kiedy już się namachałam i znalazł się na rzęsach, przepięknie je podkręcał, nie kruszył się, nie rozmazywał i bezproblemowo się zmywał.
Nie kupię - jak zużyje te które kupiłam w promocji w Rossmannie (1+1) to wrócę do filetowej wersji.


I to by było na tyle - miałyście może któryś z tych produktów,  lubiłyście czy wręcz przeciwnie?

piątek, 19 grudnia 2014

103. Raz, dwa, trzy - odżyw Ty!

Po pierwsze poproszę o fanfary


trochę długie ale tak ma być
źródło: youtube.com - film Rocky

Pochwalę się, choć tak po cichutku, by nie zapeszyć....
Otóż po roku zmagań, po roku łażeniu do miliarda pięciuset lekarzy i wypróbowaniu niemalże wszystkich specyfików - moje włosy nareszcie przestały wypadać, ba nawet pojawiły się jakieś malutkie nowe włoski. Dzięki dobremu zdiagnozowaniu i sensownemu lekarzowi i suplementacji mogę powolutku myśleć o zakończeniu horroru pt.: "Jestem / będę łysa".


Niby zboczyłam z tematu ale nie do końca.

Stosując szampony przeciw wypadaniu włosów zauważyłam, że moje włosy stały się ekstremalnie sianowate. Nigdy nie miałam z tym problemu a teraz to totalnie snopowiązałka - nieprzyjemne w dotyku, suche jak pieprz siano na głowie.

Nie lubiąc i nie chcąc zaakceptować tego stanu, zaczęłam szukać rozwiązania i dziś chciałabym pokazać 3 odżywki, które, dla mnie, były kompletnymi nowościami a miały być rozwiązaniem dla mojego problemu.



Pierwszą - najsłabszą, w moim odczuciu, okazało się:

Serum ziołowo - witaminowe
Radical, 100 ml


Pisząc tego posta miałam problem z wybraniem zdecydowanych plusów tego serum, po użyciu już całego opakowania mogę stwierdzić, że:
  • całkiem przyzwoicie oswaja moje siano w dniu mycia, natomiast całkowicie źle to wygląda w dniu następnym, wtedy siano powraca i bez wideł nie podchodź;
  • serum zdecydowanie pachnie skrzypem - dla mnie to sprawa całkowicie obojętna ale jeśli ktoś nie lubi, to może mieć problem;
  • Przy 100 ml miałam wrażenie, że bardzo szybko mi się skończył, mistrzem wydajności to on nie jest.
Produkt ani mnie nie zraził, nie zaciekawił ani na pewno nie zachwycił - nie powrócę do niego.


Drugą nowością w mojej łazience była:


Kuracja dla włosów z olejkiem arganowym
Isana, 150 ml




W tym przypadku opis jest już łatwiejszy:
  • bardzo fajnie, przyjemnie pachnie - trochę owocowo, trochę jak perfumy;
  • z całej trójki ma najbardziej gęstą konsystencję;
  • ładnie ogarnia i wygładza włosy pierwszego dnia;
  • drugiego dnia radzi sobie jako tako - niby są miękkie ale tak nie do końca, włosy stają się suche i niezbyt przyjemne w dotyku;
  • nie zauważyłam, by jakoś specjalnie nadawał dodatkowego blasku moim włosom;
  • nie obciąża;
  • jest wydajny, mała ilość wystarcza na pokrycie włosów produktem.

To porządny produkt ale brakuje mu do efektu WOW.

Tak na marginesie -  argan występuje tu na bodajże 10 miejscu.


Ostatnią rodzynką, którą wypróbowałam jest:


Odżywka pielęgnacyjna do włosów suchych i zniszczonych
Biovax 200 ml




 O tym produkcie słyszałam same dobre opinie i w związku z tym, że 2 poprzednie mnie nie zachwyciły, zdecydowałam się na wypróbowanie tegoż oto cudu:
  • ma przyjemny lekko owocowy zapach;
  • ma również najbardziej płynną konsystencję i jeśli się nie uważa to potrafi spłynąć z włosów;
  • bardzo dobrze wygładza włosy pierwszego dnia, na drugi dzień też jest w porządku. Włosy są miękkie, ogarnięte, miłe w dotyku;
  • jest wydajny;
  • niestety ma również spory minus -  zawsze kiedy jej użyję, to traktuje wszystkich i wszystko prądem, moje włosy też potrafią stanąć dęba, czego bardzo nie lubię (także 6 punkt w obietnicach producenta mogę wsadzić między bajki);
  • nie zauważyłam, by dodawał blasku moim włosom, czy większej łatwości w rozczesywaniu.


Najlepiej z całej trójki wypadł Biovax i jego odżywka. Włosy są przyjemne w dotyku, miękkie, nie wyglądam jak stóg siana. Niestety przez elektryzowanie się, jestem zmuszona do poszukiwania czegoś innego, czegoś co będzie odżywiało moje włosy bez traktowania wszystkich i wszystkiego prądem.


Sądzę, że oprócz dobrej odzywki, będę musiała również poszukać dwóch innych produktów:
- dobrej maski do włosów - może powrócę do zielonego Biovaxu, który sprawował się bardzo dobrze,
- specyfiku na porost włosów.

Macie jakieś sugestie?





wtorek, 16 grudnia 2014

102. TAG: Ile warta jest Twoja twarz

Jakiś tydzień temu natknęłam się na ten TAG i spodobał mi się na tyle, że dziś chciałabym pokazać czym się ostatnio maziam.

W swojej skromnej kolekcji mam trochę więcej kosmetyków ale stwierdziłam, że chcę pokazać tylko to, czego używam niemalże non stop; tylko to co u mnie jest w tym momencie na tapecie.







Zaczę z grubej rury  - czyli podkładu, bazy i różu


Podkład: nieśmiertelny Revlon colorstay - 180 dla cery tłustej i mieszanej. 
Bardzo go lubię, charakteryzuje go bardzo dobre krycie, wydajność i konsystencja, która fantastycznie współgra z moją skóra.

Baza pod cienie: Kobo - kupiony jakoś w wakacje. Genialnie przedłuża trwałość cieni. Nie zauważyłam, by podbijał kolor ale świetnie radzi sobie z moimi tłustymi powiekami.
Gdybym miała psioczyć,  to nie do końca podoba mi się pudełeczko: jest mało higieniczne  i  zauważyłam, że im mniej jest produktu tym większe prawdopodobieństwo, że wkładając palec albo będę miała bazę pod poznokciem albo nabiorę produktu za dużo.

Róż: Miss sporty. Dostałam go od mojej koleżanki na Mikołajki i w krótkim czasie stał się moim ulubieńcem. Bardzo łatwy i przyjemny w użytkowaniu. Ma delikatny kolor, trudno jest nim zrobić sobie krzywdę. Ma również przyjemną konsystencję.

Podkład + baza + róż ---> 33 (w jakiejś promocji) + 14 (w promocji) + 0 (prezent) = 47,00



Cienie i tusz



Golden Rose - cienie do oczu. Będzie nudno ale to niezły produkt. Cienie są różnej jakości ale wszystkie trzymają poziom. 
Plusy: dobra pigmentacja (oprócz czarnego, który jest taki sobie), dobrze się blendują, nie osypują się.
Minusy: jasne kolory są dość miękkie i trochę pylą.

Eveline - tusz do rzęs. Tu miłości nie będzie. Nie wiem czy to kwestia moich rzęs czy tego egzemplarza ale muszę nieźle się namachać, by tusz był widoczny na moich rzęsach. Jedynym plusem jest to, że przepięknie podkręca rzęsy.
Minusów jest jednak więcej: tusz ciężko się nakłada - można machać i machać i jedyne co robi to delikatnie poczernia rzęsy, nie pogrubia ich w żadnym stopniu, nie wydłuża. Prawie niemożliwe jest dodanie drugiej warstwy - tak, jakby kompletnie nie trzymał się moich rzęs. 

 Cienie do powiek + tusz ---> 44,90 + 12 = 56,90


Usta


Bebeauty - szminka matowa - odcień 03. Zdania raczej o niej już nie zmienię - nie jest to mój odcień ani formuła. Potrafi podkreślić suche skórki, zostanie na wszystkim czego dotkniecie ustami. Nie jest to jednak klasyczny bubel - po prostu nie jest to produkt dla mnie.

Essence - błyszczyk do ust XXXL. Wszystko się pościerało więc nawet nie wiem czy miał jakąś dodatkową nazwę. Bardzo go lubię. Ładny odcień, nie klei się, przyjemnie pachnie. Niczego więcej od niego nie oczekuję.

Szminka + błyszczyk ---> 6,90 (chyba nie pamiętam) + 6,50 = 13,40



Na koniec pędzle




Hakuro H50S - Bardzo go lubię, jednak po tych kilku ładnych miesiącach użytkowania stwierdzam, że byłoby lepiej gdyby był większy i ścięty. ALE jest moim ulubieńcem, to właśnie po niego sięgam najczęściej, fantastycznie się myje, lekko zwilżony nie "pożera" podkładu, rewelacyjna ilość i jakość włosia.

Hakuro H55 - w miesiącach ciepłych używałam go do pudrów - teraz nie jest mi to potrzebne i używam go do różu - wiem, to dość dziwne ale mój pędzel do różu gdzieś mi się zagubił i nie kupiłam jeszcze następcy. Fantastyczny pędzel w każdym najmniejszym calu - super produkt.

The Body shop - eyeshadow blender - nie wiem jak się u mnie znalazł - chyba dostałam go od koleżanki, razem z żelami pod prysznic. Peanów na jego cześć nie bedzie ale jest to całkiem przyzwoity pędzel - zarówno do nakładania cieni jak i do rozcierania.

Hakuro H76 - genialny pędzelek do rozświetlania kącika oka lub nakładania cienia na dolną powiekę.

For your beauty  - kupiony miliard lat temu w Rossmannie - myślałam, że będzie badziewny i wyrzucę go błyskawicznie ale nie okazał się na prawdę porządnym pędzelkiem do nakładania cieni. Jak na pędzel za kilka złoty genialnie się go myje a jego wygląd nie wskazuje, że mam go już tak długo.


H50s + H55 + TBS + H76 + FYB ---> 25,90 + 33,90 + 0 (prezent) + 16,50 + 3 (coś około, nie pamiętam) = 79,30


Suma całkowita to: 196,60 (sumę zmniejszyłam o prezenty)


No ładnie, niezła sumka....

Choć jak tak patrzę to ta kwota niewiele mówi ---> w wielu przypadkach (jak np. pędzle) to inwestycja długofalowa - cieni, bazy czy podkładu też nie zmieniam non stop  i tak obiektywnie patrząc to tylko tusz się u mnie zmienia w krótkim czasie.

Zostawiam jednak kwoty bo o tym traktuje ten TAG - ale troszkę mnie to uwiera.

Bądź co bądź to spora kwota, nie spodziewałam się takiej.


A Wy robiłyście takie podsumowanie? Jak wypadło?



poniedziałek, 15 grudnia 2014

101. Moje LBA po raz drugi

 


Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zostałam nominowana do LBA po raz drugi.
Nominowała mnie Scarlet23 z blogu Mineralny świat Kasi.





1. Na drugie imię masz........... 
Ha – nie mam drugiego imienia – u nas w rodzinie chyba nikt nie ma drugiego imienia.


2. Najfajniejszy dzień w roku to..........
Każdy, w którym mam chwilę dla siebie. 


3. Zapach Wigilii to zapach ....
Mandarynek i pomarańczy. Jako małe dziecko zawsze czekałam na święta, wtedy dostawaliśmy paczki ze słodyczami z pracy rodziców i tam właśnie były pomarańcze / mandarynki.

 

4. Gdzie spędzisz Sylwestra?
To taki mały paradoks – od kilku ładnych lat nie planujemy żadnych wyjść ale zawsze okazuje się, że gdzieś go spędzamy. Teraz też nic nie planujemy, zobaczymy co z tego będzie.


5. Ulubione imię męskie to ?
Tymoteusz, Roch, Maciej

6. Złoto czy srebro?
No i tu mam mały zonk. Klasycznego złota nie lubię  bo widzę je tak:

 

Jako dziecko mieszkałam koło bazaru, Rosjanek było tam pełno, większość z nich miało złote zęby i niestety złoto kojarzy mi się mało przyjemnie. 
ALE nie mam już tego w przypadku białego złota, lubię również srebro - w każdej ilości i w każdej konfiguracji.

7. Ulubiony kolor cienia do powiek
Brązy – jasne, ciemne ale na pewno brązy.


8. Ulubiony sklep on-line
Ostatnio w ogóle nie kupuje on-line więc nie posiadam jakiegoś faworyta ale lubię systembroda -
 sklep z kawą, herbatą, ekspresami itp itd.

9. Czytasz horoskopy ?
Nie. Kiedyś czytałam dla śmiechu (w szczególności w jakiejś starej gazecie) teraz kompletnie mnie to nie interesuje.

10. Ulubiona pora roku
Wiosna, zdecydowanie. Uwielbiam zapach budzącej się natury, uwielbiam te światło.

 


11. Ulubiona postać z bajki 
Kaczka Katastrofa z Pana Kuleczki – teraz
 
Kiedyś – wszyscy, którzy występowali w Panie Kleksie.

                                                              

 Moje pytania:

1. Co robisz w swojej wolnej chwili?
2. Co lubisz w ludziach a co Cię w nich zniechęca?
3. Czy zdarzyło Ci się zagadać do nieznajomej osoby na ulicy  / w kawiarni? Jeśli tak, to powiedz jak do tego doszło?
4. Bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie swojego makijażu?
5. Czy masz ulubiony kosmetyk z makijażu i pielęgnacji?
6. Co Cię kręci?
7. Co wzięłabyś na bezludną wyspę?
8. Książka / koncert czy kino?
9. Ulubiona pora dnia?
10. Ulubiony vlog / blog.

Nominuję - wszystkich, którzy chcieliby wziąć w tym udział

P.S. tylko podajcie linki - chętnie sobie poczytam :-)